Rodzina (2010)
Ditte pochodzi ze znanej rodziny piekarzy Rheinwaldsów. Lubi być w ruchu i jest właścicielką galerii sztuki. Kiedy dostaje wymarzoną pracę w Nowym Jorku, postanawia przeprowadzić się wraz ze swoim chłopakiem Peterem. Przyszłość jest jasna, życie jest proste i pełne radości. Nagle jednak charyzmatyczny ojciec Ditte, Rikard, piekarz i dostawca królewskiego dworu, zostaje dotknięty ciężką chorobą.
Ditte odwołuje przeprowadzkę do Nowego Jorku, aby być z ojcem. Jej własny sposób na życie wisi na włosku. Rikard chce, aby zajęła jego miejsce w rodzinie i firmie Rheinwaldsów, zaś Peter ciągnie ją w przeciwnym kierunku, aby nie porzucała ich wspólnych marzeń.
Film jest opowieścią o roli każdego z nas w naszych rodzinach, o miłości i umiejętności kierowania swoim losem. To również historia o tym, w jaki sposób nasi rodzice wprowadzili nas w dorosłość, i co właściwie należałoby począć z tym „dorosłym” życiem. (opis dystrybutora)
Obsada:
- Pilou Asbæk Peter
- Jesper Christensen Rikard Rheinwald
- Lene Maria Christensen Ditte
- Anne Louise Hassing Sanne
- Coco Hjardemaal Line
- Gustav Fischer Kjærulff Vimmer
- Line Kruse Chrisser
Zwiastun:
Wyróżniona recenzja:
Z rodziną dobrze na zdjęciu?
Ditte nie miała wyboru - urodziła się w rodzinie Rheinwaldsów. Firma doskonale prosperuje, wszak ich wypiekami raczy się królewski dwór. Wszystkie procedury, receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie. Ale czy Rheinwaldsowie mają recepturę na udane życie? Wszystko szło zgodnie z planem: kariery, wyjazdy, udane życie towarzyskie. Do momentu, w którym dowiadujemy się, iż pełen energii i charyzmy ojciec Ditte, Rikard ...
Mocny, fajnie nakręcony, mimo tematyki niesprzyjającej artystycznemu kamerowaniu. Tak powinny były wyglądać 33 sceny z życia "Szumowskiej". Ale brak nagród w Berlinie nie dziwi. To po prostu solidny film. Bardzo solidny. Aktorsko wręcz wybitny. Ale w żadnym stopniu nowatorski.
Mocne psychokino z dobrymi rolami aktorskimi. Można by go podawać za przykład w podręcznikach do kręcenia kina psychologicznego. Ale nie jest tak dobry jak "Książę przypływów", czekałam na coś więcej.