Zapach kobiety (1992)
Scent of a Woman
Reżyseria:
Martin Brest
Niewidomy były oficer Frank Slater z powodu upośledzenia stał się cynicznym, samotnym człowiekiem, który chce położyć kres swemu życiu. Przedtem pragnie jednak raz jeszcze zabawić się w Nowym Jorku. Wyrusza w drogę z uczniem z internatu jako swym opiekunem i nagle - również dzięki osobistemu zaangażowaniu chłopca - znów zaczyna dostrzegać świat od jego pięknej strony.
Obsada:
- Al Pacino Lieutenant Colonel Frank Slade
- Chris O'Donnell Charlie Simms
- James Rebhorn Mr. Trask
- Gabrielle Anwar Donna
- Philip Seymour Hoffman George Willis, Jr.
- Richard Venture W.R. Slade
- Bradley Whitford Randy
- Rochelle Oliver Gretchen
- Margaret Eginton Gail
- Tom Riis Farrell Garry
- Nicholas Sadler Harry Havemeyer
- Todd Louiso Trent Potter
- Matt Smith Jimmy Jameson
- Gene Canfield Manny
- Frances Conroy Christine Downes
- June Squibb Mrs. Hunsaker
- Ron Eldard Officer Gore
- Sally Murphy Karen Rossi
- Michael Santoro Donny Rossi
- Alyson Feldman Francine Rossi
- Erika Feldman Francine Rossi
- Julian Stein Willie Rossi
- Max Stein Willie Rossi
- Anh Duong Sofia
- Leonard Gaines Freddie Bisco
- David Lansbury Michael
- Joseph Palmas Bellhop
- Baxter Harris George Willis, Sr.
- Francie Swift Flight Attendant
- Michael Simon Oak Room Waiter
- William Beckwith Oak Room Maitre D'
- Mansoor Najeeullah Skycap
- J.T. Cromwell Ballroom Waiter
- Peter Carew Bootblack
- Paul Stocker Doorman
- Mike Lisenco Cab Driver
- Divina Cook Night Maid
- Richard L. Duma Extra Student
- Russell Gibson Barber
Al Pacino żył chyba dla tej roli - jest w niej absolutnie genialny!
Rola Pacino perfekcyjna.Sceny tańca nie da się zapomnieć.
Tylko dla dla sceny tańca warto obejrzeć ten film. I dla wielkiej roli Pacino.
Al Pacino to atrakcja, którą trudno zbagatelizować, zwłaszcza gdy chce mu się grać. Niestety uwiera mnie zakończenie, jednak trochę przesadnie patetyczne.
Ten film powinno się pokazywać młodym aktorom, żeby zobaczyli, jak należy grać. Jedna z życiowych ról Ala Pacino - dla mnie porównywalna z Rain manem Hoffmana. Całość obrazu psuje nieco typowo amerykańska końcówka, ale można ją przełknąć bez większego bólu.
Bezcenny zapach życiowej etyki. Niezmiennie krzepiący.
Scenę przemówienia Pacino oglądam średnio raz na miesiąc, jedna z najlepszych scen w ogóle :)