Skrzydlate Świnie (2010)

Skrzydlate swinie
Reżyseria: Anna Kazejak-Dawid

Opowieść o grupie przyjaciół z niewielkiego miasteczka pod Poznaniem, Grodziska Wielkopolskiego, których połączyła wspólna pasja: futbol, a właściwie „aktywne kibicowanie piłkarskiemu klubowi”. Łączy ich klub, dzieli sytuacja życiowa. Oskar Nowacki (lat 35) właśnie został ojcem. Wraz z bratem, Mariuszem (lat 25), sprzedaje dewocjonalia na terenie Bazyliki w Licheniu. Dziewczyna Mariusza, Basia (lat 22), towarzyszy chłopakom ze względu na miłość do kibicowania i resztki przywiązania do Mariusza, ale przede wszystkim przez fascynację Oskarem...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Ogląda się to bezproblemowo, gdyż całkiem ciekwaie portretuje fanatycznych kibiców drugoligowego klubu piłkarskiego, ale ostatnie 20 minut to jakiś koszmar wyjęty żywcem z podręcznika "Jak z niezłego filmu zrobić banał dla idiotów".

To jeden z tych filmów w których twórcy konsekwentnie prowokują jakąś ciekawą scenę, by nastęnie ją totalnie spieprzyć. Seans niespełnionych obietnic, prawie bez dobrych momentów.

Było u nas spotkanie z reżyserką, zresztą bardzo sympatyczną osobą i niestety producent na tym filmie mocno odcisnął swoje piętno. Zakończenie jak z Hollywood, zresztą scena z autobusem również banalna, niemniej jednak podoba mi się, jak reżyserka bawi się formą, spodobała mi się ta lekkość, z jaką ogląda się film, niewymuszone połączenie radości i smutku. I do końca bym jej po tym filmie nie skreślała. Szkoda, że film nie poszedł, tak jak nasuwały początkowe, mocne sceny w kierunku pokazania środowiska kibiców, tylko podryfował w kierunku dosyć dziwnych, mało przekonujących rozterek moralnych bohatera, by skończyć się niestrawialnym happy endem. Wydaje mi się jednak, że o Ani Kazejak jeszcze usłyszymy i będą to pozytywne opinie. Na uwagę zasługują też barwne epizody w wykonaniu Andrzeja Grabowskiego, Anny Romantowskiej i Cezarego Pazury.

Rozumiem, że sympatyczna reżyserka sugerowała ingerencje producenta w końcowy efekt?
Z tego co widzę to dorobek tego pana raczej nie predestynuje go do miana "talizmanu" ekip filmowych ;)
Zgadzam się, że film był banalny. Rozwiązania fabularne były nierzadko telenowelowe (podczas sceny z autobusem ostatecznie wyszedłem z sali ).
Piszesz o zabawie formą, o lekkości z jaką ogląda się ten film. Ja tego nie dostrzegłem. Forma była dla mnie zbyt nijaka, bardziej serialowej proweniencji. O lekkości oglądania nie było mowy, bo tak jak napisałem pobieżnie w swoim smsie, ten film był dla mnie pasmem scen marnotrawiących jakiś tam potencjał tkwiący w scenariuszu i tylko wywoływał we mnie irytację. Co do połączenia radości i smutku to faktycznie wyszło jako tako, choć wg mnie reżyserka podeszła do realizacji zbyt zachowawczo. Z drugiej strony przy wielu scenach czułem ambitniejsze intencje. Być może Pani Kazejak jako debiutantce zabrakło umiejętności i czucia filmowej materii, może odwagi, a może czuła na sobie ciągle nieświeży oddech producenta.
Jeśli idzie o kreacje aktorskie to spora część obsady wydała mi się zupełnie nietrafiona. W szczególności Małaszyński i Kulesza. Bołądź nawet ciekawa, ale jej postać była marnie napisana. Pełna zgoda co do Grabowskiego (świetna scena otwierająca), przyzwoitego Pazury, Romantowskiej jakoś nie mogę sobie przypomnieć . Był jeszcze gdzieś w tle (szkoda!) zawsze intrygujący Eryk Lubos, jeden z moich ulubionych współczesnych polskich aktorów. Ogólnie miałem wrażenie, że casting do filmu pomylił się komuś z castingiem do kolejnej odsłony "Tańca z gwiazdami". Mamy tu sporo znanych z tiwi celebrytów w epizodycznych rólkach i krótkich scenkach „z dupy”.
A propos to szczególnie rozbawiła mnie scena łóżkowa, a dokładniej nie tyle scena (całkiem nastrojowa) co moment jej podania. Co ona miała wnieść do fabuły w momencie kiedy widz już od dłuższego czasu wie, że oni to robią ?! ;)
Co do reżyserki to ja bym również jej nie skreślał. Skrzydlate świnie jako pełnometrażowy debiut zawiera elementy, które mogą zwiastować, że kolejne jej filmy będziemy oglądać z większym zaangażowaniem 

Ofermo (na marginesie skąd ten nick? :) )Sympatyczna reżyserka nie za bardzo chciała o tym mówić, to wyszło jakoś przy okazji, bo z tych osób, które zechciały wysłuchać co ma do powiedzenia, żadna filmu nie skrytykowała wprost. To ona raczej była rozczarowana, że nie pozwolono jej do końca opowiedzieć tej historii tak jak chciała, ale jest pewna cena, którą trzeba zapłacić jeśli ma się nie wyrobione jeszcze nazwisko. I jeśli producent bardzo, bardzo chce by film odniósł kasowy sukces, takie są realia. Ponieważ często goszczę w naszym kinie, wiem jakie filmy się sprzedają, choć jako osoba bujająca notorycznie w obłokach nie odbieram filmu jako transakcji. Ostatnio tłumy widzów przyciągnęło co najwyżej średniej klasy (choć to opinia na wyrost) nasze rodzime kino, nakręcone amatorsko w uroczej miejscowości, z jakiej pochodzę. Niech schowają się Kolski, Skolimowski, Kędzierska czy zagraniczni twórcy. Na Kazejak zresztą też tłumów nie było. To tak, na marginesie. Formy mogłeś nie dostrzec, choć nie upieram się, że każdy odbiera tak samo, ale byłeś tak poirytowany, że mogła umknąć Twojej uwadze. Jestem przekonana, że co jak co, warsztat filmowy ma Pani Ania w małym palcu, o czym mam nadzieję będziemy mogli się przekonać w kolejnym jej filmie. Ambitniejsze intencje niestety położył producent, tak jak upierał się przy Małaszyńskim i wyszedł mało satysfakcjonujący ambitniejszego widza kompromis. Film jest tak nierówny, że aż żal. A odwagi rzeczywiście brakło, zresztą także w trakcie spotkania Pani Ania nie robiła wrażenia osoby przebojowej, tak samo pewnie było wobec producenta. Mi się podobało ukazanie kupowania stadionowych emocji, ciekawy wątek. Lubosa także bardzo lubię, nie wiem dlaczego go pominęłam, bo jego na poły wyważona, na poły spontaniczna rola także mi się spodobała. Może postanowili się trzymać konsekwentnie i nie robić tego jednak?? Ok, przyznaję, to było mało wiarygodne :)), ale kasowy film bez takiej sceny? Hmmm, najbliższe plany reżyserki to ponoć wciągający serial dla HBO Polska, niestety, nie przepadam za serialami.

Ach te paskudne, chciwe producenty. Z drugiej strony dzięki nim nie musimy oglądać w kółko filmów Hala Hartleya ;)
Wiesz, dopuszczam taką ewentualność, że pogrążony w bezkresnej irytacji przeoczyłem jakieś lepsze momenty. Jeśli faktycznie takie były to oczywiście bardzo dobrze, bo ja naprawdę dobrze życzę Pani Annie. Niech tylko zmieni producenta. Jeden Akson mniej nie powinien wpłynąć negatywnie na jej formę ;)
Napisz cóż to za tajemnicza amatorska produkcja co przyciągnęła tłumy widzów :)

P.S. Nick to czysty przypadek (wpisałem pierwsze słowo jakie przyszło mi do głowy)

A ja chciałem obejrzeć ciekawy film o piłce. Nie musiał być świetny, wystarczyłoby, żeby nie skopano tematu. Ale to jest takie: mieć bułkę i zjeść bułkę. Tak się nie da. Od czasu "Piłkarskiego pokera" czekam na taki film i miałem cichą nadzieję. A historia jest wydumana do bólu.

Dziwne myśli przychodzą Ci Ofermo w pierwszej chwili do głowy ;) Amatorska produkcja zatytułowana swojsko "Chłopaki z ...ferajny" to w sumie na początku lekko dłużące się kino (potem akcja nabiera tempa) o sensacyjnym i dosyć śmiesznym, okraszonym gęsto soczystymi przekleństwami posmaku. Film ukazuje, jakiego farta mogą mieć lokalne rzezimieszki oraz perypetie ścigającego ich policjanta i jego zwierzchnika, w tej roli skrywający się za ciemnymi okularami mafiosa nasz lokalny radny :))) Tu wszystko nie kończy się jednak happy endem, może dlatego, że producent nie był zbyt zachłanny i część uzyskanych z wpływów pieniążków przeznaczył na ratowanie zdrowia pewnego chorego chłopca. Główną zaletą tego filmu jest fakt, że został nakręcony w naszym mieście, reżyserami i aktorami są osoby znane z naszego życia codziennego. W sumie odbędzie się 6 seansów, choć na początku planowano jeden, dwa, ale zainteresowanie znacznie przerosło oczekiwania twórców. Na ostatni pokaz, w drugi dzień Świąt, w większości wybierają się osoby pracujące za granicą, które nie zdążyły go obejrzeć do tej pory. Nie mam nic do filmu, nie przykładam do niego miarki filmów przykładowo Kolskiego, niemniej jednak troszkę boli, jeśli skonfrontować to z tym, ile osób przychodzi do naszego kina na świetne produkcje. Zaledwie garstka.

@lapsus ...mam dokładnie tak samo. Bida straszna w tym temacie od lat.

@Pilotka, zwykle myślę o gołych babach. Oferma to był chyba efekt zimowego przemęczenia, choć wyszło dobrze, bo "goła baba" byłaby pewnie niemile widziana na filmasterze. A może się mylę? ;)

Myślę, że wśród kobiet mogłoby tak być, jeszcze zależy od kobiety, ale w męskim gronie zostałaby pewnie przyjęta z entuzjazmem ;) Pod warunkiem, że nie okazałoby się, że pod tym nickiem kryje się facet :))

Osobiście uważam, że gołe baby są bardziej wporzo niż skrzydlate świnie, ale to moje zdanie, za które nie odpowiada redakcja ;)

:)
@Esme, myślę, że redakcja podziela Twoje zdanie ;) Tak nawiasem, to teraz zauważyłem, że awatar Pilotki przedstawia skrzydlatą babę...

Kobietę nie babę :P I nie czepiaj się mojego avatara drogi Panie.

Obiecuję, więcej nie będę, przepraszam.

Przeprosiny przyjęte :) .

Uff. Łatwo poszło ;)

Ten film da się obejrzeć, tylko nie wiadomo po co to robić. Fanów futbolu może jedynie rozczarować.

stivo
Iceman
zur887
cvbih
beznazwybez
liz29
jakilcz
PrzemyslawLes
agryppa
FoolCanBeKing