Poradnik pozytywnego myślenia (2012)

Silver Linings Playbook
Reżyseria: David O. Russell
Scenariusz:

Pat Solitano, po tym jak stracił pracę, dom oraz żonę, spędził w szpitalu psychiatrycznym kilka miesięcy. Wrócić do społeczeństwa pomagają mu rodzice i przyjaciele. Pat jest zdeterminowany, by po okresie separacji odbudować relacje z żoną i wrócić do niej. Wszystko jednak komplikuje się na nowo, kiedy spotyka on na swojej drodze piękną, tajemniczą i samotną nieznajomą, Tiffany.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Wieczorny niedzielny filmik na koniec dnia z tvn-em. Niezbyt szybki, łopatologiczny i w miarę przyjemny. Kumuluje w sobie wszystkie ostatnie kinowe trendy zza oceanu, od tańca, przez rzewnego De Niro, po trudne dzieciństwo. Ma tylko jeden wyróżnik (powiedzmy), dodatek w postaci nie aż tak bardzo tandetnego podłoża psychologicznego głównych bohaterów, który na dobrą sprawę wychodzi na wierzch tylko w bardziej wybuchowych momentach. Nie zmienia on oczywiście schematycznej całości. To trochę tak, jak się uczy małe dzieci: dużo zabawy i krótki przekaz, bo inaczej niczego nie zapamiętają. Nic dziwnego, że Amerykanie tak ten film uwielbiają. Ale Oscara i tak żadnego nie dostanie. Hahahahahhha.

Bardziej odjechana, ale jednak komedia romantyczna.... Cudny tytuł oryginalny. De Niro jak zwykle ostatnio marnuje się, teraz dodatkowo z Jacki Weaver.

Być może jest to całkiem sensowny film. Ilość nominacji do Oskara sugerowałaby to. Ja jednak jestem dziwnym człowiekiem, który, jeśli film jest adaptacją, stara się najpierw czytać książkowy pierwowzór. I przeczytałam. I podobała mi się. Nawet bardzo. Jest napisana bardzo plastycznie - dużą część scen (zwłaszcza te związane z tańcem) wizualizowałam sobie w głowie i nie mogłam się doczekać zobaczenia ich na ekranie. A tu dupa.
Fabuła nie trzyma się kupy, Twórcy filmu zachowali imiona głównych bohaterów oraz początek akcji, wybrali kilka chwytliwych cytatów z książki i dorobili do tego CHAOS. Misz masz wątków, pomysłów, interpretacji. Wszystko to, żeby stworzyć kolejną, niezbyt oryginalną Komedię Romantyczną.
Wstyd.
Rozumiem, że 100% fabuły byłoby trudne do zekranizowania i trzeba było się ograniczyć do najważniejszych wątków, ale kluczowym słowem jest "ograniczyć się", a nie wziąć kilka losowych fragmentów i dorobić do nich hollywoodzki bullshit.

Miałem podobnie z "Pornografią" Kolskiego, a już kompletnie zawiodłem się na ostatniej "Annie Kareninie". Dlatego teraz mam zasadę: albo czytam książkę, albo oglądam film. Nie dotyczy jedynie fabuł które z natury swojej "wymagają" dużego ekranu, jak adaptacje Tolkiena. Bez znajomości książki "Poradnik" ogląda się sympatycznie i nie czuć, że jest polepiony.

Ciekawi mnie co z tego wyszło, polski tytuł koszmarny.

Bardzo, bardzo ciężko znieść krótkie szarpane ujęcia z ręki i wrzaski, wrzaski, wrzaski. Oraz chaos. Rozumiem, że reżyser w ten sposób chciał pokazać chorobę, ale dla kogoś, kto tę chorobę dobrze zna, oglądanie będzie prawie niemożliwe - ciągnie w dół.

Morał: "wszyscy mamy w sobie coś z wariata". Ale za to jak podany! I jak zagrany! Mniam.

Ostrzegali mnie przed zakończeniem tego filmu, ale okazało się, że wszystko było dobrze! Film jest dosyć równy i solidnie skonstruowany. Rzuca się w oczy, że nie jest typowy, nie przypomina mi niczego innego, choć ewidentnie korzysta z dwóch nurtów: kina niezależnego o porozumieniu ludzi poza nawiasem codzienności oraz mainstreamowej komedii romantycznej (Tiffany wybiega z konkursu i po chwili zakłada drugi but - pyszna aluzja do Kopciuszka!).

Moim zdaniem to udane połączenie komercyjnej klarowności i optymizmu z offową wrażliwością na ludzi z problemami. Choć to drugie mogło zamącić widzom w głowie - jakaś widzka nawet zrugała mnie za głośny śmiech w niektórych scenach, jakbym niestosownie przeżywał dramat psychologiczny... Ale reszta sali też tylko nieśmiało chichotała, czyli powaga blokowała odbiór warstwy po wariacku zabawnej, choć to się przecież nie wyklucza.

Fajni bohaterowie z ADHD, ich "pojedynki" nadszczerości naprawdę dobrze rozgrzewają!

Całkowita zgoda, bardzo fajne podsumowanie.

Słaby film, który udaje, że taki nie jest. Krzyki pomieszane ze scenami muzycznymi, zero lekkości, chybocze się to niezgrabnie do romkomowego finału. Nie mam zielonego pojęcia za co J. Lawrence dostała oscara, jej rola była ledwie poprawna. Może i "The Silver Linings Playbook" to nie jest tandeta najniższych lotów, ale zachwytów nie podzielam.

Wystarczyłoby trochę przerobić tę opinię i miałabym gotową krótką reckę "8 kobiet". Jak zwykle wszystko jest kwestią gustu.

Lekki film na poprawę humoru, nie ocierający się o banał czy klisze, czyli znacznie więcej niż mogłem się spodziewać. Na plusik.

Mnie zdołował.

BlonD1E
asthmar
Efunia
redo123
MRZVA
Eurymedusa
Ellie264
magdaalicja
avrewska
jayb85