Dzień Niepodległości (1996)

Independence Day
Reżyseria: Roland Emmerich

Cały rodzaj ludzki jest zagrożony zagładą, gdy monstrualne statki kosmiczne Obcych dosłownie zmiatają z powierzchni Ziemi największe, najgęściej zaludnione miasta na całym globie. Panika sięga zenitu. Przyszłość naszej planety zależy jedynie od brawurowej odwagi i poświęcenia dwójki gotowych na wszystko desperatów. W konfrontacji z ostatecznym zagrożeniem nikną światowe podziały i wrogość poszczególnych narodów. Wszystkie siły ducha i umysłu muszą być zmobilizowane i stanowić jedność w walce z kosmicznym najeźdźcą.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Emmerich jak zawsze nie zawodzi. Jeszcze chwila, a będę musiał przyznać, że jego nazwisko to po prostu gwarancja doskonałej zabawy.

Jeden z moich ulubionych odcinków Nostalgia Critic. Boomer will live! :D

http://thatguywiththeglasses.com/videolinks/thatguywiththeglasses/nostalgia-critic/25249-independence-day

:) Cóż, Independence Day jest tak kretyński i kliszowy, że nabijanie się z niego przychodzi z łatwością. Nostalgiczny Krytyk nie zwrócił uwagi na jeszcze jedną ciekawostkę: wszystkie postaci w tym filmie poznajemy w jakichś relacjach rodzinnych:
- tata prezydent leżąc koło córki rozmawia z żoną
- Goldblum gra z ojcem w szachy
- pijany redneck jest opieprzany przez swojego syna
- Will Smith leży w łóżku z przyszłą żoną, budzony przez jej dziecko.
To zdaje się klasyczny patent Emmericha, w 2012 było podobnie. No i też był piesek, który się cudem uratował :)

Oczywistą przyczyną porażki kosmitów są niedostatecznie pielęgnowane wartości rodzinne ;)

Wygląda na to, że od tego czasu kosmici poszli po rozum do głowy. W "Dystrykcie 9" już prezentują prorodzinność i faktycznie lepiej na tym wychodzą ;)

No to teraz już kurna nie mamy szans.

Poza wielkością rzeczonego Złego Statku Złych Kosmitów (był kiedyś w kinie większy?)- nie podobało mi się w tym filmie dosłownie nic. Nawet Emmericha bardziej wolę chociażby z "2012" (bo to pięknie głupia antologia kina katastroficznego ostatnich 100 lat). A tak w ogóle to wracam do Burtona i jego atakujących "Marsjan". .

God saved America..niestety

Jeff Goldblum jako szurnięty naukowiec jeżdżący na rowerze (nie było jeszcze wtedy "zielonej" polityki Obamy) wzbudził we mnie ciepłe uczucia. Niestety cała reszta, poza może efektami specjalnymi, nie dała rady.

Film zrobil na mnie wielkie wrażanie te 13 lat temu. Ahh te efekty wybuchów - super;)

Dorzeczna rozrywka. Jest puszczanie oka więc się nie czepiam. Łatwo mnie udobruchać. Mrug mrug i jestem na łopatkach.
Transformersy i tak rządzą !

Ile można?

Nie takie zła wariacja o inwazji ufoków.

Kino potwornie głupie, ale ogląda się doskonale. Plejada gwiazd, świetne efekty specjalne i porywająca fabuła (niestety pusta jak bęben RollingStones'ów)

kooooomercja!!!

dobra rozrywka

matko, co za patetyczna megaprodukcja... :D

Uwielbiam wracać do tego filmu.

pkudron
TomaszKoczar
z0rin
Efunia
duzulek
PanChmiiel
MRZVA
Danielito
Sebek2000
avrewska