Boogie Nights (1997)

Reżyseria: Paul Thomas Anderson

Siedemnastoletni Eddie Adams, za namową reżysera filmów porno Jacka Hornera, decyduje się rozpocząć karierę w przemyśle erotycznym. Pierwszego dnia zdjęć Eddie zaskakuje całą ekipę rozmiarami swego przyrodzenia i niespożytą energią twórczą... Bardzo szybko staje się gwiazdą, zdobywa nagrody przyznawane przez przedstawicieli przemysłu erotycznego, cieszy się bogactwem. U progu lat 80-ych pojawiają się pierwsze oznaki kryzysu...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Znakomity film z klasycznym mastershotem na początku (http://www.youtube.com/watch?v=BYGtXt47HxE). Jeden z moich osobistych faworytów i mistrzów kategorii.

Film trochę płytki, ale takiej tematyki jeszcze nie widziałem, usnąć nie usnąłem bo nawet ciekawy. Dodatkowo muzyka świetnie zgrywa się z fabułą i klimatem. Film jest ok, ale wolę ambitniejsze :)

Dla odprężenia, trzymającego trochę w napięciu - polecam ;)

(^zizzfizzix:) Określenie "płytki" i "mało ambitny" użyłabym jako ostatnie do tego filmu. Nie pokazuje, tak jak oczekiwalam, magicznej przemiany bohaterów, tylko ich niekończący się tragizm. Ostatnia scena, gdzie twarz zostaje zasłonięta, dosadnie pokazana jest materialna, jedyna rzecz, którą bohater posiadał. Poza tym, jego życie było puste i nic nie warte.
Chociaż samopoczucie mi trochę się obniżyło po tym filmie, to jednak przyznam, że dobry był.

Najciekawsze jest to co dzieje się za kulisami kulis początków amerykańskiego przemysłu porno.
Świetna rola Marka Wahlberga i wg wielu życiowa Reynoldsa, choć on sam miał odmienne zdanie.

Żywiołowość, a może nawet szczeniactwo plus reżyserski talent równie wyjątkowej wielkości, co fajfus głównego bohatera. Nie czuć tego wystudiowania, co w "There will be blood", wszystko jest jakby bardziej swobodne i wdzięczne, podszyte humorem w różnych odcieniach czerni. Świetnie dobrana obsada i świetnie dobrana muzyka, genialnie okropne dialogi i aktorstwo w pornolach. Scenariuszowo - interesujące świadectwo czasów i perwersyjnie dobroduszny portret amerykańskich pornografów i ich społecznej sytuacji w latach 70 i 80. Anderson dogonił Aronofskiego i Kubricka na mojej personalnej liście ulubieńców, a czy będzie z nimi pokojowo koegzystował, czy ich zdetronizuje, to się jeszcze zastanowię.

Po 20 latach film Andersona jest nadal genialny.

duzulek
michuk
bartje
beznazwybez
umbrin
Michalwielkiznawca
MureQ
jakilcz
NikoPL
agryppa