Przenicowany świat: Starcie (2009)
Obitaemyy ostrov: Skhvatka
Reżyseria:
Fiodor Bondarczuk
Scenariusz:
Marina Dyachenko,
Sergei Dyachenko,
Arkadi Strugatsky,
Boris Strugatsky,
Eduard Volodarsky
Jest to bezpośrednia kontynuacja części pierwszej. Maksym i Gaj wyruszają na ziemie mutantów, by tam znaleźć sojuszników. Ci jednak okazują się zbyt słabi i przyjaciele postanawiają wyruszyć do wyspiarskiego królestwa. Zostają jednak złapani przez patrol i ponownie wcieleni do wojska. Los jednak uśmiecha się do nich i dzięki pomocy jednego z władców wracają do stolicy. Tam Maksym dostaje szansę, by raz na zawsze skończyć z władcami i ogłupiającymi wieżami. Tylko czy to aby dobry pomysł? A może ich kraj zewsząd otoczony wrogami przetrwał tylko dzięki nim? I kim tak naprawdę są tajemniczy ojcowie?
Obsada:
- Sergei Barkovsky Nolle Renadu
- Fyodor Bondarchuk Prosecutor
- Aleksandr Feklistov
- Pyotr Fyodorov Guy Gaal
- Sergey Garmash Zef
- Aleksey Gorbunov Shurin
- Yuriy Kutsenko Veper
- Maksim Matveev Maksim Kammerer
- Andrey Merzlikin Fank
- Anna Mikhalkova Ordi Tader
- Kirill Pirogov
- Aleksei Serebryakov Strider
- Yevgeni Sidikhin
- Yuliya Snigir Rada Gaal
- Vasily Stepanov Maksim Kammerer
- Maksim Sukhanov Dad
- Yuriy Tsurilo General
- Gennadi Vengerov Narrator
- Mikhail Yevlanov Rittmeister Chachu
Na wskroś rosyjskie, świetne kino. No, może poza jedną sceną, która miała chyba być dramatyczna, a wyszła śmieszna i przerysowana. System totalitarny (zwłaszcza w ujęciu Strugackich) to wdzięczny temat. Zdjęcia, montaż, efekty, dobór aktorów (Maksim, mniam!) – nie ma się do czego przyczepić. Można zaczynać od II części, bo na początku jest streszczenie poprzedniej. Polecam!
Przez cały czas, kino rosyjskie widziało mi się jako stricte komunistyczne, gorsze nawet niż polskie. Jednak ten film skutecznie zmienił moje spojrzenie na dokonania rosyjskiej kinematografii.
Świetnie zrealizowana historia, poprowadzona dynamicznie, z wyczuciem. Polecam wszystkim fanom fantastyki w klimatach totalitarnych. Oglądać tylko w tandemie z pierwszą częścią, gdyż tworzą jedną całość.
Aż mi się nie chce wierzyć, że to na podstawie Stugackich. Tej powieści akurat nie czytałam. Drętwe aktorstwo, ckliwe sceny miłosne, jedyna postać kobieca głupiutka i ładniutka, zbyt dużo niedorzeczności. Porażka na całej linii.