500 dni miłości (2009)
Niezależna i zwariowana komedia romantyczna o młodej kobiecie, która nie wierzy w miłość, dopóki nie spotyka na swojej drodze chłopaka, który zrobi dosłownie wszystko, by ona go dostrzegła i pokochała. (opis dystrybutora)
Obsada:
- Zooey Deschanel Summer
- Joseph Gordon-Levitt Tom
- Minka Kelly
- Matthew Gray Gubler Paul
- Chloë Grace Moretz Rachel
- Clark Gregg
- Geoffrey Arend McKenzie
- Jenn Gotzon Coffee House Waitress
- Rachel Boston
- Patricia Belcher Millie
- Yvette Nicole Brown New Secretary
- Nicole Vicius
- Maile Flanagan Co-worker Rhoda
- Jennifer Hetrick Sarah
- Tim Lacatena Dancer
- Olivia Howard Bagg Summer - Age 12
- Ian Reed Kesler Douche
- Brandon Waters Tom - Age 8
- Michelle Mason The Most Beautiful Girl in the World
- Adam Emery Tom Age - 12
- Lexy Hulme Dancer
- George Romero Beer Vender
- chris Connell Marcus
- Darryl Sivad Usher
- Catherine Campion Bride
- Mackenzie Jamieson Co-Worker
- Cody Matthew Blymire Wedding Guest
- Jason Robinson The Puma
- Alexei Lantsoff Film Noir Actor
- Kevin Leung Chinese Father
- Joshua Collins Co-worker #3
- Kenneth Hughes Dancer
- Sid Wilner Grossman
- Gregory Thompson Minister
- Natalie Boren Party goer #2
- Danielle Cooper French Woman in Hat
- Kristen De Luca IKEA Shopper
- Kim Donovan Bar patron
- Mike Endes Party Guy
- Michael Justice Cute Guy #1
- Jennifer Lee Keyes Dancer
- Rebecca Lin Dancer
- Kayla Gwyneth Morrisey Girl on the Stairs
- Vivian Nixon Dancer
- Tracy Phillips Dancer
- Keisha Ramdhanie Pretty dinner guest
- Eileen Reardon Summer Look-a-like
- Georja Umano French lady
- Pleasant Wayne Pretty Bar Girl
- Maurice Webster Wedding Guest
- Leland White Wedding Guest
- Jon Morgan Woodward Wedding guest
- Jennifer Hamilton Tancerka
Zwiastun:
Wyróżnione recenzje:
500 dni miłości
„Kocham Summer. Kocham jej uśmiech. Jej włosy. Kolana. Jej znamię na szyi w kształcie serca. To, jak zwilża usta zanim coś powie. Jak się śmieje. Kocham jej widok, gdy śpi. Kocham tę piosenkę, gdy o niej myślę. Kocham stan, w który mnie wprowadza.” /z filmu/ Gdyby tylko debiutanckie dzieło Marca Webba zostało wyświetlone w okolicy Walentynek to pewnie kina przeżywałyby ...
500 dni melancholii
Wszystkie recenzje mają rację - to jest film w klimacie produkcji niezależnych i dla wielu kinomanów może to być pretekst, żeby w ogóle podejść do gatunku "komedia romantyczna". Ja liczyłem na połączenie zalet obu tych nurtów kina, ponieważ jest kilka komedii romantycznych, które mnie do siebie przekonują i nie widzę w nich nic zdrożnego, a z kolei podejście offowe zwykle ...
Po tym filmie zapomniałam przez chwilę o moich skłonnościach feministycznych i miałam ochotę krzyczeć : O wy wstrętne, niezdecydowane, egoistyczne i wyrachowane kobiety!!!
Fajny filmik.
Zakładając hipotetycznie (i optymistycznie), że komedia romantyczna jest gatunkiem wymarłym, ten film byłby dobrym kandydatem na odnowiciela gatunku. Niestety nie jest, więc "500 dni miłości" to po prostu diament świecący na stosie śmieci, tak dużym, że łatwo go przegapić. Ani razu nie czułem się zażenowany. Przez dłuższy czas świetnie się bawiłem i zdecydowanie można było się wczuć w głównego bohatera. Nie ma w tym filmie nic oryginalnego. Poza tym ma same plusy. Polecam.
uwaga spoiler: w tym najgorszy jest ambaras żeby dwoje chciało naraz. Poza tym w zasadzie nie ma głupich pytań - są tylko głupie odpowiedzi.
Światem rządzi przypadek, przeznaczenie nie istnieje.
Dobrze motywuje. Pewnie nie tylko ja, momentami widziałem siebie w tym filmie.
Właśnie obejrzałem w kinie. Zdecydowanie zaskakujący i przyjemny film. Tylko ten polski tytuł... :/
Koniec świata. Muszę dać ósemkę komedii romantycznej.
Niby sztampowy zarys fabuły, niby sztampowe zestawienie postaci, niby chwyty znane i "lubiane", a mimo to oglądałem świetnie się bawiąc i właściwie przez cały seans szczerzyłem się jak głupi.
Osobiście polecam szczególnie tym, którzy już zwątpili w ten gatunek filmowy.
Czasem warto dać się przekonać do obejrzenia komedii romantycznej. Choć niby nie jest to ten typ filmu... Ale twórcom zgrabnie udaje się poruszać w jego konwencji, nieustannie biorąc go w ironiczny nawias. W efekcie połączenie lekkiego filmu o miłości z pół-melodramatem daje słodko-gorzką historię w którą można uwierzyć i dobrze się bawić, a jednocześnie zaufać z szczerość intencji twórców. A to nieczęsto się zdarza.
"Czasem warto dać się przekonać do obejrzenia komedii romantycznej." - wydaje mi się, że "czasem" to zbyt często jeśli chodzi o komedię romantyczną w ostatnich latach ;)
Co do reszty zgadzam się w 100%.
Od czasu "Holiday" (2006 rok) jest to chyba najciekawsza pozycja w tym gatunku.
Niewykluczone, że spora w tym zasługa tego, że i rezyser i scenarzyści "pięcsetki", o ile dobrze widzę, to debiutanci absolutni.
Nieco przypominająca serial "Pushing Daisies" narracja, trochę nijaka gra J. Gordona-Levitta. Całość okraszona serią skoków w przód i tył historii (nieco irytującą momentami) pokazującą wahania nastrojów Toma. Jedyny plus tej komedii romantycznej to zakończenie, które potrafiło mnie zaskoczyć.
Bardzo miło mi się oglądało. Kilka ciekawych pomysłów. Dobrze zagrany. Niestety do "przed wschodem/zachodem słońca" mimo tych wszystkich artystycznych zabiegów mu jeszcze daleko.
Komedia romantyczna, która niby jest taka, jak wszystkie inne, a jednak całkiem inna. Na dodatek już na początku filmu dowiadujemy się, że niekoniecznie będzie happy end, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Pomimo to jest to niezwykle przyjemny i ciepły film, który każdemu z czystym sercem polecam.
Przede wszystkim chciałem zaprotestować: "zwariowana komedia romantyczna"? Zwariowana komedia romantyczna to mogłoby być określenie dla "Wojen Ślubnych" albo czegoś takiego. Ten film to romansidło pełną gębą, a jeśli komedia to raczej w greckim znaczeniu - nikt nie umarł. Zabawnie bywa, ale nie jest śmiesznie. Jest raczej nostalgicznie, lub nawet depresyjnie. Nie mniej, bardzo ładny film.
Muszę przyznać, że czekałam aż na ekranie pojawi się upragnione "500". W tym filmie nie ma nic złego, on po prostu w żaden sposób nie porywa, a przede wszystkim jak na komedię, jest KOMPLETNIE nieśmieszny. Mam wrażenie, że scenariusz był absolutnie niedopracowany. W tej historii jest potencjał, jednak niewykorzystany. Są lepsze komedie romantyczne, na których może chociaż raz wybuchniecie śmiechem. Słowem jeśli chcecie: można, ale zdecydowanie nie trzeba tego oglądać.
Zgadzam się - na mnie ten film też nie zrobił większego wrażenia, a nazywanie go komedią, to już w ogóle przesada.
jak to mówi Michuk - zero żenady. I background muzyczny świetny (Smiths, Pixies, rozmowy o Bitlach, koszulka z Joy Division i The Clash) - dość oczywiste wybory, ale co z tego? Świetny film plus świetne role. Parę razy się uśmiechnąłem, ale może to nawet mieć w tagach goreblaxexploitationhorrorslashergównocośtam i co z tego :)
Całkiem niezła komedia z gatunku antyromantycznych. Aż się dziwię, że nie zagrała w niej Jennifer Aniston. Zabawna, dobrze zrealizowana i mądra, taką prostą mądrością życiową. Polecam.
Świetnie opowiedziana, bardzo dobrze zagrana, sympatyczna komedia romantyczna.
Film, który na prawdę pokochałam :) i nie dlatego, że opowiada o historii 'boy and girl" ale dlatego, że jak na komedię romantyczną wcale nie konczy się happyendem dla głównych, z pozoru zauroczonych w sobie, bohaterów. Najbardziej spodobało mi się, że historia w tym filmie jest przedstawiona trochę na opak. Nie ma schematu powszechnienie znanej komedii romentycznej. Fajny film i mimo wszystko zabawny :)