Mission: Impossible - Ghost Protocol (2011)

Reżyseria: Brad Bird (I)

Oskarżony o terrorystyczny zamach bombowy na Kreml, agent IMF Ethan Hunt wraz z resztą zespołu zostaje zwolniony z obowiązków w chwili, kiedy prezydent wdraża "Ghost Protocol". Pozostawiony bez środków i wsparcia, Ethan musi znaleźć sposób na oczyszczenie dobrego imienia agencji oraz uniemożliwienie kolejnego ataku. Sprawę komplikuje fakt, iż Ethan zostaje zmuszony do podjęcia się misji wraz z zespołem byłych agentów IMF, których osobistych motywów do końca nie poznał. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Nieźle skręcony absurdalny film akcji, przeszkadzał mi tylko koleś z "Shaun of the Dead", bo nie dawałam rady traktować go poważnie. Sceny wspinaczki po wieży w Dubaju robią wrażenie, reszta mniej więcej jak zwykle. Bond i Batman spaliliby się z zazdrości, gdyby mogli zobaczyć te zabawki. Film jest z 2011, więc Hunt nie mógł jeszcze wiedzieć, że Renner to superagent Aaron Cross. Zastanawiam się, kiedy ten koleś dostanie wreszcie własną franczyzę, zamiast grać drugoplanowce lub firmować średnio udane kontynuacje cudzych.

Nie wiem, ale oby prędko, bo jestem od niego ciężko uzależniona. Oczywiście wolę, gdy gra w filmach pokroju "The Hurt Locker" czy "The Town", ale powoli zaczyna mi być wszystko jedno. Jako że wciąż nie odżałowałam faktu, iż kierując się zdrowym rozsądkiem, nie poszłam do kina na "Hansel and Gretel", wszystkie kolejne premiery kinowe będę zmuszona zaliczać profilaktycznie. I dlatego nie obraziłabym się, gdyby w grę wchodziły lepsze produkcje. No bo w końcu iluż nominacji oscarowych trzeba, żeby zaczęli człowieka traktować serio? :/

Najbliższe co widzę z jego udziałem to "Lowlife", które będzie miało premierę jakoś na jesieni. Do tego czasu trzeba będzie chyba wegetować na powtórkach "Avengers". "Hansel and Gretel" podobno niewarto.

Och, z pewnością. :) Tyle że ja i tak MUSZĘ. W nocy przewałkowałam "Ghost Protocol" , zaraz sobie zrobię powtórkę "Dziedzictwa...", "Avengersi" też czekają, a w międzyczasie kombinuję w kwestii filmów, których jeszcze nie widziałam. Mam kilku innych absolutnie ulubionych aktorów, lepszych niż Jer, którzy zachwycają mnie każdą kolejną kreacją i bez których nie wyobrażam sobie życia. Ale żaden z nich nie poprawia mi humoru ot tak, "byle czym" (że to wcale nie jest takie byle co, to najlepiej widać, gdy się postawi Jeremy'ego obok Toma Cruise but you know what I mean). No może Michael. Aczkolwiek w nieco inny sposób. :)

Dużo akcji, coś się dzieje, ale rośnie z Ethana nowy Norris.

Zieeeew. Wynudziłem się jak mops, a że przysypiałem to już w ogóle nie wiem ło so cho. Do tego wypiłem 3 bro i tak mnie cisło na cewę, że wymęczyłem się jak diabeł na pokucie. I to jest to rewelacyjne, amerykanskie kino rozrywkowe? Dobrze, że mi pęcherza nie rozerwało.

A kto powiedział, że to rewelacja. Mnie nic nie zachęciłoby do jego obejrzenia.

Ja ziewam już na samą myśl. Dobrze, że są tacy ludzie jak Lapsus i oglądają tego typu filmy za nas.

Dzięki za docenienie, powięciłem się.

Solidnie, ale dawka absurdu i nieśmiertelnego Ethana Hunta przekroczyła trochę granicę dobrego smaku ^^

Pierwszy raz bylem w kinie dwa razy na tym samym filmie. Dlaczego? Poniewaz jest akcja, sa efekty, jest napiecie (scena z wiezowcem) i nie czuje sie, ze minely prawie 2.5h. Wiadomo, ze tego typu filmy maja niezniszczalnego bohatera glownego i brak przyciagania ziemskiego;)...ale to jest dla odpoczynku, a nie rozkminy, mega glebokiego scenariusza czy detektywistycznej wrecz fabuly. Tutaj wykonuja rzeczy niemozliwe do wykonania i jest git:) W ciagu ostatnich nowosci ten film zrobil na mnie bardzo dobre wrazenie. Polecam, a raczej jestem wybredny i mam pewne wymagania co do filmu.

nutinka
Okot
Guma
Blue2012
stivo
MureQ
liz29
jakilcz
jhsdsdkf
PrzemyslawLes