Sala samobójców (2011)

Sala Samobojcow
Reżyseria: Jan Komasa
Scenariusz:

Dominik to zwyczajny chłopak. Ma wielu znajomych, najładniejszą dziewczynę w szkole, bogatych rodziców, pieniądze na ciuchy, gadżety, imprezy i pewnego dnia jeden pocałunek zmienia wszystko.
„Ona” zaczepia go w sieci. Jest intrygująca, niebezpieczna, przebiegła. Wprowadza go do „Sali samobójców”, miejsca, z którego nie ma ucieczki. Dominik, w pułapce własnych uczuć, wplątany w śmiertelną intrygę, straci to, co w życiu najcenniejsze…
„Sala samobójców” to film Jana Komasy jednego z najzdolniejszych reżyserów młodego pokolenia. Pierwszy raz udało się w Polsce stworzyć film, w którym wirtualny świat awatarów jest równie ważny, jak rzeczywista gra aktorów. Ponad rok powstawało animowane, drugie życie głównego bohatera - Dominika. Szokująca historia i genialne aktorstwo sprawiają, że jest to film tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
Sala samobójców - film, który przekracza granice wyobraźni! (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Na wszystkie problemy emo widzę jedną radę - do fryzjera! PS A co do filmu: na plus aktorstwo rodziców, zdjęcia i reżyserska odwaga, na minus: fatalna gra głównego bohatera i kiepski, dziurawy scenariusz.

Moim zdaniem zagrał bardzo ok, a wręcz uważam odtwórcę głównej roli za odkrycie aktorskie. Jakie dziury scenariuszowe znalazłeś, bom ciekaw?

Trzeba przyznać, że aktor miał bardzo trudne zadanie, bo zagranie histerycznych ataków, tak żeby wyglądało to wiarygodnie, to spore wyzwanie. Niestety, w moich oczach tego nie udźwignął. Robił jakieś dziwne grymasy, które bardziej wyglądały na śmiech niż płacz. Nie skreślam go całkowicie - może z prostszą rolą sobie poradzi - ale pisanie o odkryciu aktorskim, to jednak nieporozumienie.

Co do scenariusza. Były irytujące drobnostki, jak np. to, że chłopakowi o skłonnościach samobójczych dano do ręki dwie całe fiolki psychotropów. Rodzice musieliby chyba kompletnie nie mieć wyobraźni. A właściwie to chyba nawet nie były psychotropy tylko leki nasenne, tylko jeśli tak, to nie bardzo rozumiem, czemu po ich zażyciu się tak bardzo ożywił.

Ale główny mój zarzut dotyczy zasadniczej konstrukcji filmu. Otóż przez cały film wręcz nachalnie wmawia nam się, że przyczyną problemów chłopaka, było to, że rodzice się nim nie zajmowali. Ale z przebiegu filmu widać wyraźnie, że to wcale nie była wina rodziców. Dominik był na początku szczęśliwy i lubiany. Całe jego załamanie wzięło się z jednego zdarzenia, na które rodzice żadnego wpływu nie mieli.

A swoją drogą to zdarzenie też było co najmniej dziwaczne, przez co cały problem Dominika był mocno wydumany.

Nie wspominając już o tym, że rodzice wiedzieli, że chłopak totalnie uciekł w internet, ale na pomysł odcięcia internetu wpadli po półtorej godziny filmu...

Też jak @umbrin uważam, że Gierszał zagrał na wysokim poziomie, rzadko spotykanym w polskim kinie w przypadku młodych aktorów. Spodobał mi się już w WCK.

Sformułowanie: "rzadko spotykanym w polskim kinie w przypadku młodych aktorów" sugeruje jakąś taryfę ulgową (1. że polski, a 2. że w dodatku młody). Nie mam doświadczenia w ocenianiu wiarygodności emo-histerii, całkiem możliwe, że to po prostu ma tak sztucznie wyglądać. Jeśli tak, to rzeczywiście wypadł świetnie.

Znajdźcie Komasie scenarzystę równającego jego talentowi reżyserskiemu, a na naszych oczach dokona się rewolucja totalna w nadwiślańskiej kinematografii. "Sala" przypomina na razie produkcje Danny'ego Boyla- Komasa miota się pomiędzy masowym widowiskiem a zaspokajaniem snobistycznych krytyków i jeżeli tylko uda mu się przechylić szalę w stronę tych pierwszych- wygra. Trzymam kciuki mocno i wyczekuję następnych projektów.

Nie można przyczepić się do realizacji - jest na światowym poziomie. Tematyką "Sala" przypomina izraelską Phobidilię (ENH 2010), choć z nieco innej strony i w innym celu obserwujemy uzależnienie od "Internetu". Moje zarzuty na razie są dwa: film jest dość "płaski", a świat wirtualny jest niewiarygodny - technicznie stworzenie gry tego typu byłoby zbyt trudne i nieopłacalne. Ale to marudzenie, bo "Sala" to i tak jedna z ciekawszych polskich premier roku i polecam wybranie się na nią do kina.

I widzowi nie urywa od nadmiaru emo? Bo zwiastun zdawał się nie pozostawiać złudzeń... :)

Nie mam wątpliwości, że najlepiej bawić się będą na seansach licealiści. Ja siedząc na pokazie prasowym nie raz musiałem odwracać wzrok od ekranu bo nie trawię słodziku w takich dawkach.
Ale potem wracałem, żeby napatrzeć się na dobrze technicznie zrealizowany polski film. Sceny w salonie w końcu nie wyglądają jak odcinek Klanu. Naprawdę byłem pod wrażeniem dużej dbałości o scenografię na przykład.
No i film jest bardzo uniwersalny, właściwie nie ma polskich smaczków (może poza kilkoma luźnymi nawiązaniami do polityki, ale też na poziomie bardzo ogólnym, zrozumiałym na świecie). Podejrzewam wręcz twórców o oportunizm - celowe skonstruowanie fabuły i dialogów w ten sposób, żeby przemówiła do jak największej liczby widzów.

Za polskimi filmami nie przepadam. Ba nie lubię ich nawet. Ale ten był fajny trzeba powiedzieć. Ciekawy, polecam.

Zauważyłem, że większość osób mówiących, że nie lubi polskiego kina po prostu go nie zna albo opiera się na najnowszych produkcjach i to tych najbardziej reklamowanych w kinach / tv. Polskie kino ma się dobrze, tylko trzeba umiejętnie wybierać seanse. Filmaster akurat w tym może pomóc :)

No program dobry. Polskich filmów nie oglądam bo nie lubię. Wypuszczają pełno tych samych gatunków za którymi nie przepadam. Są gusta i gusciki. A na ten film poszedłem bo znajomy mi go polecił. Nic tutaj reklama nie zdziałała. Jak możesz polecić jakieś Polskie Bardzo dobre filmy to było by miło.

Oo dzięki wielkie. Wieczorem przesledze linki.

Mistyfikacja. Barwy Ochronne, Zero, Braciszek, Pręgi - to na początekl ;-)

Za prosta i nieautentyczna - taka jest "Sala samobójców". Jan Komasa porusza ciekawy temat i stara się go przedstawić w równie ciekawy sposób - ale za dużo tu stereotypów, żeby było wiarygodnie.

Sala samobójców daje radę. Dzięki dobrej realizacji i aktorstwu. Problem sprawia główny bohater, nie da się go polubić, ani znienawidzić, a film stara się wywoływać emocje. Scenariusz jest niezły, nie jest to może najlepszy sposób w jaki można było podejść do tematu, ale widz się nie nudzi, ani nie jest zbyt często zniesmaczony infantylnością.

Czy można go nazwać polskim Matrixem ;)?

Nie, a skąd ten pomysł? Te filmy posługują się tak odmienną poetyką, że nie sposób ich zestawić. Poruszają ten sam temat (świat wirtualny), ale w różny sposób. Neo otrząsa się z Matrixa i zaczyna z nim walczyć, Dominik odnajduje się w świecie wirtualnym - świadomie bierze inną pigułkę niż bohater Matrycy.

Nie widziałem Sali i nie wiem na co się nastawić, po tylu zachwytach widzów.

Na solidną produkcję. Taką, co nie żałujesz, że kupiłeś bilet, ale jak później będzie w telewizji to nie zechcesz obejrzeć. Lepszą od zwiastunów, a to już coś :)

Dobry film pokazujacy do czego internet moze doprowadzic czlowieka.

To nie internet doprowadza człowieka do samotności i niezrozumienia.

Jestem pod wielkim wrażeniem. Cóż za pomysł, wykonanie i jakie emocje. Zupełnie nowe podejście w polskim kinie. Fantastyczny młody aktor w roli głównej. Takiego filmu jeszcze nigdy nie widziałem. REWELACJA. Już nie mogę się doczekać kolejnego filmu tego młodego znakomitego reżysera.

Serio, serio?

Serio, serio. Zabierałem się do niego długo, bo jakoś nie wierzyłem w trailer. Zadziwiały mnie za to bardzo wysokie oceny tu i ówdzie, więc w końcu zobaczyłem. Zaskoczenie całkowite. Myślę, że spokojnie może być polskim kandydatem do nominacji oscarowej i to z realnymi szansami na nią.

Z tą innowacyjnością 10 to bym nie przesadzał. W polskim kinie - faktycznie, to coś nowego. W światowym wszystko już było - i tematyka i forma (przeplatanie filmu elementami animacji).

To było z wrażenia na gorąco :)

Świetny film. Prawie płakałem, a to dobry znak;)

Technicznie dobrze zrealizowany. Niekiedy nierealistyczny (gra - choć byłaby fajna), niekiedy aż zbyt nawiązujący do rzeczywistości (odpowiedniki portali społecznościowych). Dobra, niekonwencjonalna fabuła i emocje.

jeden punkt za kilka dobrych scen,jednak można je zliczyć na palcach jednej dłoni.

Gorsze od Uwolnić orkę ?

Dobry aktorsko (szczególnie duet Kulesza-Pieczyński), dość ciekawa historia (relacje rodziców), świetna realizacja. Boję się tylko jak zostanie odebrany przez dzisiejszych nastolatków...

Film ten dedykuję wszystkim rodzicom, którzy w imię kariery i zapewnienia dzieciom "wszystkiego" są w stanie poświęcić popołudnia, wieczory, weekendy, itd.
Ci, którzy będą to oglądać na DVD czy podobnych nośnikach niech zatrzymają film w miejscu wypytywania rodziny o dziecko, jeśli zdacie gratulacje, jeśli nie... to ostatni dzwonek. Pamiętajcie, że internet to medium, w żadnym wypadku wymówka.

Chyba wszystkim rodzicom - idiotom, którzy nie wiedzą, że komputer potrzebuje prądu i odłączając go od prądu można go wyłączyć.

IMHO prawdziwie uzależniony młody człowiek ma zapasowe 3G w telefonie i UPS dla laptopa, który wytrzyma co najmniej kilka godzin.

Żadne urządzenie elektroniczne nie będzie działać bez prądu na dłuższą metę. Chyba że kalkulator na baterie słoneczne.

Czyli według ciebie bezpieczniej jest zostawionemu samemu sobie dziecku zabrać komputer, żeby zamiast tego plątało się bez celu i nadzoru po ulicach/osiedlu, próbowało pierwszych kradzieży, palenia, picia, rozbojów.... to zawsze wina technologii a nigdy rodziców, co? (tak, jestem informatykiem, więc coś tam o komputerach wiem)

Wg mnie jeśli ktoś nie ma czasu na zajmowanie się dzieckiem, nie powinien go mieć.

Dziwny film. Emo/Japan style. Główny bohater to rozwydrzony bachor, ale cóż, rodzice sami sobie takiego wychowali. Przerażające, że z takich składa się społeczeństwo. Film generalnie zdecydowanie nie jest obowiązkowy.

Dawno nie obejrzałam tak kiepskiego filmu. Dodatkowa gwiazdka za poruszenie ważnego problemu, czyli bezstresowego wychowania, że się dzieciakom w dupach przewraca.

Tytuł filmu wymyślili właściciele kina w którym odbywały się pokazy przedpremierowe. Nazwali tak salę w kinie, bo ludzie w trakcie seansu cieli się żyletkami. Nie dlatego, że film tak wybitnie ich poruszył, o zdecydowanie nie dlatego. Po prostu tak wybitnego "arcydzieła" nie spodziewałem się nawet po polskim filmie... Stracony czas na oglądanie tego gniotu...

Obawiam się, że wrzucasz do jednego worka psychopatów tnących się żyletkami dla efektu i osoby, które w akcie desperacji targaja się na własne życie. W tym filmie pokazana jest granica między tymi skrajnymi postawami. Ale jeśli nie miałeś nigdy z nimi do czynienia, to mogłeś tego nie zauważyć.

"chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle" - tyle można powiedzieć w temacie. Może i cel filmu był "szczytny", ale film jest straszliwym gniotem. Fabuła dziurawa, płytka, skrajnie tendencyjna. Co autor miał na myśli, a co pokazał.

Nie wiem, co autor filmu miał na myśli. Wiem, że pokazał film, który daje się różnie interpretować. Osobiście wobec takich filmów nie używam słowa "gniot".

pozytywnie zaskoczony, może dlatego 'b. dobry' zamiast 'dobry', jednym się będzie podobał innych wynudzi... ja się zastanawiałem czy napisać komentarz... w internecie :)

Od czasów Nasfetera nie było w polskim kinie tak ważnego i dobrego filmu o problemach młodzieży. Ok - Nasfeter opowiadał o dzieciach, więc nie było w ogóle. Chyba, że się mylę, to mnie oświećcie. Poza tym bardzo aktualny problem rzeczywistości wirtualnej i uzależnienia młodzieży. Myślę, że jednak ten film jest inspirowany subkulturą emo. Może nie tak dosłownie, ale tło takie jest widoczne. Zresztą tych tematów jest wiele więcej. Sekwencje animowane doskonale wkomponowane w całość. Ogląda się rewelacyjnie. Ja wpisywałbym ten film na listę z takimi obrazami jak "Słoń" czy estońska "Klasa" - pewnie wszystkie są różne, ale mocne i bezpośrednie. Oby rok 2011 z "Młynem i krzyżem" Erratum, Kretem, Salą, Wymykiem był zapowiedzią nowej jakości w polskim kinie. Potwierdzeniem zdaje się być "Róża".

Piałem z zachwytu w kinie. Wspaniały film bardzo młodego reżysera.

No wiem ;)

Komasa, inspirował się japońską kulturą hikikomori tak mówił w jednym wywiadzie z resztą przedstawił to w filmie.

Na czym to polega?

To zaburzenie psychiczne polegające na tym, że delikwent odmawia opuszczenia swojego pokoju (ewentualnie innego pomieszczenia, znając Japończyków to pewnie tacy co nie chcą wyjść z kuchni też się zdarzają). W skrajnych przypadkach przez lata. Nie wiem czy można w tym wypadku mówić o kulturze (subkulturze?), to tak jakby mówić o kulturze schizofreników.

To nie subkultura, to raczej rodzaj depresji. Współczesne pustelnictwo objawiające się niechęcią do kontaktów z żywymi ludźmi, jedyne relacje nawiązywane są via sieć.

@tesvla - no właśnie myślałem, że taka izolacja charakteryzuje depresję.

Cieszy mnie sukces Komasy, ale nie potrafiłem znaleźć zbyt wielu pozytywów w tym obrazie, a Srebrne Lwy już w ogóle były dla mnie pudłem.

@KubaTuba a ja wręcz przeciwnie.

Mam za małą wiedzę i danych, nie badałam tego zjawiska żeby stwierdzać że jest to zaburzenie psychiczne,poza tym nie znam się na psychologi, ale nie nie porównałabym tego zjawiska do choroby psychicznej i wydaje mi się że powinno się wstrzymywać od takich twierdzeń.
Z resztą pierwotnie było to związane z kulturą japońską i ciężko odrywać to od tamtego kontekstu i kultury.

To nie jest choroba psychiczna, tylko raczej zaburzenie. Hikikomori, w pierwotnej wersji, ma związek z zachowaniami depresyjnymi. Faktycznie, z czasem zaczęto tak określać każde odseparowanie się od świata zewnętrznego, także to z własnego, świadomego wyboru (w sensie - bez objawów zaburzeń, tylko jako wyraz buntu przeciw zastanemu porządkowi). Definicja poszerzyła się również o zjawiska spoza granic kultury japońskiej. Najbliższym określeniem, jak sądzę, byłby outsideryzm, czy wspomniane przeze mnie wyżej współczesne pustelnictwo.

@Imbir - no widzisz, a sam Komasa oderwał od kontekstu. Tak przynajmniej pisałaś.

Dla mnie pudłem był brak nominacji do oscara za ten film.

Akurat do tego mogę się podłączyć, bo w walce o Oscara mógłby być atrakcyjniejszy niż "W ciemności". No ale, jak powiedział Chaciński, polska komisja oscarowa nie miała ŻADNYCH wątpliwości i jednogłośnie wybrała zjawiskowy film Holland.

Modlę się, żeby "W ciemności" z jakiegoś magicznego procuderalnego powodu nie mogło się stawić na tegorocznym FPFF, bo się skończy taką samą farsą jak zeszłoroczny.

Podchodząc do tego cynicznie, to wystawienie "W ciemnościach" do walki o Oscary było jednak dobrą decyzją. Holocaust, znana polska reżyserka, film miał dobrą prasę w USA. Natomiast "Sala samobójców" nie miałaby żadnych szans, nawet gdyby była naprawdę tak dobrych filmem jak się niektórym wydaje. A z tymi niekonsekwencjami w scenariuszu i uproszczeniami jakie są w tym filmie to do Rozstania brakuje bardzo bardzo bardzo dużo. Nie sądzę poza tym, żeby emeryci z USA przejęli się problemami polskich emo nastolatków, zamkniętych w Internecie.

Opinia, że to emeryci stanowią gro Akademii Filmowej, jest trochę podstarzała, jeśli w ogóle kiedyś była słuszna :) Przez "atrakcyjniejszy" nie miałem na myśli większych szans na wygranie Oscara (bo już pójdę dalej w cynizm i otrę się o obrzydliwość - ciężko o bardziej przyciągający motyw dla Akademii Filmowej niż ratowanie Żydów w "W ciemności"), ale możliwość lepszego przyjęcia w Stanach w ogóle. "Sala samobójców" była sukcesem kasowym w Polsce i tak, ale nie przeszkadzałoby to w rozpowszechnieniu filmu na świecie. I właśnie w kinach amerykańskich czy europejskich ten film furorę - w jakimś stopniu - mógłby zrobić. A "W ciemności" zostanie odłożone na półkę i zapomniane, jako kolejny przeciętniak.

Swoją drogą, to jest też, ku mojemu wielkiemu smutkowi, powód dla którego "Róża" została w ogóle pominięta w wybieraniu polskiego filmu do Oscara - nie przyjęłaby się. Idąc dalej, zastanawiam się czy Srebrne Lwy dla "Sali..." nie były ukłonem w stronę góry pieniędzy, jaką ten film zarobił w kinach.

Nie jest to bynajmniej podstarzała opinia. Tu masz link do artykułu: http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114438,11225461,To_oni_przyznaja_Oscary__Srednia_wieku_ponad_60_lat_.html

A tu podsumowanie: "Liczby mówią same za siebie: 94 proc. członków akademii to biali, 77 proc. stanowią mężczyźni, średnia wieku wynosi 62 lata, z czego osoby poniżej 50 roku życia stanowią tylko 14 proc."

Obawiam się, że to grono miałoby problem ze zrozumieniem dramatu bohatera filmu :)

Sęk w tym, że kategoria filmu obcojęzycznego rządzi się trochę innymi prawami! Odsyłam do lutowego "Kina". Tak czy inaczej, powtarzam - nie twierdzę, że Komasa miałby większe szanse na statuetkę, tylko że taka nominacja mogłaby mu zapewnić jeszcze większy sukces.

Tyle tylko że nie dostałby żadnej nominacji. Ten film przepadłby w eliminacjach, bo jest średni. Ma potencjał i dobre chęci, jest "dobry jak na polskie kino", ale żadna to rewelacja. Mimo szczerych chęci nie potrafię wyobrazić sobie tłumu zachodnich dystrybutorów ustawiających się w kolejce po ten średni film.

Swój zachwyt opierałem na fakcie podjęcia przez Komasę aktualnego problemu młodzieży - internet, wyobcowanie, przemoc, emo. Ale mimo wszystko film sprawnie zrealizowany. "W ciemności" to film przeciętny. Nie rozumiem braku docenienia "Róży".

@lapsus ie, popieram w 100% - zachwyt, przeciętność, niezrozumienie.

@lamijka skróty buty

A ja z kolei nie rozumiem jak poustawiali się po średnie "W ciemności" :) Może nie było tłumu, ale wyświetlany za oceanem był.

@lapsus A nie nagrywałem Ci filmu Tokyo? Trzeci epizod w tym filmie jest właśnie o hikikomori (notabene świetny).

Cichoooo.

O, muszę to w końcu obejrzeć!

Nie wiem, co sądzić o tym filmie. Widzę, co reżyser chciał przekazać, ale film wygląda trochę jak pośpiesznie sklecona realizacja dobrego zamysłu. Coś jak notes pisarza, naprędce notującego w nim myśli, mogące być podstawą być może genialnej książki. Kilka świetnych pomysłów, sporo dłużyzn, trochę kiczu i stereotypów, sztuczne dialogi. Na plus gra aktorska Agaty Kuleszy i Krzysztofa Pieczyńskiego.

Film przede wszystkim zachwyca autentycznością i brakiem cenzury (co jednak nie oznacza jakiegoś celowego epatowania wartością szokową). Zrobiony jest prawidłowo, porusza trudne tematy nie podając jednocześnie na tacy rozwiązań i morałów.

Fajna polska pozycja. Czuć powiew świeżości w samym scenariuszu jak i jego wizualnej realizacji. Film trochę ciężki ale takie są emo-klimaty. Jeśli ktoś nie widział, szczerze polecam.

O wiele lepszy niż się spodziewałem.

+1 za zdjęcia

Polskie kino stawiające sobie za cel eksponowanie społecznych bolączek musi się jeszcze trochę doszlifować, żeby nie być takie histeryczne, karykaturalne i przestylizowane. Warto, nawet jeśli kosztem ma być depresyjność i surowość. Ani Smarzowski i jego deliryczne filmy o chlaniu, ani Komasa i jego emo-opera o osamotnionym wrażliwcu, nie robią na mnie wrażenia, bo są świadomie wycudowane. Do "Sali" nasmarkano wszystkiego, co tylko się da - zdrada małżeńska goni samobójstwo, które pogania problem prześladowania w szkole - i w poszukiwaniu taniej tabloidowej podniety żadnego tematu nie wyeksplorowano jak należy. Szkoda tylko Gierszała i jedynego chyba w Polsce, porządnego dźwiękowca.

No to czekam co powiesz o "Bejbi blues". Must-see! ;)

Sugerujesz, że nie poznałam jeszcze całej głębi histerii, karykatury i stylizacji, którą może wykrzesać z siebie polskie kino zaangażowane? :)

Sugeruję, że nawet nie liznęłaś tematu ;)

Dla mnie to znakomity film. Fabularnie i stylistycznie ekstraklasa. Pomysł, aktorstwo i szkodliwe gry komputerowe:). Czekam na kolejny film Komasy "Miasto 44".

Film strasznie lansowany i polecany w main streamowych mediach. Po wielu opisach, recenzjach i dyskusjach dotyczących tego obrazu postanowiłem go obejrzeć podchodząc do niego niechętnie ale i również z pewną gamą oczekiwań wynikających z wyżej wymienionych opinii. Oczywiście moje przewidywania się potwierdziły. Grę aktorską można pobłażliwie ocenić na przeciętną a efekty ukazujące VR nie odrzucają natomiast podejmowanie tematów jak homoseksualizm i gry komputerowe w sposób tak trywialny woła o pomstę do nieba. Do plusów mogę zaliczyć jedynie to, że go ukończyłem, stąd 3.

asthmar
stivo
duzulek
MRZVA
Yompl
moch
Eurymedusa
Anka2004
Blue2012
angeellla