Brüno (2009)

Reżyseria: Larry Charles

Sacha Baron Cohen ("Borat" i "Ali G Indahouse") tym razem wciela się w rolę aüstriackiego prezentera telewizji. Postanawia wyjechać do Stanów, aby zdobyć sławę i stać się najpopularniejszym Austriakiem od czasów Adolfa Hitlera. Adopcja czarnoskórego chłopca, wymienionego na iPoda? Zaciągnięcie się do wojska w mündurze od Dolce&Gabbana? Próba zmiany orientacji seksüalnej na hetero? Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych!

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Film w stylu Borata, czego można było się spodziewać. Cohen bada reakcje i odporność ludzi na jego prowokacje. Film jest też prowokacją samego widza hetero-sek (nie wiem jak odebrali go homosie). Fanom Borata powinien przypaść do gustu mimo gejostwa.

Bruno nie składa się z tak dobrego materiału jak Borat (szczególnie serialowy), nie wszystkie prowokacje udały się w 100%.
Mimo wszystko, po odjęciu "rozrywkowych" momentów, znowu otrzymałem gorzką pigułkę z ludzkich postaw, momentami totalnie i zwykle wulgarnie przerysowanych, a momentami porażających swoim naturalizmem. Szkoda, że akcenty w tym filmie tak mocno osadzone są w rejonach przypodłogowych.
Mimo niższej formy pozostaję fanem pomysłów Mr. Cohena.

Właściwie nie jest to film, tylko bardzo długi, prowokatorski i raczej wulgarny performance. Grozi zmiażdżeniem. Jeśli ktoś oczekuje jakichś walorów kinematograficznych, nie trawi koszarowego humoru albo nie lubi oglądać, jak bliźni robią z siebie durniów, powinien omijać kino z daleka. Oceniłabym in minus, gdyby nie wspaniały pomysł na wywiad z Paulą Abdul (realizacja to już inna rzecz).

Bardzo ciężko jest ocenić ten film. Na pierwszy rzut oka jest to przesycony klozetowym poczuciem humoru, kiczowaty paradokument opierający się na robieniu z ludzi debili. Czy aby na pewno na „robieniu”? Czy Brüno z kogokolwiek, poza sobą, w tym filmie „robi” idiotę? Film o tyle dziwny, że nie jest ani poważny ani lekki. Mnie najbardziej poruszyła scena u Hetero Dave'a.

Dużo bardziej wkurzający od Borata, a zarazem dużo słabszy.

O, to dzięki za ostrzeżenie, nie obejrzę. :-)

Trudno jest go ocenić - niby film, a może raczej kilka skeczy. Szacunek dla Sachy Barona Cohena za determinację i poświęcenie w imię idei obnażania ludzkiej głupoty.

Pomysł doceniam, ale film neguję. Nie ma w sobie nic ze świeżości i co najważniejsze, humoru Borata.

Sachy Barona Cohena nie można nazwać po prostu "komikiem". Jego sztuka jest prowokacją, uderzającą w nasze stereotypy i uprzedzenia. Postać Bruno znałem już wcześniej z Ali G Show, więc zaskoczenia nie było. Ale sam film jest niestety nienajlepszy, scen genialnych jest za mało, a żenująco niesmacznych za dużo. Sachę Barona Cohena zdecydowanie stać na więcej.

Spodziewałem się totalnego kiczu, a wyszło co najmniej dobrze. Naprawdę trzeba być diabelska inteligentnym żeby wymyślić taką głupotę(coś jak Kuba Wojewódzki). Cohen prowokuje, obnaża głupotę światłych Ludzi Zachodu, łamie Tabu, nie idzie za schematem. Scena przesłuchań rodziców po prostu genialna. Mi akurat odpowiada takie poczucie humoru i śmiałem się często, ale raz czy dwa jednak trochę przesadził.Naprawdę świetnie się to ogląda, doskonały przerywnik w pochłanianiu kolejnych ambitnych filmów

Chała do potęgi setnej.

Zostałam fanką. Prowokacje rzeczywiście dobre!

Jedyne co w tym filmie wymaga obejrzenia to końcowa piosenka. Reszta to ja już wolę Jackasy do obiadu.

BlonD1E
Blue2012
bartje
malamadi
GARN
Michalwielkiznawca
msa
msa
KornelNocon
MureQ
suiCid3R