Gusta i guściki (2000)

Le Goût des autres
Reżyseria: Agnès Jaoui

Gusta i guściki pokazują nam prostackiego i ograniczonego umysłowo przemysłowca (Bacri), który mieszka w koszmarnie urządzonym mieszkaniu z niespełnioną projektantką wnętrz (Catillon). Darzy ona większym afektem hałaśliwego pieska niż własnego męża. Dla podpisania intratnego kontraktu biznesmen postanawia nauczyć się angielskiego. Jego prywatną nauczycielką zostaje atrakcyjna 40-letnia (Alvaro) – nieco sfrustrowana i zaczynająca odczuwać ciężar wieku- aktorka teatralna. Przemysłowiec początkowo nie zwraca na nią uwagi dopóki nie zobaczy jej na scenie. Zaczyna ją otwarcie adorować, co wydaje się zajęciem beznadziejnym: ich światy, kręgi towarzyskie, w których się obracają, gusta wreszcie są bardzo różne. W tle rozwija się inny związek: osobistego ochroniarza przemysłowca, byłego policjanta (Lanvin) i znajomej nauczycielki angielskiego (reżyser filmu Jaoui), barmanki dorabiajacej sobie sprzedażą haszyszu.

Obsada:

Pełna obsada

Bardzo dobry debiut reżyserski. Film złożony z kilku misternie przeplatających się historii i po prostu mądry. Z czasem bardzo przywiązałem się do głównego wątku - przemiany typowego buraka pod wpływem kobiety i sztuki.

Mnie podobało się, że przy okazji pozostał on sobą ("podoba mi się, to kupuję"). Znalazł w sztuce to, co mu się podoba, nie stał się wielbicielem wszystkiego co poleciła mu nauczycielka angielskiego. To czyni tę postać nietypową - mam wrażenie, że zazwyczaj "uszlachetniani" bohaterowie albo stają się bardziej wyrafinowani (wykształceni, lepiej ubrani -zależnie od tematu) albo przynajmniej stale pretendują do takiej wyższej (w jakimś sensie) sfery,

Masz rację - to rewelacyjne rozwiązanie, fajnie że zwróciłaś na to uwagę. Zresztą film nie był o niskości czy wysokości gustów, tylko o ich względności - środowisko artystyczno-snobistyczne też zostało wyśmiane, więc zrozumiałe, że snobowanie nie jest ścieżką, bo wcześniej czy później trafimy na śmiesznostki i wady także tego "wysokiego" świata.

Nie ukrywam, że sam w ostatnich latach jestem dosyć blisko tego podejścia, choć idę z drugiej strony (czyli od snobizmu na rzeczy trudne i szlachetne). Ma być tabakiera dla nosa, a nie nos dla wyrafinowanej tabakiery - ale jednak na pewno nie sam buraczany nos.

Masz oczywiście racje z tą względnością. Przeczytaj spoilery +

MureQ
kojot
peeroog
psubrat
aniazsk
jango
maxiej
jozeflorski
rrutkows79
stoker