Kapitalizm, moja miłość (2009)

Capitalism: A Love Story
Reżyseria: Michael Moore
Scenariusz:

Michael Moore z typową dla siebie przenikliwością, pasją i odwagą patrzy w oczy nieszczęściu, które dotknęło jego rodaków. Pyta, jak wysoką cenę Ameryka płaci za swoją miłość do kapitalizmu, za afekt, który kiedyś – stanowiąc budulec słynnego „amerykańskiego snu” – wydawał się tak niewinny. Dziś ów sen staje się koszmarem.(americanfilmfestival.pl)

Obsada:

Tym razem mistrz manipulacji M. Moore próbuje wmówić widzowi że zło tkwi w kapitalizmie. Dla mnie głównym problemem który film porusza jest korporacjonizm i efektywność grup nacisku.
Warto obejrzeć "Kapitalizm" chociażby ze względu na archiwalne urywki z Kongresu obrazujące jak lobbing steruje zmianami w prawie i wpływa na finanse państwa.
Spersonalizowana rekomendacja: Film gorąco polecam autorom afery hazardowej, którzy mogliby się niejednego nauczyć od swoich amerykańskich kolegów.

Dużo socjotechniki, ale też dużo humoru i autentycznej społecznej wrażliwości. Przy Yes-Menach Moore wysiada jeśli chodzi o pomysły, za to góruje talentem propagandzisty, nawet jeśli ma słabość do łzawych kawałków. Do kompletu powinnam jeszcze obejrzeć "Doktrynę szoku", co zapewne niebawem uczynię.

Moore chyba nigdy nie przestanie zadziwiać. Każdy jego film jest inny (inaczej zrobiony). Ten pokazuje z humorem takie rzeczy, o jakich z humorem się raczej nie myśli, a robi to w sposób nierażący.

"Nierażący" to jakiś żart, prawda? Po raz kolejny Moore zamieszcza w filmie płaczących ludzi, a potem jeszcze jedzie z workiem na kasę pod bank i to ma być nierażące? Ja lubię go za poczucie humoru i wrażliwość społeczną, ale nie mogę powiedzieć, żeby jego filmy były szczególnie subtelne.

Nie, mnie tu nic nie raziło, aż się zdziwiłam, że Moore tak umie.
Nierażący nie znaczy subtelny. To właśnie też u niego lubię - zero politycznej poprawności.

A co Cię w takim razie wcześniej u Moora raziło, jeśli można spytać? Bo mnie zawsze najbardziej robienie filmów z tezą, dobieranie scen, żeby do tez pasowały i tanie (emocjonalne) chwyty poniżej pasa.

Kto to jest ten Moore?

Taki amerykański lewicujący dokumentalista-propagandzista. Jest gruby, chodzi w czapce bejsbolówce i dostał Złotą Palmę w Cannes za swoj film antybushowski oraz Oscara za film o kulcie broni palnej w USA. :)

Temat ważny, wiele poruszanych problemów również, ale Moore przegina z agitką na całego. Jeśli opiera się argumentację na zderzaniu zdjęć ludzi płaczących po śmierci najbliższej osoby z ujęciem podłego kapitalisty, śmiejącego się i tańczącego na zabawie, to we mnie budzi to efekt przeciwny do zamierzonego. W dodatku w swoim agitacyjnym zapiekleniu Moore po wielokroć sam sobie przeczy. Szkoda, że tym samym tematem nie zajął się jakiś porządny dokumentalista, zamiast tego demagoga.

Jak ktoś chce się wkurwić w sobotni poranek to polecam. Moore jak zwykle przesadza z całą otoczką, dramatyzmem oraz infantylnymi pytaniami. Taki styl. Ja go lubię :) Wkurw z rana gwarantowany.

To powinna byc obowiazkowa pozycja w szkolach. Polityka przedstawiona w sposob dostepny i zrozumialy, dla tych ktorzy stawiaja w niej pierwsze kroki. Prawda, film nasiakniety emocjonalnymi scenami, ale czasem wlasnie tego trzeba zeby sprowokowac dyskusje. Warty obejrzenia!

MRZVA
qwerty123
Sommeil
psubrat
emil
papacott
jango
yyc_wanda
ploki
Announ