Kryptonim: Shadow Dancer (2012)
Clive Owen i Gillian Anderson w szpiegowskim thrillerze odsłaniającym największe tajemnice brytyjskiego wywiadu. Trzymająca w napięciu historia szczególnej relacji brytyjskiego agenta i zwerbowanej przez niego irlandzkiej ekstremistki. Colette jest aktywistką IRA. Mac pracuje dla brytyjskiego wywiadu, jego zadaniem jest werbowanie szpiegów wewnątrz struktur terrorystycznych. Kiedy ona zostaje aresztowana w czasie nieudanej próby zamachu w londyńskim metrze, on daje jej wybór: będzie współpracować i wróci do domu albo nigdy nie zobaczy swojego syna. Collete decydując się na współpracę z brytyjskim wywiadem, nie wie jednak, że członkowie IRA od jakiegoś czasu w swoich szeregach szukają szpiega. Zaczyna się wzajemna inwigilacja. Od tej pory będzie bać się własnego cienia. (Opis dystrybutora)
Obsada:
- Gillian Anderson Kate Fletcher
- Clive Owen Mac
- Aidan Gillen Gerry
- Domhnall Gleeson
- Andrea Riseborough Colette McVeigh
- Martin McCann Brendan
- Michael McElhatton
- Stuart Graham Ian Gilmour
- Mark Huberman
- Brid Brennan
- David Ryan Driver
- Alan O'Neill Arresting Officer
- Morgan Watkins MI5 Officer
- David Kendellen Barry DeLavine
- Daniel Tatarsky Watcher 1
Konflikt IRA przeciwko Koronie to wdzięczny temat, wielokrotnie przenoszony na ekran. Wdzięczny przez swoją wielowymiarowość, złożoność postaci i ich determinacji.
Film Jamesa Marshala jest jednym z tych który nie do końca porusza się uczęszczanymi drogami, choć i jemu nie udało się uniknąć klisz. Przyznam się że z wczorajszej projekcji pamiętam na tyle szczątkowo film, że pozostało mi jedyni poczynić chaotyczne notatki. Muzyka świetna ( gitarowy motyw kojarzy się z 28 dni), zdjęcia potrafią oddalić nas od rzeczywistości na tyle że jesteśmy zaskoczeni - to tylko 20 lat temu? Owen wystarczy czasami że stanie tam gdzie powinienem i już ma rolę. Andrea Riseborough jest przekonująca. Reszta niestety mniej, odniosłem wrażenie gry aktorskiej powyższej pary wśród tekturowych makiet postaci. Niby nic rażącego, gdzieś już widzianego, ale jednowymiarowego. Sama historia jednak rekompensuje potknięcia realizacyjne.
Jeśli ktoś zastanawia się czy warto to moim zdaniem warto. Polecam, mocna rzecz.