Hakerzy (1995)

Hackers
Reżyseria: Iain Softley
Scenariusz:

Cereal, Killer, Phantom Phreak, Crash Override... jeśli dostrzeżecie ich wizerunki na monitorze swego komputera - możecie być pewni, że zostaliście ofiarami hakera. Zero Cool, którego prawdziwe nazwisko brzmi Dade Murphy, stał się prawdziwą legendą - nie mającym sobie równych wśród entuzjastów komputera. Osobiście włamał się do systemu komputerowego okalającego siecią całą Wall Street - powodując fizyczne uszkodzenia 1507 urządzeń, wywołując przy tym nieopisany chaos w kręgach finansowych na całym świecie. 11 letni zaledwie Dede został "otoczony opieką" sądu i FBI; oto dopilnowano, aby chłopiec, do uzyskania pełnoletności, nie mógł korzystać z wyzwalających w nim radość, emocje i podniecających zmysły - urządzeń.

Jedynym sprzętem wyposażonym w klawisze, którym mógł się posługiwać w czasie owych "siedmiu chudych lat" - był aparat telefoniczny. Pozbawiony swej największej pasji, Dade wiódł życie "nieszczęsnego banity", aż do swych 18 urodzin, kiedy to bez opamiętania rzucił się w odmęty cyberprzestrzeni. Acid Burn jest posiadaczem unikatowej, potężnej wersji laptopa, dzięki któremu w trakcie zaledwie nanosekundy przesyła wzdłuż potężnej magistrali całe pakiety gigantycznych informacji.

Zero Cool poznaje Acid Burna - dochodzi do prawdziwej burzy - wręcz "eksplozji ustrojów". I kiedy okazuje się, iż Burn jest dziewczyną o imieniu Kate Libby, ta swoista rywalizacja wiedzy i... płci od tego czasu przenosi się na płytę twardego dysku; dotyka najczulszych miejsc systemu komputerowego; ociera się o najdrobniejszą drobinę krzemu; wszystkie możliwe do opanowania dane przetaczają się przez system - natrętnie i drapieżnie wkraczając we wszystkie możliwe do osiągnięcia obszary docelowe zbiorów...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Udany film o hakerach. Szybka akcja, czasem dobre teksty. Głównie jednak dla młodzieży.

Film fajny ale muza pierwsza klasa!

W mojej prywatnej hierarchii stoi na samym szczycie. Uwielbiam go za 2 rzeczy: hakerstwa nie sprowadza do odgadywania imienia psa, które jest hasłem konta prezesa oraz za genialne wizualizacje włamów doprawione obłędnym podkładem dźwiękowym. Jeden z filmów który mnie ukształtował, przez niego robię to co robię.

Takie wpisy sprawiają, że żałuję, iż pierwszy film, który mnie naprawdę zachwycił nie dotyczył jakiegoś porządnego, dochodowego zajęcia. Niestety było to "Wszystko o mojej matce", a w reszcie moich ulubionych filmów też nie widzę pracy dla siebie. Przepraszam za ten wpis, ale właśnie sobie uświadomiłem, że gdyby to u mnie też tak działało to miałbym ciekawy wachlarz zawodów: cesarz Chin, jezuita, muzyk przebrany za kobietę, naciągacz, gwiazda podrzędnego kabaretu. :D

Ja zostałabym przewodnikiem po strefie nawiedzonej przez kosmitów (brak popytu), psychodelicznym amerykańskim żołnierzem lub krzyżowcem (niedzisiejsze). Najbardziej praktyczne co udaje mi się wygrzebać z ulubionych filmów to iluzjonista albo paranoidalny matematyk.

Ciekawa jestem, na ile częste są takie życiowe inspiracje filmem. Czy ktoś kiedyś został boyem hotelowym po obejrzeniu "Czterech pokoi"? :)

Ja byłbym chudym sześćdziesięciolatkiem z boskim poczuciem humoru, głęboką depresją i żoną, która co i rusz wciągałaby mnie w jakieś śledztwo dotyczące podejrzanych sąsiadów ;)

avrewska
JoannaChmiel
GARN
matadu
MureQ
asthmar
PiotrKowalski
PedroPT
Szamanka
Lamia