Dzikie historie (2014)

Relatos salvajes
Reżyseria: Damián Szifron
Scenariusz:

„Dzikie historie”, najnowsza produkcja Pedro Almodovara, to absolutnie szalona komedia, której bohaterami jest sześć osób na skraju załamania nerwowego, mówiących światu „dość!”.
Modelka, kierowca, kelnerka, milioner, specjalista od materiałów wybuchowych i panna młoda – każda z tych osób pochodzi z zupełnie innego świata i pozornie nic ich ze sobą nie łączy. Jednak wszyscy będą musieli zmierzyć się ze stresującą sytuacją, jedną z tych, które każdy z nas przeżywa każdego dnia: gadatliwy pasażer na miejscu obok, niespodziewane spotkanie z kochanką męża, bezduszny urzędnik, kolejne spóźnienie do domu z pracy, pirat drogowy…

W świecie, w którym liczy się tylko wydajność i sukces, tych sześcioro postanawia przechytrzyć system i walczyć o siebie! Nawet jeśli będzie to wymagało przekroczenia cienkiej granicy między normalnością, a szaleństwem.

“Dzikie historie” są jak „Pulp Fiction” wyreżyserowane przez Almodovara w szczytowej formie.
[opis dystr.]

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastuny:

Żadne wielkie dzieło, ale zestaw zgrabnie napisanych i zrealizowanych nowelek. Przyjemność.

Bawiłem się świetnie, ale jeżeli następnego dnia muszę sprawdzać imiona bohaterów i kolejność następowania po sobie historii, to chyba mogło być lepiej.

Momentami rewelacyjny.

Etiudy najwyższych lotów.

Rewelacja! Film na krawędzi między kinem artystycznym i popularnym oraz między normalnością a groteską i czarnym humorem. Szaleńczy, ale w doskonałych proporcjach. Nadaje się zarówno na WFF, jak i do masowej dystrybucji. Widać, że reżyser doskonale rozumie ludzi (także od strony kuchni filmowej - wyczytałem, że pracował przy serialach), ale potrafi się z nich bezkompromisowo śmiać. Ważna uwaga dla potencjalnych chętnych: nie wszyscy bohaterowie przeżywają! Świadczy to o odwadze reżysera i wyczuciu tematu - głównym bohaterem są emocje, a my jesteśmy tylko statystami. W każdym razie Szifron wyrasta tu ponad Almodóvara, którego ostatnie produkcje nie ruszają mnie specjalnie. Nie tylko mnie zachwycił: cała sala kinowa na przemian rżała i chichotała z zachwytu nad ludzką głupotą oraz miała ciary przeczuwając, co się kroi w kolejnej scenie... Co tu dużo mówić - świetna, nieskrępowana konwenansami zabawa i do tego mądra. Zaczyna się od wybuchu, a kończy... pięknie. Katharsis na całej linii!

Dzikie historie są nierówne, ale taki już urok filmów poskładanych z szortów. To bardzo WFF-owy film. Podobał mi się czarny humor. Ostatnia historia "Hasta que la muerte nos separe" zdecydowanie najlepsza. Najpisałbym, że jest doskonałą metaforą małżeństwa, ale już gdzieś to napisałem :)

agiwle
izeq
KKKas
MRZVA
dziadborowy
nikanika
milali
zur887
mozga01
papacott