Coś za mną chodzi (2014)
Prawie naga dziewczyna wybiega na ulicę. Coś albo ktoś ją goni. Trudno powiedzieć, co przykuwa większą uwagę: jej zmysłowa nagość czy strach. Już niedługo w podobnej sytuacji znajdzie się dziewiętnastoletnia Jay, która od dzieciństwa chciała iść z kimś fajnym na randkę. Gdy jej marzenie wreszcie się spełni – pewien chłopak zaprasza ją do kina, na kolację, a w końcu do swojego samochodu zaparkowanego gdzieś na odludziu – dziewczyna odkryje, że ma to nieoczekiwane konsekwencje. (AFF)
Obsada:
- Linda Boston Teacher
- Caitlin Burt Hot Girl
- Heather Fairbanks Scrub Nurse
- Aldante Foster
- Keir Gilchrist Paul
- Ruby Harris Mrs. Redmond
- Christopher Hohman Hot Guy
- Olivia Luccardi Yara
- Maika Monroe Jay
- Lili Sepe Kelly
- Bailey Spry Annie
- Jake Weary Hugh
- Debbie Williams Mrs. Height
- Daniel Zovatto Greg
Zwiastun:
Wyróżniona recenzja:
Coś za mną chodzi
Moje największe przeoczenie zeszłorocznej edycji festiwalu w Cannes. Nie wyłapałem w porę, że wyświetlano go już drugiego dnia, w początkowo - głupio - ignorowanym przeze mnie The International Critics' Week egzystującym obok oficjalnego festiwalu. Szybko tego pożałowałem, bo film zbierał rewelacyjne opinie, a na premierę kinową musiałem czekać później ponad pół roku. Z niemałymi oczekiwaniami zasiadałem więc na sali kinowej. ...
Dobry horror winien mieć w sobie, heh, coś z paranormalnego thrillera. W "Coś za mną chodzi" thrillera jest jednak odrobinę za dużo. Zakłócone proporcje w zasadzie filmowi nie szkodzą, ale miłośników dojmującej, obezwładniającej grozy należy uprzedzić, że mordercza gra toczy się zgodnie z jasno wyłożonymi regułami. Dzieło Davida Roberta Mitchella dzięki swej scenariuszowej konsekwencji (tytuł stanowi doskonałe streszczenie!) zdaje na szóstkę sprawdzian z napięcia, lecz wypada gorzej jako psychologiczny horror, tym bardziej, jeśli będziemy chcieli potraktować serio metaforę seksualnego niepokoju. Z drugiej strony trudno nie docenić przemyślanej, onirycznej konstrukcji: dorośli są bezwzględni rugowani z kadru, telewizory kineskopowe wprowadzają temporalny zamęt, dziwna muzyka idealnie współtworzy atmosferę. Na siłę przyczepić by się można do, hm, logistyki, oraz do zgoła bezsensownego fortelu bohaterów w końcówce. Na szczęście konsekwencji w scenariuszu starczyło również na finałowy akt.