Pozdrowienia z Paryża (2010)

From Paris with Love
Reżyseria: Pierre Morel
Scenariusz: ,

Kiedy Charlie Wax (John Travolta) pojawi się w Paryżu, nic nie będzie jak dawniej. Łysy i napakowany agent CIA nie uznaje kompromisów i nie wie, co to litość. Kocha swoją robotę, a podczas misji z twarzy nie schodzi mu uśmiech. James (Jonathan Rhys Meyers) to kompletne przeciwieństwo Charliego. Zostają przydzieleni jako partnerzy do tego samego zadania. W ciągu najbliższych czterdziestu ośmiu godzin James będzie musiał bardzo szybko polubić pracę ze swoim nowym partnerem. Albo się dogadają, albo zginą. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Całkiem fajny film o całkiem fajnych dwóch agentach, z których jeden jest fajny, a drugi też fajny.
Fajnie się ten film ogląda, a dużo przy nim śmiechu. Zresztą dowcip też ogólnie jest fajny, chociaż jest bardzo nierówny - zdarzają się żarty mało i dość błyskotliwe.
Fabuła jest fajna, miejscami przewidywalna, ale wciąga.
Na zdecydowany plus żart Travolty odnoszący się do jego wcześniejszej roli w lepszym filmie.
Taki Besson, żeby sobie wrzucić na luz.

Besson chyba był tu tylko producentem, nie napisał nawet scenariusza, jedynie wymyślił zarys historii.

Ano, film jest "based on story by Luc Besson" bodajże, o ile dobrze pamiętam napisy końcowe. Ale jego rękę widać. ;)

Obejrzałem to dziś przypadkiem. O ile przypadkiem można coś obejrzeć w kinie. No ale:

Taki Besson, żeby sobie wrzucić na luz.

z tym się zgodzić nie mogę. Na tym filmie zdecydowanie się nie wyluzowałem. Wręcz przeciwnie -- byłem dość spięty, a nawał trupów nie pozwolił mi się zrelaksować. Nie mam nic przeciwko trupom w filmach Tarantino. Tu jednak wszystko było dość na serio (mimo dowcipnych, przynajmniej w założeniu, przerywników). Za dużo było tego strzelania, napięcia, żeby móc powiedzieć, że to taki film na którym można sobie wrzucić na luz. No chyba, że ogląda się taki action-porn często i dopada człowieka znieczulica. Ja nie jestem przyzwyczajony do tego typu kina i stąd może inna reakcja.

Ja nie oglądam często filmów, gdzie trup ściele się gęsto (i nie czuję, jak rymuję :P ). Ostatni tego typu obraz, na którym byłem w kinie to Inglorious Basterds. Pomimo to na From Paris with Love bawiłem się przednio - uśmiech nie schodził mi z twarzy. Sposób, w jaki go zrealizowano sprawił, że jedną z najbardziej mnie śmieszących scen była ta przedstawiająca kolację "w czwórkę". Kolejne dziury w głowach powodowały śmiech, a pościg na autostradzie przyniósł wręcz niekontrolowany atak wesołości.
Cóż, de gustibus, etc. :)

Ha, no dla mnie właśnie Inglourious Basterds zdecydowanie nie jest filmem porównywalnym do From Paris with Love. W tym pierwszym przemoc była (może poza pierwszą sceną) umowna - nawet w masakrze w kinie wiadomo było, że to jaja. W tym drugim sceny zabijania pokazane były jak w typowej sensacji, nie były wzięte w cudzysłów. Przez to czułem się przez nie mocno przytłoczony - szczególnie w scenie w chińskiej restauracji oraz w siedzibie handlarzy kokainą.

[spolier] Scena kolacji była bardzo dobra, ładnie zbudowane napięcie i niespodziewany strzał w czoło. Ładnie pokazana została też zdrada narzeczonej głównego bohatera. W ogóle w drugiej części filmu mniej było zabijania, a więcej jakiejś tam "psychologii", przez co bardziej ona do mnie przemówiła.

Nie zmienia to jednak faktu, że nie przepadam za takimi filmami, gdzie głównie herosi są jak Rambo, a mordowani przez nich ludzie jak chodzące manekiny. Z tego typu filmów akcji szydzi m.in. Haneke pytając jak bardzo potrafimy się znieczulić. Ja we From Paris with Love nie potrafiłem, mimo ewidentnie komediowych wątków wplecionych między fabułę. I mimo fajnego nawiązania do Pulp Fiction, widać, że tego filmu nie zrobił Tarantino, tylko specjalista od głupawych sensacji. Ładnie zrealizowanych technicznie, ale jednak tylko głupawych sensacji.

Sprawnie zrealizowany film sensacyjny miejscami przechodzący w action-porn. Co niespodziewane, bardzo dobre zdjęcia i świetny montaż. Co spodziewane, całość dość przewidywalna, ale na szczęście bez ślepego podążania za schematem i z jednym dobrym twistem. Przez pierwszą część czułem się gwałcony nawałem trupów i przerostem formy nad treścią, potem było ciekawiej. Jeśli kochasz kino akcji, dodaj spokojnie, 2-3 punkty. Ja nie kocham, a na film poszedłem przypadkiem - zabrakło biletów na The Room.

Film no ok. Ciężko mi się wypowiadać w temacie kina sensacyjnego, ale był zabawny momentami, był na pewno rozrywkowy i nie nudziłam się podczas seansu, więc 4. Zobaczyć drugi raz bym nie zobaczyła, wybrałabym zamiast From Paris with Love, The Book of Eli, ale było minęło. Myślę, że to w porządku film sensacyjny.

Standardowy schemat - dwóch agentów o przeciwstawnym charakterze... standardowy scenariusz, ale z ładnymi zwrotami akcji. Świetna gra Travolty, nie gorsza Meyersa. Ciągłe napięcie i pogoń, okraszone humorem, nie zawsze wysublimowanym, ale potrafiącym wywołać dziki śmiech.

Przyzwoity film akcji, w sam raz, kiedy masz ochotę na coś lżejszego.

Ciekawy, szybki film pozwalający się rozerwać.
Ponieważ jest to chodliwy temat, to warto zestawić dwójkę z pozoru odmiennych bohaterów, którzy będą na siebie w ten czy inny sposób oddziaływać.

To jest komedia, czy to wyszła komedia?

bartje
niebieskiptak
Mikser
MureQ
stivo
jakilcz
qwerty123
PedroPT
pajestka
FoolCanBeKing