Zarządca Sansho (1954)
Sanshô dayû
Reżyseria:
Kenji Mizoguchi
Smutna historia rodziny japońskiego dostojnika, zdegradowanego za wprowadzanie w życie swoich ideałów wolności i równości.
Obsada:
- Kinuyo Tanaka Tamaki
- Yoshiaki Hanayagi Zushiô
- Kyôko Kagawa Anju
- Eitarô Shindô Sanshô dayû
- Akitake Kôno Taro
- Masao Shimizu Masauji Taira
- Ken Mitsuda Prime Minister Fujiwara
- Kazukimi Okuni Norimura
- Yôko Kosono Kohagi
- Noriko Tachibana Namiji
- Ichirô Sugai Minister of Justice
- Teruko Omi Nakagimi
- Masahiko Kato Young Zushio
- Keiko Enami Young Anju
- Bontarô Akemi Kichiji
- Chieko Naniwa Ubatake
- Kikue Môri Priestess
- Ryosuke Kagawa Ritsushi Kumotake
- Kanji Koshiba Kaikudo Naito
- Shinobu Araki Sadaya
- Reiko Kongo Shiono
- Shozo Nanbu Masasue Taira
- Ryonosuke Azuma Landlord
- Saburo Date Kimpei
- Sumao Ishihara Yakko
- Ichirô Amano Ochroniarz
- Yukio Horikita Jiro
- Hachiro Okuni Saburo Miyazaki
- Jun Fujikawa Kanamaru
- Akiyoshi Kikuno Ochroniarz
- Soji Shibata Sado Man
- Akira Shimizu Slave Trader
- Goro Nakanishi Ochroniarz
Zwiastun:
Wyróżniona recenzja:
Zarządca Sanshô
„Opowieści księżycowe” bardzo wysoko ustawiły poprzeczkę, bo nic już nie przebije arcydzieła, można mu co najwyżej dorównać. „Zarządca Sanshô” to kolejny przykład na to, że Japonia po przegranej wojnie potrafiła się podnieść i zwyciężyć, ale już na innym polu. Uznawana wcześniej za kraj zacofany, stworzyła nie tylko imponującą potęgę militarną, ale też efektywny system produkcji i dystrybucji filmów. Wykorzystując rosnącą ...
Autor: Peckinpah
Data:
Ot, japoński Lincoln.
No, nie zachwyciło mnie. Historia nie przekonująca, wolne tempo, obraz i aktorstwo nie tak hipnotyczne jak np. w "Harakiri". Moim zdaniem nie koniecznie trzeba to oglądać :)
Film cierpi na syndrom nieudanego arcydzieła. Za tematykę bierze sobie starą japońską historię (czy też legendę), nakręcony jest monumentalnie, z odpowiednią dawką patosu, smutnej muzyki i aż prosi się, żeby zupełnie zmiótł widza, ale jest jakoś miałko, bez napięcia, bez przejęcia i zbyt długo. Warto znać historię, ale film można ominąć.