Drzewa (1995)

Ścinane drzewo padając zabiło człowieka. Od tego czasu w małej miejscowości nad Bałtykiem mnożą się przypadki bezmyślnego niszczenia przyrody, uzasadnione koniecznością obrony przed zagrażającym ludziom zielonym żywiołem. Pod topór idą kolejne pnie. I następny drwal pada ofiarą umierającego olbrzyma. Czyżby samoobrona, a nawet świadomy odwet natury? Mieszkańców miasteczka ogarnia morderczy szał – wypowiadają przyrodzie bezwzględną wojnę. Z siekierami i piłami tłumy wkraczają do pobliskich lasów, pozostawiając po sobie martwą pustynię. Nim padnie ostatnie drzewo, zwracają agresję przeciwko sobie.

Obsada:

Pełna obsada

"Drzewa" są niestraszne, nieśmieszne, zbyt długie, źle nagłośnione, dziwnie zmontowane i sfotografowane tak jakby kamerzysta za punkt honoru postawił sobie obciąc głowę każdemu z aktorów (być może ten zabieg miał na celu wprowadzić do filmu element horroru).

Jestem wstrząśnięta, że na 4 lata przed powstaniem Matrixa jeszcze gdziekolwiek na świecie marnowało się taśmę filmową w tak obrzydliwie amatorski i technicznie żałosny sposób. Niby jest jakiś demoniczny klimacik, ale co z tego, skoro nic nie słychać, a bohaterowie zachowują się, jakby im rozum odebrało. Najgorsze, że jest w tym wszystkim jakaś pomysłowość realizacyjna, którą bardzo starannie zmarnowano. Masakra, nie tylko drzew.

inheracil
wojtekacz
Esme
michuk
olamus