Pokonać lęk (2011)

No tengas miedo
Reżyseria: Montxo Armendáriz

Po latach izolowania się od otaczającego ją świata, 25-letnia Silvia postanawia zmienić swoje życie, stawić czoła swoim lękom i zapomnieć o prześladujących ją wspomnieniach z dzieciństwa. "Pokonać lęk" to kolejny znakomity, dojrzały dramat reżysera nominowanych do Oscara "Sekretów serca", ze wspaniałymi rolami czołówki hiszpańskich aktorów, Belén Ruedy ("Sierociniec") i Lluisa Homara ("Przerwane objęcia"). (Mañana)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

te gwiazdki nie oddają prawidłowo stosunku do filmów... dawno żaden mnie nie wkurzył jak ten o to... ale w sumie warsztatowo kompromitacji nie ma - za to tania propaganda jest, burżuazyjne brednie (tj. pozytywne nastawienie rozwiązuje wszystkie problemy, trzeba zaakceptować swoje korzenie - nawet te związane z molestowaniem seksualnym przez ojca)... brawo, liczę na kolejną nominację do Oscara... poproszę benzodiazepinę na uspokojenie tak jaką zażywa bohaterka w filmie - aha... tylko że ja wiem jak to działa, a reżyserowi nie chciało się nawet sprawdzić, otóż informuję, że mózg wówczas pracuje inaczej...

W jakim sensie inaczej?

uważasz że to wiarygodny film ? ciekawi mnie opinia innych... dla mnie powierzchowny trochę i jakoś taki niezręczny...

No właśnie nie wiem, czy film jest wiarygodny, dlatego spytałam. W jakim sensie mózg pracuje inaczej po tych lekach (w stosunku do tego jak zachowywała się Silvia)? Oglądając, nie do końca ogarniałam rozwój sytuacji, ale nie mam żadnych doświadczeń, do których mogłabym porównać przeżycia Silvii więc uznałam, że się nie znam i że może tak powinno być. Przy takim założeniu film uważam za średni.

film nie powinien być kierowany jak myślę, do osób z podobnym bagażem przeżyć, ale także umożliwić innym osobom zrozumienie motywacji, emocji i decyzji bohaterów... niestety ten film niczego takiego nie oferuje... dałem przykład leków tylko dla zobrazowania problemu tego filmu tj. wydaje mi się, że reżyser nie do końca rozumie historię, emocje itd. opowiada to raczej z perspektywy opowiadacza historii niż szczerej, subiektywnej, przemyślanej wypowiedzi... no i wyszedł trochę banał... nawet jeśli by przyjąć strukturę narracyjną filmu za właściwą to emocje zupełnie nie uwiarygadniają zdarzeń... moim zdaniem - bardzo typowo nijaki film... emocjonalnie rozegrany na jednym tonie, chociaż bohaterka ma ewidentne problemy z chorobą afektywną dwubiegunową...

Czyli nie dowiem się, jak działa benzodiazepina, tak? A szkoda, bo kiedy napisałeś, że wiesz, miałam nadzieję, że wszyscy się dowiemy i będziemy mogli trochę pojechać po reżyserze. Tymczasem muszę mu zaufać.

Jeśli emocje i decyzje bohatera są kompletnie irracjonalne, to widz nie zawsze musi je zrozumieć, nawet jeśli reżyser się postara. To, że siedziałam i myślałam sobie "Kurczę, ale czemu tak?", nie znaczy od razu, że film jest źle zrobiony i niewiarygodny (gdyby reżyser wyłożył mi wszystko jak krowie na miedzy, wcale nie musiałoby mi się to spodobać; to nie film dokumentalny, ale dramat). Może po prostu nie umiem się należycie wczuć w sytuację Silvii. A jako że nie mam fachowej wiedzy na temat wykorzystywania seksualnego i towarzyszących mu zaburzeń, trudno mi stwierdzić, czy jej zachowanie jest prawdopodobne.

Tu chyba dość kompleksowo jest wyjaśnione działanie tego leku: Benzodiazepiny_(leki)

Czytałam to. Problem w tym, że nie umiem tego zinterpretować. Miałam nadzieję, że @tangerine mi wytłumaczy, jak to się ma do Silvii. Czy to, że nie przespała całego filmu, oznacza, że nie mogła brać benzodiazepiny? Czy to że zdarzało jej się cierpieć na bezsenność, jest dowodem na to, że twórcy nie znali działania leku? A może jednak każdy pacjent reaguje inaczej? I może ma znaczenie częstotliwość przyjmowania leku? Reasumując, nadal nie widzę, które zachowania Silvii czynią film niewiarygodnym. W moim odczuciu "Pokonać lęk" jest średnie nie dlatego, że jest niewiarygodne, ale dlatego że jest nieodkrywcze i trochę się wlecze.

ojej nie chcę za bardzo wchodzić w polemikę to może nas zaprowadzić donikąd... moim zdaniem ten film jest właśnie zbyt powierzchowny, nie wchodzi w szczegóły - nie wlecze się tylko właśnie goni zbyt prześlizgując się po kolejnych etapach "dojrzewania do decyzji" głównej bohaterki... nie widzę sensu rozmawiać o tym filmie bo on nie ma rangi... zaledwie kontury psychologii, no i jakieś to wszystko bezproduktywne... o molestowaniu seksualnym były świetne felietony w wysokich obcasach... oczywiście nie można powiedzieć że coś jest niewiarygodne, ponieważ zachowania się mocno indywidualne, ale właśnie żeby takie ekstrawagancje obronić trzeba widzowi dać szansę ich zrozumienia... doskonale rozumiem zamiary twórcy - oto mamy dziewczynę molestowaną przez ojca, która dorastając (brak informacji na temat bodźców zewnętrznych ?!) uświadamia sobie no właśnie co ? "zło" czy tylko "opresyjność" sytuacji w której się znalazła... brak precyzyjnych wskazań... potem jest trudniej, bo jej zachowania albo mają charakter "lękowy" i związany z tym przymus ucieczki, albo skądinąd "manifestacyjny" i "auto-destruktywny" (hazard, konfrontacje z ojcem)... i na końcu jedyne możliwe rozwiązanie - odcięcie się od przeszłości... to że brak jest emocjonalnych kierunkowskazów w zachowaniach bohaterki można oczywiście odczytywać jako dodatkowy symptom (psychodegradacja osobowości) tylko, że bez wyraźnej perspektywy zewnętrznej historia staje się zbyt błaha i wieńczący wszystko optymizm odczytywać można zaledwie jako symptom epizodu maniakalnego... i o czym jest ten film ?

O niczym konkretnym. To videozapis życia ofiary molestowania. Jeśli Armendárizowi zależało na jakiejś głębi, to skrewił. A jeśli chciał tylko pokazać rzeczywistość, to jako tako dał radę.

Przeczytaj spoilery +

dla mnie ostatnia scena oznacza decyzję o wyprowadzeniu się od rodziców i wynajęciu mieszkania... czy to jest optymistyczne - tak odczytałem przekaz reżysera, natomiast nie ulega wątpliwości, że moim zdaniem ona nie jest sobie w stanie poradzić... i to jest właśnie przykre, dlatego mi się to nie spodobało, bo to nie rozwiązuje jej problemów, a z przebiegu rozmów z lekarzami, rodzicami i znajomymi wnosić należy, że ona jest zasadniczo zostawiona sama sobie... gdyby to był film w tonacji gorzkiej to ja bym to przyjął... bo to jest ważniejsza informacja, że nie wystarczy przestać by psychika osoby krzywdzonej wróciła do normy... a lekarze w dalszym ciągu ją upokarzają wmawiając że od niej wszystko zależy - otóż nie od niej już niewiele zależy.... spaprali jej życie, ale teraz mówią "up-to-you"... i za te teksty obwiniam reżysera, albo za to że nie pokazał jednoznacznie, że obwinia społeczeństwo o nie poczuwanie się do niesienia pomocy...

Trzeba przyznać, że lekarze są w tym filmie do niczego. Pani psycholog i jej teorie drażniły mnie niemożebnie.

Może faktycznie należałoby się przyczepić do reżysera o to, że nie zajął bardziej czytelnego stanowiska w sprawie (jego postawa dziwi tym bardziej, że podobno zrobił naprawdę solidny research i długo się przygotowywał do zdjęć) i że zakończył ten film tak jak zakończył. Przeczytaj spoilery +

To zabawne, ale czytając ten wywiad, odniosłam wrażenie, że Armendárizowi się wydaje, iż nakręcił film kontrowersyjny i oskarżycielski. W ogóle zachowuje się tak, jakby odkrył problem, o którym świat nie miał pojęcia. On chyba żyje w swoim świecie i nie w tej epoce. Dziś takie prześliźnięcie się po tematyce to stanowczo za mało. Oceny za film zmieniać nie zamierzam. Paradoksalnie ta dyskusja utwierdziła mnie w przekonaniu, że coś w tym filmie jest, tylko nie do końca dobrze pokazane. Ale reżyserowi po nocie pojadę.

Wreszcie jakaś żywsza dyskusja na temat filmu będącego na TKH ;)

Sylvian
kasia_b
klaudiula
nevamarja
lamijka
asia465
Agaata
tangerine
KatarzynaOrysiak