Herkules (1997)

Hercules
Reżyseria: Ron Clements, John Musker

Bajka Walta Disneya o mitach.
Zeus i Hera świętują narodziny Herkulesa - ich jedynego potomka. Na przyjęcie niespodziewanie przybywa brat Zeusa - Hades, Pan Podziemi. Szyderczo wyśmiany pragnie zemsty- wysyła swoich pomocników w celu zabicia małego. Na nieszczęście Hadesa "robota" zostaje źle wykonana, a Herkules zostaje podrzucony śmiertelnikom, a sam Pan Podziemi nie wie o tym. Za kilka lat, kiedy Herkules jest już młodzieńcem odchodzi od rodziny, aby poznać prawdę o sobie. Poznaje Philla, który zgadza się wytrenować go na prawdziwego bohatera. Wtedy w jego życiu pojawia się piękna Meg - współpracownica Hadesa, który szykuje się już na walkę uwalniając groźnych Tytanów...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Z greckim mitem to to ma tyle wspólnego, co Rambo z wojną w Wietnamie. Takiego pokaleczenia oryginalnej historii to dawno nie widziałam (Herkules synem Hery???). Jeśli oddzielimy film od mitologii dostaniemy przeciętną bajkę. Disney bywał i wcześniej i później w dużo lepszej kondycji

Całkiem udana wariacja na temat Herkulesa potraktowana z przymrozeniem oka oraz z charakterystycznym dla Disneya urokiem.

Kolejny film, który powinnam była obejrzeć 15 lat temu. Dziś nie zachwyca. Ot, banał, blaga (z mitologią nie ma to absolutnie nic wspólnego, no chyba że część imion), marazm, suchary i wycie (gdybym wiedziała, że bajka jest w dużej mierze zawodzona - czytaj: śpiewana, choć ja bym tak tego nie nazwała - pewnie nie zdecydowałabym się na jej odpalenie). Hades to słodziak, ale nie jest w stanie wywindować oceny w pojedynkę. Czy zapamiętam ten film? Przypuszczam, że wątpię.

Widziałaś polską wersję? Może ja mam spaczony gust, ale bardzo lubię piosenki z tego filmu i chyba nie jest to powodowane li tylko sentymentem.

Owszem, piosenki były wyte po polsku. W oryginale brzmią lepiej?

Po polsku też brzmią dobrze. No nie wiem, mnie się podoba chór Muz, śpiewający mocno nieortodoksyjną wersję mitologii :)

Mnie tam chyba było obojętne, co śpiewają. Nie moje klimaty muzyczne. Sam musical lubię zresztą warunkowo. :)

Też lubię te piosenki (poza tą tego kozła-mentora, jak uczy Herkulesa. Jest tragiczna), ale wiem dokładnie dlaczego - to było moje pierwsze zetknięcie z czymś ocierającym się o gospel, a sam gospel bardzo mi się podoba. Natomiast co do fabuły się zgadzam, słabizna, tylko Hades daje radę. Ktoś kiedyś zauważył (chyba Nostalgia Critic), że próbowali powtórzyć sukces Aladyna - żarty nawiązujące do współczesności itp. Tyle że Aladyn miał poza tym dobre postaci i fajną historię.

O! "Aladyn" to całkiem dobry pomysł. Dzięki za polecankę. :)

Odkąd poznałam Wonder Woman, rozwalanie mitów greckich nie rusza mnie już tak, jak kiedyś. W ogóle zresztą nic mnie w tym filmie nie rusza, chociaż ma swoje dobre momenty (śpiewające Muzy) i postaci (Hades i Meg). Może dlatego, że sami scenarzyści nie wiedzą, co to ma być. Przypomina niby trochę film o sportowcu, ale trochę to jest też film o osobie, która Szuka Swojego Miejsca w Świecie (a to wyszło lepiej w późniejszym "Tarzanie"), no i jeszcze na dokładkę romas i ratowanie Olimpu. Trochę tego za dużo. Nie wiem, jak można było to spieprzyć, ale się udało.

verdiana
siaczex
ala2004
asthmar
Nietutejszy
MRZVA
Eurymedusa
Arbutrons
nikanika
angelgirl