Igrzyska śmierci (2012)

The Hunger Games
Reżyseria: Gary Ross

Każdego roku na ruinach kontynentu, który niegdyś nazywany był Ameryką Północną, rozgrywa się bratobójcza walka. Naród Panem wysyła chłopca i dziewczynę z każdego z dwunastu dystryktów, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci. Bohaterem Igrzysk zostaje ostatnia osoba, która utrzyma się przy życiu. W przeciwieństwie do przeszkolonych zawodników, Katniss (Jennifer Lawrence) zdana jest wyłącznie na własne instynkty oraz przewodnictwo byłego mistrza (Woody Harrelson). Jeśli kiedykolwiek ma zobaczyć jeszcze rodzinny Dystrykt 12, musi dokonać rzeczy niemożliwych... (Opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Technicznie ok, treściowo - dno. Ilość poziomów na których ta historia jest chora (logicznie, mentalnie, ontologicznie, egzystencjalnie, psychologicznie) bije wiele rzeczy, które widziałem do tej pory. Power Rangers niosą w sobie więcej treści i spójności akcji.

Bohaterowie są przewidywalni do bólu i mogliby z powodzeniem robić za swoje własne karykatury - zwłaszcza ci źli. Są drobne wyjątki (chwilowe) jednak nic, co mogłoby zburzyć "gładko przyrżnięty" klocek amerykańskiej historii dla nastolatków.

Reklamowano ten film jako amerykańską odpowiedź na Harry'ego Potter'a - z całym szacunkiem - przy moim sporym dystansie do HP to ten film po HP nawet toalety nie może czyścić (nawet drugiej cz. - najsłabszej IMHO - do pięt nie do rasta, nie mówiąc o innych, w których zadbano o spójność fabuły, wyraziste (i SENSOWNE!) charaktery i zapewniono rozwijanie umiejętnie opowiadanych wątków, którym widz nie musi dawać dyspensy z bezsensu, żeby przebrnąć dalej)

Mam nadzieję, że dwójki nie będzie.

Oczywiście, że będzie. W kinach na jesieni. I jeszcze 3 część, prawdopodobnie rozbita na 2 składowe (głupi pomysł, ale cóż), w latach 2014-2015. Na szczęście oglądanie tych filmów nie jest obowiązkowe. :)

Oceniam pół na pół - jako film sam w sobie nędzny, jako obraz współczesnych nastolatków rewelacyjny. Świat jako wyścig szczurów, bezwzględna pogoń za sukcesem, gdzie proporcje kształtują się mniej więcej 1do20. Wynika z tego niezbicie, że 80 % niech zdycha. Poza tym - świat jako brutalna , komputerowa gierka. Tyle ma im do zaoferowania nasza zachodnia cywilizacja. Niech się pozabijają. Dobór naturalny w najlepszym wydaniu. Jak u Adolfa, tylko bez Holocaustu. W sumie bardzo prawdziwy film.

Rozumiem. Młodzi ludzie wysadzają się w powietrze w Palestynie, giną od bomb w Syrii lub umierają na AIDS w głębi Afryki - ale to zachodnim nastolatkom, którzy w plecakach mają iPady zamiast granatów, należy się porównanie do Żydów mordowanych w obozach.

Ja ten film odebrałem, że chodzi o sukces po trupach do celu. To jest projekcja tego co myślimy o świecie , detale to tylko dekoracja. Zresztą bohaterowie na koniec to akceptują, że swiat jest bez względny. Nie wiedziałem , że to była kooprodukcja muzułmansko-afrykańska.

Lapsusie chyba przesadzasz. Może to ja się obracam wśród obiboków, ale raczej wyścig szczurów nie jest uznawany za naturalny i jedynie słuszny. A nastolatkiem przestałem być całkiem niedawno ;)

czyli jesteś w porządku, obiboku. Lubię obiboków.

Może i to nie jest koprodukcja afrykańsko-muzułmańska, ale z Hitlerem to już Ty wyjechałeś, nie twórcy filmu. Nie ma tu programowej zagłady całego narodu, tylko coroczne losowanie 2 osób z każdego dystryktu, ofiara skodyfikowana i ograniczona go garstki osób. Jeśli w ogóle miałabym robić dramatyczne porównania, to wszystko przypomina raczej mit o Minotaurze, któremu Ateńczycy musieli oddawać co roku 7 par młodzieży. "Igrzyska" są zresztą o tym, że nie trzeba w tym brać udziału. Katniss zabija jedną osobę w samoobronie, a jedną z litości, a potem staje się ikoną buntu wobec opresji Kapitolu. I to jej postawa ukazana w pozytywnym świetle.
Nie rozumiem też odniesienia do gier komputerowych. Igrzyska były spektaklem medialnym, czymś w rodzaju reality show. Może służyły jako głupawa rozrywka dla mieszkańców Kapitolu, ale reszta dystryktów musiała patrzeć na śmierć swoich dzieci i nie widzę w tym nic zabawnego.

nie trzeba?

No masz bohaterkę, która chowa się na drzewach zamiast zarzynać współtowarzyszy niedoli. A potem grozi, że się otruje razem z kolegą i nie będzie żadnego zwycięzcy. Nie daje się zmusić do zabijania w imię wygranej. Prezydent Kapitolu słusznie przeczuwa, że to będzie początek głębszych zmian.

Film raczej średni, ocena na imdb sporo zawyżona przez rzesze fanatycznych nastolatków. Najwyraźniej zestarzałem się. Akcja nie porywa, a aktorstwo jest jedynie lekko powyżej przeciętnej. Ciekawy natomiast jest sam świat przedstawiony, z chęcią przeczytam książkę, czuję, że historia ma potencjał, którego prawdopodobnie sequel filmu nie spożytkuje. Z końcem roku stałem się jakiś wylewny ;)

Książki nie czytałem, ale po obejrzeniu tak wspaniałej adaptacji, muszę to chyba zrobić.

Całkiem niezła wariacja na temat mitu o Minotaurze. Jako krytyka systemu się nie sprawdza, jest zbyt naiwna. Mimo wszystko jestem pozytywnie zaskoczony. Jednak czuję, że następne części nie będą nadawały się do oglądania, bo na horyzoncie pojawił się Tru Lower, co w połączeniu z marysujskością głównej bohaterki powinno dać mieszankę piorunującą.

"W pierścieniu ognia" może nie nadawać się do oglądania. "Kosogłos" to zupełnie inna bajka, do której 2 pierwsze części są tylko przygrywką. Prawidłowo nakręcony powinien być cięższy, mroczny i gorzki. Oby.

Mogę zadać kilka pytań co do książek?

Najbardziej mnie interesuje świat przedstawiony. To, co było zaprezentowane w filmie raczej się nie trzymało kupy. Sorry, ale nie przekonuje mnie zamknięcie ludności w 12 dystryktach i puszczenie między nimi supernowoczesnej kolei. Występuje jakieś uprawdopodobnienie tej rzeczywistości?

Przeczytaj spoilery +

No i wreszcie czy to kostiumowe bezguście jest uzasadnione pierwowzorem czy to zasługa filmowców? :)

Nie jestem ekspertem od prawdopodobieństwa. Dopóki nie krzyczy, ja też nie. :)

Ludzie w dystryktach widują czasem poduszkowce na żywo, resztę cudów tylko w telewizji raz do roku.

Teoretycznie wszystko zmierza do tego, o co spytałeś. Przeczytaj spoilery +

Te kostiumy bazują na książkowych opisach. Mieszkańcy Kapitolu przypominają trochę mieszkańców Wersalu. Trochę inny gust i rodzaj przesady, ale ten sam bzik i zamiłowanie do ekstrawagancji. Collins ewidentnie chciała się pośmiać ze współczesnej mody i wielkomiejskiego podążania za trendami. Od raz mi się przypomniał obrazek, który ostatnio krąży po sieci.

Chiński bezdomny vs. model Dolce & Gabbana:

Oj, polecam. Nie sądziłem, że będzie aż tak dobre. Bardzo mi się podobało :) Czy zastąpi godnie Harrego Pottera? Myślę, że tak. Nawet krew była!

Nie dziwi mnie to. Książka jest jak scenariusz.

A to nie jest przypadkiem takie grzeczniejsze "Battle Royale"?

Z opisu wygląda, że tak. Igrzyska.. to powieści skierowane do młodzieży. Działają jednak na wyobraźnię, choć napisane raczej jak scenariusz albo opis gry.

Dobra rada: Zanim obejrzycie film, przeczytajcie pierwszych 7 rozdziałów książki. Z tym że 7 i starczy. Dzięki temu zabiegowi poznacie zasady obowiązujące w Panem i będziecie świetnie zorientowani w tym, co i dlaczego się dzieje (co nie znaczy, że bez tego nie połapiecie się w fabule, po prostu po lekturze lepiej się zaadaptujecie do tego świata), a jednocześnie nie zespoilujecie sobie przebiegu akcji. „Igrzyska śmierci” to film operujący napięciem (trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że jest to produkcja dla młodzieży więc to napięcie ma inny kaliber niż w filmach przeznaczonych dla dorosłych miłośników adrenaliny), a nie epatujący krwią i flakami. Efektów specjalnych jest niewiele i pozostawiają trochę do życzenia. Film nieźle oddaje klimat literackiego pierwowzoru, a Jennifer Lawrence pasuje do roli Katniss idealnie. Wątek uczuciowy da się przeżyć, tym bardziej że jest poniekąd dwuznaczny, a jedyny moment, w którym się skrzywiłam w obliczu przesady, to finał wątku Rue (zbyt ckliwy).

Czy tematyka książki nie zrzyna z Battle royale z 2000 roku?

Trudno powiedzieć, bo "Battle Royale" nie widziałam, ale to możliwe, bo trylogia Collins jest dużo młodsza. Sama autorka twierdzi, że czerpała z mitu o Tezeuszu, a pomysł na książkę powstał, gdy skacząc po kanałach telewizyjnych, trafiła jednocześnie na reality show i migawki z Iraku. ;)

Ech... tylko o czym właściwie jest ten film? Że jeśli masz szczęście i pomoc innych ludzi, to wygrasz? Tego samego mniej więcej można się dowiedzieć z "Czary ognia" - na ile pamiętam, Potter nie rozwiązał samodzielnie ani jednego z zadań. Also, z jednej strony Katniss oświadcza, że nie może sobie pozwolić na zachowanie własnej tożsamości na drodze do wygranej, z drugiej jak tylko wchodzi na arenę, zaczyna się zachowywać tak, jakby nie miała specjalnej chęci wygrać i chciała tylko dać się zabić jak najpóźniej.
Ach, może chodzi o to, że warto czasem zagrać vabanque. Nic bardziej inteligentnego czy inspirującego tu nie widzę.

Byłam na "Igrzyskach śmierci" 2 razy. Po drugiej projekcji zmieniłam ocenę z 8 na 9. Ale to może wynikać z faktu, że między jednym a drugim seansem przeczytałam całą trylogię. I z punktu widzenia osoby zachwyconej trylogią uważam, że to naprawdę świetny film i z pewnością obejrzę go jeszcze nie raz. "Igrzyska..." nie są mniej naiwne i mniej "dziecinne" niż "Harry Potter", ale i nie silą się na bycie opowieścią dla dorosłych. Gdyby nią były, być może ukazane w nich przesłanie antywojenne (to akurat najlepiej się manifestuje w 3 tomie), krytyka mechanizmów władzy i funkcjonowania mediów itd. byłyby bardziej finezyjne. Mnie ta prostota przekazu nie przeszkadza. Ale ja jestem dużym dzieckiem. ;)

Przeczytaj spoilery +

Nie czytałam trylogii i jeśli jest to warunek konieczny, by film zadziałał, to ja nie wchodzę w ten deal.

Mnie nie przeszkadza prostota przekazu. Dajmy na to, że kupuję te wyświechtane motywy - show śmierci, który wygrywa się będąc medialnym; wizję przyszłości, w której leisure class trzyma pod butem robotnicze dystrykty itd itp.

Mierzi mnie po prostu widoczny wysiłek, jaki autorka wkłada w to, by nie postawić Katniss w sytuacji, w której musi dokonać jakiegoś trudniejszego moralnie wyboru. Wszystko samo układa się tak, by bohaterka mogła pozostać milutka pomimo tego, że uczestniczy w turnieju, w którym celem jest zabicie przeciwników. Co to jest do cholery, festiwal korzystnych przypadków? Nie wiem czy bym to łyknęła nawet jako młodzież. Dla wszystkich innych ta gra jest okrutna, tylko Katniss przechodzi sobie przez nią wąchając kwiatki, opiekując się małą Rue i zabijając jedynie w samoobronie lub z litości.

Prawdę mówiąc w Potterze też mnie wkurzała durnowatość głównego bohatera, który przeżywał chyba tylko dzięki Hermionie et consortes, ale Rowling po prostu stawia na teamwork i akceptuję to. W "Igrzyskach" to jest zwykłe szczęście.

I co jest takiego złego w tym szczęściu? Zdarza się. Wczoraj skończyłam oglądać "Kompanię braci", która jest świetnym przykładem na to, że w prawdziwym życiu zdarza się również.

W sumie też żałuję, że Collins nie postawiła Katniss przed jakimś poważnym dylematem, aczkolwiek chyba wiem, czemu to zrobiła. Żeby Katniss mogła zostać "symbolem", nie mogła się ubabrać.

Przeczytanie książek nie jest konieczne do zrozumienia tego filmu, ale może mieć wpływ na sympatię do niego. Moja wzrosła po lekturze. Żeby nie było, nie uważam tej produkcji za arcydzieło, ale za bardzo dobrą ekranizację. Nota 9/10 oznacza w tym przypadku tyle, że film trafił na półkę moich ulubionych. Biorąc pod uwagę, że to portal o gustach, uważam tę ocenę za równie sprawiedliwą co każda inna. :)

Niestety! Mocno rozczarowałem się tym filmem. Nie wiem skąd te wszystkie zachwyty dookoła. Kiepskie efekty specjalne, słaba fabuła (nie czytałem książki, bo chyba na jej podstawie film jest kręcony). Czytając krótki opis spodziewałem się zupełnie innego filmu. 2 godzinna strata czasu.

Generalnie raczej bajka dla nastolatek.... Nic specjalnego ani wartego obejrzenia. Nie oddaje klimatu książki nawet w najmniejszym stopniu.

Świat będzie patrzył, jak Twój stylista uratuje Ci życie. Po gwiazdce za bezcenne role drugoplanowe i przemyślaną realizację. Minus gwiazdka za wszystkie rzeczy, które mogłyby uczynić ten film ostrzejszym, ale ich tu nie było. Wychodzi 6/10, czyli względne zadowolenie.

Świetnie się zaczynało, ale już po paru pierwszych scenach klapa. Mogło być pięknie a wyszło jak zwykle...

W jakim sensie klapa? Czytałeś książkę i uważasz, że została źle zekranizowana? Film nie spełnił Twoich oczekiwań - wyobrażałeś sobie, że to będzie coś innego? Czy też po prostu nie spodobał Ci się sposób jego wykonania?

Jak dla mnie totalne dno

Taka słabsza wersja Uciekiniera ze Schwarzeneggerem

O, tak, to jest to, co lubię. Pomysł, realizacja, gra, efekty - wszystko dopracowane. Do tego film nie jest wydmuszką, w której ci źli tylko się ganiają z dobrymi. Tutaj to ganianie się zmusza do refleksji, rodzi pytania.

Potrafi trzymać w napięciu. Mimo pewnych skrótów i uproszczeń w filmowej fabule Jennifer Lawrence swoją grą świetnie przekazała masę wewnętrznych wątpliwości Katniss, które zajmują całkiem sporą część książkowego pierwowzoru. Uważam, że to bardzo dobra ekranizacja i nie mogę doczekać się kinowych wersji kolejnych dwóch tomów świetnej trylogii. Momentami tylko - szczególnie ma początku - irytowała mnie praca kamery.

Nie pierwszy raz z bardzo przyzwoitej książki zrobiono mierny film. Niestety. Moim zdaniem leży prawie wszystko - od aktorki pierwszoplanowej, która (w przeciwieństwie do swojej bohaterki) nie posiada ani grama ikry, za to rozdziawioną miną dorównuje Kirsten Steward po prowadzenie akcji - oczywiście, że fabuła nie mogła mnie zaskoczyć (czytałam przecież książkę), ale mimo to film mógł mnie trzymać w napięciu. Tymczasem twórcy wiodą nas jak po sznurku od sceny do sceny. Smuteczek.

Fanatycy książki chodzą do gimnazjum, a fani filmu ostatnio odkryli Goonies.

Myślałam, że będzie to kolejny filmik dla zmanierowanej współczesnej młodzieży. Pomyłka. Film porusza i wzrusza, gra na emocjach. Podobał mi się.

Dawno nie widziałem tak kontrowersyjnego obrazu. Spodziewałem się czegoś w stylu Opowieści z Narnii, bo to podobno na podstawie książki młodzieżowej. Otrzymałem jednak wstrząsający film, podczas którego autentycznie czułem specyficzny niesmak jak na Mechanicznej pomarańczy. To jeden z tych obrazów których w żadnym wypadku nie puściłbym w tv przed 23. To jednak cholera bardzo dobry film mimo, że miażdży emocjami.

Czegoś mi zabrakło. Kompletnie nie umiałem się wciągnąć.

Film jest fajny, w prawdzie nie tak cudny jak książka, ale to oczywiste. Wydaje mi się, że jest niemy i nie słychać zbytnio innych odgłosów po za mową bohaterów. Troszkę to zniszczyli, ale i tak mi sie podoba :3

BlonD1E
ala2004
jakubkonrad
TomaszKoczar
alanos
OlaJurczyszyn
MRZVA
jumolugig
nikanika
dudssoon