Manhattan (1979)

Reżyseria: Woody Allen

42-letni mieszkaniec Manhattanu Isaak Davis (Allen) ma pracę, której nienawidzi, 17-letnią dziewczynę Tracy (Mariel Hemingway), której nie kocha, byłą żonę lesbijkę Jill (Meryl Streep) piszącą "szczerą" książkę o ich małżeństwie ... żonę, którą Isaak chętnie by udusił gołymi rękami. Wszystko się zmienia gdy związuje się z pełną seksu i inteligentną Mary (Diane Keaton) rozstaje się z Tracy, porzuca pracę i nareszcie cieszy się życiem, które nabrało sensu i kolorytu, życiem w mieście w którym seks jest tak łatwy i powszechny jak uścisk dłoni a do świata prawdziwej miłości prowadzą obrotowe drzwi ...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Jednak nie jestem fanem Allena. Wychodzi na to, że najbardziej podobał mi się jeden z jego słabszych filmów, Sen Kasandry. Manhattanowi plus należy się za dobre zdjęcia i całkiem rozsądny scenariusz, ale w żadnym momencie mnie nie porwał.

Dla mnie zwieńczenie moich filmowych potrzeb. Tętniący życiem Nowy Jork, prześwietna gra aktorska (nie tylko Allena!), rozczulająca muzyka Gershwina, czarno-białe kadry, bardzo mi bliskie poczucie humoru i inteligentna ironia tworzą rozwalający głowę koktajl. Długo zbierałam się na napisanie recenzji o tym filmie, ale przecież doskonale wiem, że nie napiszę tu nic mądrego. Ci co pokochali ten film dobrze wiedzą, oni wiedzą o co chodzi.

Ja go sobie darowałem po pół godzinie znudzenia osobą Allena.

O, nie, o nie. Zawiodłeś mnie umbrin, zwłaszcza po tym jak poparłeś moją opinię o Undergroundzie. Ale będę musiała z tym żyć :)

Umbrin to znany przeciwnik Allena :)

Ałłaaa, jak to boli. Ale ja się nie dam. :)

Po ponownym obejrzeniu Undergroundu, dam Manhattanowi jeszcze szansę ;)

E, umbrin, no to trafiasz generalnie w moje dwie słabości, bo ja nie dość że uwielbiam Allena to jeszcze uwielbiam jazz :) Natomiast jeśli idzie o monologi filmowe, które są labiryntami, to przeż właśnie w tym cała rzecz! Że jego bohaterzy są często zagubionymi, przeintelektualizowanymi facetami w kryzysie wieku, którzy mają teorie na każdy temat i pojmują rzeczywistość do góry nogami mimo jej całej prostoty. I to jest przefantastyczne.

A jak dajesz Manhattanowi jeszcze jedną szansę, to przybijam Ci piątkę! :) Tylko błagam nie podchodź do tego z negatywnym nastawieniem i spróbuj zrozumieć tego bohatera i jego sarkastyczne podejście do życia, a jeszcze pokochasz Allena, zobaczysz ;)

Problem z tym Allenem, bo to cholernie dobry film. I love NY too.

Kultowy już czarno-biały film jednego z moich ulubionych reżyserów. Błyskotliwe dialogi, obłędny dowcip i rozterki egzystencjalno-miłosne nabierają tu charakterystycznego tempa.

Dobry film, ale do najwybitniejszych dzieł, stworzonych przez Allena, bym go nie zaliczył.

Niby świetny scenariusz, niby dobra muzyka, niby rewelacyjna Diane Keaton (która wg moich znajomych "gra mnie za 20 lat" Oo), a jakoś mnie nie ruszyło. Chyba Allen nie jest jednak w moim guście (chociaż uwielbiam "Zeliga" ^^).

Allen w najlepszym wydaniu

BlonD1E
NarisAtaris
Valutiras
KKKas
Efunia
MRZVA
RobinHa
bartje
Iceman
tlehi