Equilibrium (2002)

Reżyseria: Kurt Wimmer
Scenariusz:

W państwie Libria zawsze panuje pokój między ludźmi. Zasady funkcjonowania systemu libriańskiego są proste. Jeżeli będziesz się cieszyć - trafisz do aresztu. Jeśli będziesz płakać - przedstawiciele prawa wezmą się za ciebie. Jeżeli przeczytasz zakazaną książką lub choć spojrzysz na przemycony obraz - popełnisz poważne wykroczenie. A jeśli zapomnisz zażyć swoich leków - zginiesz. Tak wygląda szokujący, futurystyczny świat "Equilibrium". Jego fabułę osadzono w przyszłości, w której zakazano wszelkich przejawów emocji, ponieważ uznano, iż stanowią one źródło przestępstw i wojen. Aby spokój nie uległ zachwianiu, ludność musi codziennie zażywać dawkę Proziumu, potężnego medykamentu, który całkowicie zabija emocje, powodując u wszystkich jednakowy stan odczuwania. Jeżeli odmówisz przyjęcia "lekarstwa", specjalny oddział policji, wyszkolony niczym wojownicy ninja w unikalnych technikach zabijania, wyruszy na polowanie.
Do tej pory, wysoko postawiony urzędnik państwowy John Preston (Christian Bale) wierzył w system i podtrzymywał go przy życiu pełniąc funkcję doskonale wyszkolonego 'kapłana', wyszukującego i eliminującego tych, którzy nie zażywają swoich porcji leku. Jednakże pewnego razu sam pomija dawkę Proziumu - i odkrywa nowy niezwykły świat pełen różnych wrażeń, co daje mu siłę do walki o wolność.

Obsada:

Pełna obsada

Film science-fiction, za którym to gatunkiem nie przepadam, ale niosący z sobą przesłanie bardzo wyraźne. Skłaniający do przemyśleń.

Mieszanka 1984, Matrix'a, Ucieczki Logana i Fahrenheit 451 (1966). Czy udany? Poważna rola Bale'a i trochę teatralna rzeczywistość. O dziwo daje radę.

Świetny pomysł, zaczął się jak naprawdę wybitny film science fiction i... w pewnym momencie jakby nie starczyło producentom budżetu, a reżyserowi zapału. Fajny klimat, ale druga część filmu totalnie załamująca i stąd ocena.

Przede wszystkim muszę przyznać iż Bale jak zwykle sprawdził się w swojej roli. Nie wiem jak to jest, że obojętnie jaki film bym nie obejrzał z jego udziałem to podoba mi się. Fabuła filmu jest ciekawa i wciąga, skłania do myślenia, a nie tylko bezmyślnego oglądania. Całość jest dobrze wykonana.

Tłum pozbawiony uczuć wiwatuje wzruszony na cześć pozbawionego uczuć Wielkiego Ojca, który właśnie uniósł się w płomiennej, wzniosłej przemowie... Kanwa fabuły nielogiczna i niekonsekwentna. Plus za ujęcia. Dużo w tym filmie Matrixa, Bonda i Terminatora...

@habdank
Ależ to jest bardzo logiczne! Jak wiemy elity dyktatury, ci, którzy rządzą, są zawsze uprzywilejowani, nie dla nich razowy kawałek chleba jak dla innych - dlatego Ojciec chemii nie przyjmował, to pewne. Taki Bóg ;)

Może śmiało konkurować z Matrixem.

Za bardzo mi to Matrixa przypominało, zwłaszcza w scenach walki.

Wciągający film, całkiem nieźle zagrany. Pomimo pozornie błahej fabuły, daje do myślenia.

Pozostaje w pamięci jeszcze długi czas...

Jesteś zły na zbyt wysoką moją ocenę?
Zapraszam do Librii, tam nie ma takich problemów ;)

Może mogłoby być ciekawie - w pomyśle tkwi jakiś potencjał. Niestety Wimmer to nie Wachowscy. Efekty specjalne, zdjęcia i wizualny rozmach nie umywają się do "Matrix", natomiast wizję państwa totalitarnego w konwencji lekko SF znacznie lepiej rozegrano w "V jak vendetta". Niewykorzystane możliwości, patos i bezmyślna sieczka. Żal patrzeć.

Bez butelki piwa i torby gryziów nie da rady. Estetyczny złomot.

Gdyby ktoś nas zapytał, czy chcielibyśmy świata bez wojen, to na pewno powiedzielibyśmy, że tak. W futurystycznym filmie Kurta Wimmera nie ma wojen, ale nie ma też miejsca dla emocji - czy na pewno tego byśmy chcieli? Nie - a przynajmniej takie wnioski nasuwają się po obejrzeniu "Equilibrium".

3 lata po Matrix wypuścić taki chłam, to trzeba mieć tupet. I do tego w takiej obsadzie...

Jest to recenzja, z którą po prostu zgodzić się nie mogę... Equilibrium dostarczyło mi znacznie więcej rozrywki niż Matrix. Dodatkowo w ciekawy sposób opowiada o ciekawym problemie.

Zadziwiające jak wiele emocji budzi ten film i jak skrajne recenzje zbiera. Dla mnie to też gniot jakich mało. To jeden z tych filmów, które obiecywały wiele a okazały się napompowaną wydmuszką. Ciekawy pomysł i niesamowity klimat post-apokaliptycznego świata i... żenująca fabuła, która schodzi na zupełne dno im dłużej oglądamy film. Zaprzepaszczona szansa na dzieło kultowe -- tego nie lubię najbardziej i stąd tak niskie oceny (moje i zapewne wielu innych Filmasterów).

Najlepsza jest ta scenografia z tektury.

"Zadziwiające jak wiele emocji budzi ten film i jak skrajne recenzje zbiera."

Nie budzi, tylko zakazuje. :)

A tak na serio, to film zbierający skrajne recenzje jest filmem, który należy samemu obejrzeć, żeby sobie wyrobić o nim zdanie. Jak dla mnie, liczy się to in plus.

PS. Czy istnieje możliwość sprawdzenia, jakie filmy z bazy Filmastera odznaczają się największym "rozrzutem ocen" (wariancją tudzież odchyleniem standardowym ocen, dla matematycznie zorientowanych :))?

Nie ma ale jest plan, żeby było. Dyskusja tu: Nowy parametr filmu.

Dużo lepszy niż dwie ostatnie części Matrixa, dobry pomysł i aktorstwo, wciąga

Czy pomysł taki dobry, to nie wiem, na pewno nowy nie był. Zgadzam się z tym, że lepszy niż 2 ostatnie matrixy. No i ta twarz Emily Watson przed śmiercią to główna rzecz, która została mi po tym filmie.

Fascynują mnie takie filmy: z monumentalnymi ambicjami, które chwieją się jednakże w warsztatowych posadach, osuwają powoli w przepaść kiczu, lecz mimo wszystko wychodzą ze starcia z gatunkiem zwycięsko. Ba! Dziesięć lat temu, gdy kino spod znaku łubudu kręciło mnie bardziej, uznałem nawet „Equilibrium” za film lepszy – w swojej lidze! – od „Obywatela Kane'a” (sic!). Zaimponował mi podówczas montaż, zimmerowska muzyka (choć tym razem nie samego Hansa Zimmera, tylko jego wieloletniego współpracownika) oraz kamienna facjata Christophera Bale'a, który doskonale zrozumiał, o co chodzi w roli. I pod tymi względami nic się nie zmieniło. Owszem, im bliżej końca, tym bardziej skróty scenariuszowe testują moją cierpliwość i mięśnie ramion rwące się do góry w geście odwieszenia niewiary. Niemniej, „Equilibrium” przeszczepił w matriksową estetykę i futurystyczną scenerię dystopijne pomysły Orwella (skrajny totalitaryzm) oraz Huxleya (kontrola emocji). Dziesięć lat minęło, a ja ponownie to kupuję.

Chyba muszę sobie odświeżyć Equilibrium, bo szykuje się niezła wojenka o niego :). Póki co zdecydowanie uważam go za świetny film, ale moim główny problemem jest to, że oglądałam go nie znając Matrixa.

@bjag ależ proszę Cię. Cały ten architektoniczny socreal nie miał w sobie ani krzty polotu, podobnie jak walenie widza po głowie sceną palenia Mony Lisy (ten reżim to Zuo, skoro pali arcydzieła).

Pomijam chwilowo fakt, że sam pomysł pozbawiania ludzi emocji za pomocą jakiegoś leku jest podejrzany. Jeśli jest to część polityki państwa, spokojnie można poszatkować każdemu nowo narodzonemu obywatelowi odpowiednie części mózgu i problem będzie permanentnie rozwiązany.

Stylistyka nie była w całości zimna - kiedy pojawiały się osoby odczuwające emocje lub też odczuwał je sam główny bohater, wkraczały pomarańcze i czerwienie, co mi się akurat dość podobało.

I jeszcze coś. Przemiana głównego bohatera, bardzo trudna rzecz do sfilmowania, zważywszy na to, jak była subtelna, została pokazana niezdarnie, łopatologicznie, a z psychologicznego punktu widzenia także mało wiarygodnie. Niby dlaczego nowo nabyta empatia miałaby odnosić się tylko do innych osób odczuwających emocje i słodkich zwierzątek? Zabijanie tuzinów strażników to niby jest w porządku?

Można by z tego filmu coś zrobić tylko pod warunkiem postawienia właśnie na aspekty psychologiczne, bo to mogłoby być tu fascynujące. A postawiono na sieczkę. :-/

@Esme

Po pierwsze, zgadzam się w zupełności, że "Equilibrium" nie przypadnie do gustu każdemu. Ba, jestem nawet w stanie zgodzić się, że "obiektywnie" ten film jest słaby (ale patrz przedostatni akapit poniżej). Od czasu do czasu mam tak jednak, że czuję się, z bliżej niesprecyzowanego powodu, całkowicie kupiony przez właśnie taki film. Kiedyś był to "Pocałunek smoka", potem "Equilibrium", niedawno "Prawo zemsty" (scenariusz do dwóch ostatnich pisał ten sam człowiek, ciekawe, czy to przypadek...).

"Cały ten architektoniczny socreal nie miał w sobie ani krzty polotu, "

Przez polot rozumiem tu wartką akcją połączoną z ponurym założeniem fabularnym, ale miałem tylko 500 znaków, więc musiałem zastosować skrót myślowy. :)

"Jeśli jest to część polityki państwa, spokojnie można poszatkować każdemu nowo narodzonemu obywatelowi odpowiednie części mózgu i problem będzie permanentnie rozwiązany."

Może odpowiednia technologia jeszcze nie istniała?

"I jeszcze coś. Przemiana głównego bohatera, bardzo trudna rzecz do sfilmowania, zważywszy na to, jak była subtelna, została pokazana niezdarnie, łopatologicznie, a z psychologicznego punktu widzenia także mało wiarygodnie."

No proszę Cię, co z tego, skoro to był BALE, i to w dodatku Bale u szczytu formy. :) (Po obejrzeniu "Mrocznego Rycerza" i "Terminatora: Ocalenia" mam wrażenie, że Bale ostatnio zalicza tej formy zniżkę).

"Można by z tego filmu coś zrobić tylko pod warunkiem postawienia właśnie na aspekty psychologiczne, bo to mogłoby być tu fascynujące. A postawiono na sieczkę. :-/"

Rozumiem, że oceniasz "Equilibrium" jako psychologiczne sf, któremu się nie udało. Ja natomiast oceniam film Wimmera jako kino akcji wykorzystujące sztafaż psychologicznego sf tylko jako fabularny pretekst. I w tym konkretnym przypadku takie podejście bardzomisię.

I powtórzę: Muzyka Badelta to jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych ever, jakie znam. Ona sama winduje ocenę o 1-2 oczka w górę.

@bjag
Każdy chyba ma parę takich filmów, w których coś widzi i które uwielbia, chociaż inni się temu dziwią :)
Lubię Bale'a - co prawda wg mnie szczytową formę to on prędzej pokazał w "American Psycho" czy "Prestiżu", ale uprzyjemnił mi trochę oglądanie "Equilibrium".

Rozumiem, że oceniasz "Equilibrium" jako psychologiczne sf, któremu się nie udało.

Tak właśnie, jakoś bardziej mi do tego pomysłu pasowało psychologiczne SF i zrobienie filmu akcji wydało mi się zaprzepaszczeniem szansy. Całkiem subiektywnie.
Muzyki jakoś nie zapamiętałam. Dziwna rzecz, bo na ogół zwracam na nią uwagę. Muszę jej gdzieś poszukać, bo jednak oglądanie drugi raz tego filmu, żeby posłuchać, to dla mnie hardkor.

@Esme
"sam pomysł pozbawiania ludzi emocji za pomocą jakiegoś leku jest podejrzany. Jeśli jest to część polityki państwa, spokojnie można poszatkować każdemu nowo narodzonemu obywatelowi odpowiednie części mózgu i problem będzie permanentnie rozwiązany"
- wygodniej, taniej i bezpieczniej podać lek, niż robić zaraz operację, każdy lekarz to powie, w każdym systemie, który opłaca takie rzeczy z budżetu ;)
A może miało to właśnie nie być na zawsze? Przynajmniej dla dobra filmu ;)

"Niby dlaczego nowo nabyta empatia miałaby odnosić się tylko do innych osób odczuwających emocje i słodkich zwierzątek? Zabijanie tuzinów strażników to niby jest w porządku?"
- to proste - sumienie, tak to działa ;)
Czy wielu było szkoda Saddama Husajna, kiedy oglądali jak wykonywano na nim wyrok? To taaakie ludzkie...

Rzeczywiście, ja także wolałabym, żeby poszło to wszystko w bardziej psychologicznym kierunku, subtelniejszej przemiany. Klimat ok, jest też o czym pomyśleć, a Matrixa w ogóle mi nie przypomina ten film.
Wolę jednak i tak Fahrenheit 451.

Taniej jest podawać lek przez całe życie pacjenta niż zrobić jednorazową operację? Wygodniej jest ryzykować, że pacjent przestanie brać leki niż od razu załatwić problem? Przypuszczam że wątpię. A jeśli miało to być odwracalne, a jednocześnie każdy miał obowiązkowo ten lek przyjmować, nie lepiej dodać go do wody pitnej, rozpylić w powietrzu, wszczepiać obywatelom pompy jak do insuliny czy w ogóle przyjąć jakiś model, który zapewnia większe szanse na sukces, niż karanie za niewzięcie pigułki w domowym zaciszu? Jak państwo chce opanować epidemię, wprowadza obowiązkowe szczepienia w zakładach opieki zdrowotnej, a nie daje strzykawkę do domowego użytku. Takie rozwiązanie jak w tym filmie to oczywiste plot device.

Śmierć człowieka rzadko jest widokiem obojętnym dla kogoś, kto odczuwa empatię. Tak mi się wydaje. Ale gdyby Bale sądził tak jak ja, byłoby strasznie dużo hamletyzowania, a strasznie mało akcji. :)

Myślałam, że pisałam trochę z przymrużeniem oka ;)

Pisałam też z naszej perspektywy, naszego tu i teraz (Polska, ministerstwo zdrowia i NFZ ;) i tak, taniej jest i bezpieczniej przepisywać leki, niż operować. Ale z historii wiemy co innego, fakt (ludzi u nas mnogo itp.). Może też być jeszcze "taniej", jak w Korei Pn, piguł nie potrzeba wcale. Czytam sobie teraz z przerwami "Nowy wspaniały świat" i tu też są używki w roli wspomagającej, ale też dużo dużo więcej zabiegów i umizgów, tak więc nie wiem już sama.

I okrutny Pan Bóg dał wolną wolę ludziom ;) a to w końcu tylko film, albo aż - plot device, ok, nie napisałam też tu czegoś w tym sensie? Do przemyśleń wg mnie musiało jakoś tak to być zrobione, nie ma co się więc obrażać na niekonsekwencje. Fiolki są symboliczne po prostu, dla mnie to mało istotne, ważniejsze motywy tu są.

Czyli nie wyłapałam zawoalowanej publicystyki, zawoalowanego humoru i zawoalowanego wezwania do wyluzowania się. Słabo ze mną ostatnio.
"Nowy wspaniały świat" jest poniekąd o czymś podobnym co "Equilibrium", a więc można mądrzej i lepiej na ten temat. Inna sprawa, że reżim w jednym z moich ulubionych filmów, "Dark City", jest jeszcze głupszy, więc już się nie czepiam.

Niee, nie miało być tak ostro, nic zawoalowanego, ani nic z tych rzeczy :( Tylko że jeśli nawet ci się spodoba jakiś film, czy książka, a tu nagle czytasz, że ktoś te dziełka punktuje, a w najlepszym razie kpi sobie z oczywistych może ich braków ;) to jak można zareagować? Tylko z przymrużeniem oka ;)

"Dark City" nie znam, ale okazuje się, że mam na liście życzeń. "Equilibrium" jest takie sobie, ale lubię aktora.
Jeszcze mi się teraz skojarzył "Raport mniejszości", ale to jednak inna bajka.
Nie wiedziałam tylko, że jest też film http://filmaster.pl/film/brave-new-world/ !

Spoko, peace. :)
"Raport" lubię, to chyba moje ulubione SF z bieganiem oprócz Matrixa. O ekranizacji "Nowego wspaniałego" nie wiedziałam, ale sądząc po ocenie na IMDB (5.1) zasłużenie... To chyba trudna książka do przeniesienia na ekran.

Fantastyczne kino SCI-FI

BlonD1E
kocio
z0rin
JustynaMajewska
patrycja76
Konfucjusz70
Rapturer
MariuszKicinski
Karinka28
Zqmbohemianw