Nieustające wakacje (1980)
Permanent Vacation
Reżyseria:
Jim Jarmusch
Scenariusz:
Jim Jarmusch
Dwa i pół dnia z życia Aloysiousa Parkera, młodego amerykanina, który nie ma domu, szkoły ani zawodu. Na swej nowojorskiej drodze spotyka różnych dziwnych ludzi - szaleńców, maniaków, outsiderów. Prowadzi z nimi krótkie rozmowy, załatwia różne drobne interesy i idzie dalej. Mówi o sobie: w pewnym sensie jestem turystą, turystą na nieustających wakacjach.
Obsada:
- Richard Boes War vet
- Ruth Bolton Matka
- Sara Driver Pielęgniarka
- María Duval Latin girl
- Frankie Faison Man in lobby
- Jane Fire Pielęgniarka
- Suzanne Fletcher Girl in car
- Leila Gastil Leila
- Chris Hameon French traveller
- John Lurie Sax player
- Eric Mitchell Car fence
- Chris Parker Allie
- Lisa Rosen Popcorn girl
- Felice Rosser Woman by mailbox
- Evelyn Smith Patient
- Charlie Spademan Patient
Jarmusch ponoć pożyczył taśmę na ten film od Wendersa. Trzeba było pożyczyć pieniądze na piwo.
Taśmę od Wendersa pożyczył na "Stranger than Paradise"
Film ciężki, nawet jak na zwyczaje Jima Jarmuscha. Warto obejrzeć mimo, że nie każdy chciałby robić to dwa razy.
Beznadziejny albo zaawansowanie beznadziejny. Po pięciu seansach, wciąż nie mogę się zdecydować.
Historia pewnego spaceru po smutnym mieście. Wszyscy są bardzo samotni w tym filmie.
Aloysious Parker pochodzi z rozbitej rodziny: ojciec zginął w Wietnamie, co doprowadziło jego matkę do utraty zmysłów (a może to LSD?). Allie, chłopiec żyjący ideą, której sam tak naprawdę nie rozumie, bezsensownie dryfuje po świecie, nie próbując go zrozumieć. Psychicznie zatrzymał się na etapie późnego dzieciństwa - nie *wie*, jak się zachowuje człowiek w społeczeństwie tylko *słyszał*.
Do tego okropna muzyka i piękno-fatalne zdjęcia, od których *nie da* się oderwać.
Ciężkie do oglądania niskobudżetowe kino offowe. Trudno zaakceptować tę pustkę, jaką w sobie nosi.
:) Nawet nie pustkę, ale pretensje do posiadania drugiego dna, a jest tylko jedno.
Nie lubię zblazowanych, rozmemłanych bachorów. Żeby jeszcze scenariusz trzymał się kupy! Ale nie, jest tak samo rozmemłany jak Allie. I jeszcze koszmarna, chaotyczna muzyka. Zawiódł mnie Jarmusch, no!
Nie mogę się zgodzić z komentującymi. "Beznadziejny" to jest np. serial Mad Men w swoim cynizmie, a ten film jest po prostu realistyczny. Zblazowany młodzian prezentuje bardziej autentyczną postawę, bo w przeciwieństwie do bohaterów serialu nie ucieka w doczesność. Bardziej być niż mieć.