Idź i patrz (1985)

Idi i smotri
Reżyseria: Elem Klimov

Białoruś 1943 rok. Kilkunastoletni Flora przyłącza się do oddziału partyzanckiego, gdzie poznaje rówieśniczkę Głaszę, w której się zakochuje. Podczas ataku Niemców, partyzanci rozpraszają się i chłopiec ucieka do rodzinnej wioski. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Najbardziej przerażający film jaki widziałem? Należy jednak zaznaczyć, że Armia Czerwona nie była dla Niemców łaskawsza gdy wkraczała na ich terytorium. W czasie zajmowania terenów zamieszkanych w większości przez Niemców 2 miliony kobiet zostało zgwałconych przez czerwonoarmistów, i po wojnie urodziło się w Niemczech 200 tysięcy mieszanych, rosyjsko-niemieckich dzieci.

No tak, ale nijak nie usprawiedliwia to bestialstwa Niemców, szczególnie, że miało miejsce wcześniej... I mimo wszystko zachowanie Armii Czerwonej nie miało w tym przypadku znamion ludobójstwa. Tylko nie wchodźmy tu, błagam, w dyskusję o definicję ludobójstwa ;)

jak w Sejmie? :) owszem, nie miało, ale należy pamiętać że film został nakręcony w 1985 roku w ZSRR i ma na sobie pewne znamiona "starego systemu".

Bardzo mocny film tworzący mistrzowski nastrój grozy i nieszczęść wojny. Tylko dla widzów o mocnych nerwach.

Przerażający obraz wojny, widzianej oczami chłopca. Tytuł filmu pochodzi z Apokalipsy Św. Jana i właśnie taki apokaliptyczny obraz tu oglądamy. Wstrząsający.

Rzadko daję dziesiątke, ale ten film na to zasługuje. Zwracam uwagę na mistrzowsko zrealizowaną ścieżkę dźwiękową. Często słyszymy to co słyszy Flora. Kiedy chłopak przeżywa traumę traci słuch na chwilę, albo odgłosy otoczenia zlewają się, nie można odróżnić pojedynczych dźwięków. Doskonale pozwala to "wejść" w film.

Dante i Goya zacmokaliby z uznaniem, gdyby dane im było obejrzeć "Idź i patrz". Bardzo dobry film, ale też ogromnie męczący, między innymi dlatego, że jest głośny i bez litości atakuje kakofonią dźwięków. Trudno się po nim pozbierać, więc radzę zarezerwować sobie godzinkę czasu wolnego po projekcji. Dla nieustraszonych.

Cholera, nie przeczytałem tego i zarezerwowałem sobie tuż po Idź i patrz drugi 3-godzinny film rosyjski na Sputniku. Nie wiem jak to przetrwam.

Wg mnie najlepszy film w historii kina. Absolutne arcydzieło. Obejrzałem go rok temu i ciągle o nim myślę, te obrazy (i dźwięki) potrafią się mocno wryć w pamięć.

Film o trochę płaskiej fabule, płytki, i trącący propagandą, jednak ma fajny artystyczno-thillerowy klimat, co sprawia że jego odbiór jest raczej pozytywny.

Słowo "pozytywny" jest chyba mało adekwatne do tak przerażającego i wstrząsającego filmu o Apokalipsie na ziemi. Propagandą rzeczywiście trąci, choć w książeczce w wydaniu dvd przeczytać można informacje o skali pogromów w białoruskich wioskach, z których wynika, że może autor wcale aż tak nie przesadził z tym bestialstwem Niemców...

Chciałam napisać coś podobnego, ale nie potrafiłam dobrać takich stonowanych wyrazów. Właściwie żaden z wymienionych tu przymiotników nie pasuje. Nawet propaganda ma swoje granice i ten film je przekracza.

Masz rację, pozytywny to złe słowo. Pownienem był napisać "obejrzenie filmu nie dało poczucia straconego czasu"

A jeśli chodzi o propagandę - źli Niemcy i dobrzy sowieci - to bardzo spolaryzowane spojrzenie. Z rąk Stalina zginęło więcej ludzi niż z rąk Hitlera. Poza tym nie wierzę, że wśród tych co uczestniczyli w pogromach byli tylko źli. Że żaden Niemiec nie miał wątpliwości i że wszyscy oprawcy się palili do mordowania.

No tak, ale nie możesz robić z tego zarzutu. Wg danych historycznych Niemcy zniszczyli kilkaset (a wg niektórych źródeł nawet kilka tysięcy) białoruskich wiosek. Film opisuje rzeczywisty i głośny przypadek spalenia wszystkich mieszkańców wsi w stodole (ocalał jeden). Czy byli tam "dobrzy Niemcy"? Może i byli, ale nie to jest tematem filmu. Tematem filmu jest wojna jako ziszczenie przepowiedni św. Jana o Apokalipsie (tytuł filmu jest cytatem z Apokalipsy św. Jana). Myślę, że widziana oczami chłopca (to on jest niejako narratorem) wyglądała mniej więcej tak - to tłumaczy też pewnie silne przerysowania. No i chyba nie wyobrażasz sobie, że obserwując taką zagładę mógłby on się zastanawiać nad tym, czy Stalin też jest zły i istnieją dobrzy Niemcy? Do dopiero byłoby niewiarygodne..

A co do propagandy to trzeba powiedzieć, że jak na radzieckie kino wojenne, to praktycznie jej nie ma. Pewnie dlatego, że kręcono to już w latach 80-tych i nie było takiej presji. Starsze filmy radzieckie (np. Los człowieka) są pod tym względem dużo gorsze.

Co nie zmienia faktu, że dało się wyczuć tę propagandę - donośny śmiech Niemców podczas palenia stodoły z ludźmi, pani major podjadająca ze smakiem nóżki raka w tle zwęglonych ludzkich ciał... przykładów tego typu jest mnóstwo. I znów -- nie mówię, że tak nie było, bardzo możliwe że tak było, z tym że można to pokazać w sposób propagandowy (wręcz komiksowy) albo bardziej wiarygodny. Wybrano ten pierwszy wariant.
"Losu człowieka" jeszcze nie widziałem, ale jeśli poziom propagandy jest większy to chyba na razie sobie odpuszczę.

Po "Mieście życia i śmierci" żadne zachowanie ludzkie mnie już nie zdziwi. Liczyłem na nieco mniej stereotypowych Niemców (tu wszyscy zachowywali się jak koleś strzelający z balkonu w Liście Schindlera). Film broni się przede wszystkim umiejętnie wytworzonym apokaliptycznym klimatem oraz tym, że koncentruje się na postaci dziecka, z którego perspektywy obserwujemy wydarzenia. Cały czas ogląda się z zapartym tchem.

perspektywa dziecka? hmm. IMHO główny bohater jest w wieku zwanym adolescencją. stereotypowi Niemcy? - może i owszem jednak film Klimova powstał nieco wcześniej niż lista Schindlera. i zachowanie partyzantów mało stereotypowe.

Bardzo trafne ujęcia postaci. Twarz dzieciaka - głównego bohatera pozostanie każdemu w pamięci po obejrzeniu tego filmu. Mimo, że końcówka przesadzona, trzeba ten film zobaczyć.

Wstrząsający film. Chyba najokrutniejszy i najbardziej dosłowny film o zbrodniach wojennych jaki widziałem, ale myślę że to jedyny sposób w jaki można o wojnie mówić. Zastanawiam się jak ten chłopak mógł udźwignąć tak trudną rolę. Nie mogłem wręcz uwierzyć, że gra to kilkunastoletni dzieciak. Czapki z głów. Film faktycznie wydaje się marginalizować zbrodnie drugiej strony, które występują na absolutnie każdej wojnie. Nie przeszkadza mi to jednak, ponieważ nie odbieram tego filmu jako rozprawy o moralności człowieka, ale jako przestrogę i przypomnienie dla przyszłych pokoleń. Idź i patrz powinien być pozycją obowiązkową dla wszystkich tych młodych ludzi, którzy nie mają świadomości co działo się z pokoleniem ich pradziadków, a wojnę traktują jako temat na grę komputerową. Otwiera oczy.

Już dawno nic mi tak nie przywaliło po głowie. Jeden z najlepszych filmów antywojennych jakie widziałem (może najlepszy). To zupełnie inny kaliber niż typowe europejskie czy amerykańskie produkcje z tego gatunku. Ten film jest brudny, naturalistyczny, brutalny, wręcz niepokojąco chory. Ciekawa jest budowa filmu, Pierwsza połowa wypełniona długimi ujęciami jest niemal idealistyczno-sielankowa, potem zło staje się prawie namacalne. Polecam, ale ostrzegam w filmie są bardzo drastyczne sceny, jednak to nie kwestia epatowania nimi, one są tam potrzebne...

Jeśli ktoś jeszcze ma siłę, to w tym samym temacie: "Ostatni świadkowie: Utwory solowe na głos dziecięcy", Swietłana Aleksijewicz .

patrycja76
Konfucjusz70
NarisAtaris
inheracil
IWouldPreferNotTo
bartje
umbrin
Michalwielkiznawca
Szklanka1979
AniaVerzhbytska