Chyba na tym etapie mogę stwierdzić, że mam coś takiego jak "syndrom Pawlikowskiego", czyli film był fenomenalny pod względem technicznym, aczkolwiek brak większych emocji po seansie. Miałem tak z Idą i mam tak z Zimną wojną. Albo tak, albo "syndrom Dunkierki", jeszcze muszę się zastanowić, który termin lepiej oddaje ten stan. Na wstępie zacznijmy od tego, jak estetycznie piękny jest ...
Piękne uczucie – przechadzanie się po canneńskim Pałacu Festiwalowym i wyłuskiwanie z rozmów zagranicznych dziennikarzy wypowiadanego co chwilę z wyraźnym entuzjazmem nazwiska Pawlikowskiego oraz tytułu „Zimna wojna” (tak, po polsku) czasem słysząc jeszcze słowa „polski” i „Polak” w różnych językach. Paweł Pawlikowski znowu to zrobił: zawojował świat. Cudownie, że gdy w końcu doczekaliśmy się polskiego filmu w konkursie głównym, po ...
Wyjątkowo nieudany melodramat, ale pod wieloma względami spełniony film. Znakomity w początkowych etnograficznych partiach, intrygująco gęsty w pokazywaniu powojennej rzeczywistości. Później, im dalej w romans, wytraca energię i z "Dwóch serduszek" pozostaje jedynie "łojojoj".
Wyjątkowo nieudany melodramat, ale pod wieloma względami spełniony film. Znakomity w początkowych etnograficznych partiach, intrygująco gęsty w pokazywaniu powojennej rzeczywistości. Później, im dalej w romans, wytraca energię i z "Dwóch serduszek" pozostaje jedynie "łojojoj".
10/10
Perfekcja reżysersko-operatorska. Wybitne kino artystyczne, jakiego w polskim kinie dawno nie widziałem.
Depresja dedykowana rodzicom.