Lena (2011)
Lena ma 17 lat. Jest zbyt gruba, zbyt nieśmiała i zbyt łatwo daje chłopakom to, czego chcą. A czego ona chce? Prawdopodobnie nie była pewna, dopóki nie spotkała boskiego Daana. O kimś takim wolno marzyć tylko ładnym dziewczynom. Poruszająca historia dziewczyny, której życie wraz z pierwszą miłością zmienia się z piekła w raj. Emocjonalny konflikt bohaterki pokazany jest z czułością i empatią. Reżyser dodaje także swój znak firmowy - rubaszny humor. (WFF)
Obsada:
- Emma Levie Lena
- Niels Gomperts Daan
- Jeroen Willems Tom
- Agata Buzek Danka
- Lisa Smit Hanneke
- Rifka Lodeizen Bea
- Lottie Hellingman Rechercheur 1
- Clemens Levert Kevin
- Blue Ter Burg Michael
- Martijn Fischer Rechercheur 2
- Arie de Man Rudi
- Ernst Dekkers Pol
- Chiem Vreeken Patrick
- Jeroen Wolfs Jeffrey
- Kevin de Wit Martijn
- Susanne Op 't Hof Danslerares
- Steef Cuijpers Pier
- Ab Baars Himself
- Meinrad Kneer Himself
- Martin van Duynhoven Himself
Zwiastun:
Wyróżnione recenzje:
A w Holandii nie bardzo
Holenderskie kino wydaje mi się jakieś ciekawe: choć zawiera w sobie trochę nordyckiej surowości i chłodu, to jednak ma w sobie więcej ciepełka. "Lena" to moje spostrzeżenie w pewnym sensie potwierdza, choć scenariusz zaburza niestety równowagę między tymi dwoma biegunami.
Miłość należy się każdemu
Nowy film Christophe’a Van Rompaeya łączy dwa, wydawałoby się skrajne, elementy. Są to trudna tematyka społeczna i rubaszny humor. Tytułowa bohaterka jest córką polskiej emigrantki (w tej roli bardzo dobra Agata Buzek), nie zna ojca, buntuje się przeciwko używaniu języka rodzicielki. Stara się żyć normalnie, jak jej koleżanki. Na przeszkodzie stoi zaborcza matka i jej uroda, a pewnie jak by ...
W zamierzeniu „Lena” miała być chyba dramatem. Dramatem dziewczyny, która ma zaniżone poczucie własnej wartości i desperacko szuka miłości. Dramatem kobiety, która czuje się osamotniona w obcym kraju i nie potrafi się dogadać z własnym dzieckiem. Dramatem chłopaka, który wychowywał się bez matki i łaknie ciepła oraz troski. Dramatem mężczyzny, który nie potrafił się pozbierać po śmierci żony i nie ma wpływu na poczynania syna. Ale dramatu w tym filmie nie ma (i to nawet w najbardziej dramatycznej scenie), portrety psychologiczne postaci są mocno niedopracowane, a motywacje bohaterów - niejasne. Żeby nie było, że tylko narzekam - duży plus za komizm sytuacyjny (scena z łóżkiem, przykry koniec króliczka etc.) i za to, że się nie nudziłam.
Ja też się nie wynudzilam, ale nie mam bladego pojęcia, o czym jest ten film i co autor miał na myśli:D jest tam tyle tak słabo i niewyraznie naszkicowanych portretów psychologicznych, że nie dało się po prostu tego ogarnąć.
No właśnie, oglądając tę produkcję, widz może sobie poobserwować rozwój wypadków, czasem się pośmieje, czasem pokręci głową, ale jeśli się kapnie, czemu Lena traktuje matkę w taki a nie inny sposób lub rozgryzie, co się kłębi w głowach pozostałych bohaterów, to będzie cud prawdziwy. I szkoda, że fabuła tak naprawdę do niczego nie prowadzi.