Żelazna Dama (2011)

The Iron Lady
Reżyseria: Phyllida Lloyd
Scenariusz:

Miała piskliwy głos, własny pogląd na każdy temat i niezwykły tupet. Zanim stała się jedną z najbardziej wpływowych postaci współczesnego świata, jej kapelusz i nieodłączne perły budziły pobłażliwy uśmiech. Na naszych oczach z pyskatej Maggy rodzi się Żelazna Dama, której czarna torebka do dziś jest symbolem rządów silnej ręki.

Meryl Streep w roli Margaret Thatcher – prawdziwej damy w świecie zdominowanym przez mężczyzn. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Najbardziej zraziła mnie kompozycja tego filmu. Natłok elementów i wątków, a także brak postawienia wyraźnego akcentu na jednym z nich.

Film rozgrywa się na dwóch planach. Jeden z nich dzieje się we współczesności. Dotknięta demencją Margaret Thatcher znajduje się pod opieką asystentek i policjantów pilnujących aby nie wychodziła na zewnątrz. Kobieta żyje w świecie swoich urojeń, halucynacji na temat zmarłego męża i wspomnień z przeszłości.

Drugi plan to retrospekcje przywołujące na ekran wydarzenia z przeszłości. Od początków politycznej kariery, przez wspinanie się po szczeblach kariery, największe sukcesy aż po utratę władzy i stanowiska premiera.

W tym filmie poruszono sprawy publiczne i rodzinne, młodość i starość, wzloty i upadki, wrogów i przyjaciół, blaski i cienie władzy, przyczyny i skutki... a film trwa zaledwie 105 minut.

Za dużo, za płytko. Za Meryl Streep wybija się bardzo pozytywnie na tle całego filmu. Deszcz nagród zupełnie uzasadniony.

Ja po trailerze już wiedziałem, że to będzie kolejna niesamowita rola Meryl Streep. Ja po trailerze już wiedziałem, że ona musi za to dostać Oscara. Ale po tym co zobaczyłem... powinna dostać ze trzy, bo jeden to zdecydowanie za mało. Jak nie dostanie to się zdenerwuje, tak bardzo bardzo. A film? No cóż, gdyby pociągnął to lepszy reżyser byłoby ok, a tak to powstała taka sobie historia, gdyby nie Meryl to zdecydowanie ze trzy-cztery oczka niżej. Ale dla Streep warto obejrzeć. Phyllida Lloyd mniej skupiła się na historycznej części postaci Thatcher, a bardziej na staruszce, która musi rozstać się z mężem, który umarł 8 lat temu. I to mi nie pasowało, tego zacięcia historycznego mogłoby być więcej, historię tę trzeba by zrównoważyć, bo część "aktualna" zdominowała film. Ale za to Meryl.... ohhh.

No właśnie - Meryl! Genialna!

Meryl Streep - niewiarygodna klasa aktorstwa. Film - poprawny, przewidywalny i banalny.

Dałam 4! W ogóle nie jest ukazana w nim jako polityk a wszak przez 11 nie dziergała na drutach chłopcom z rządu skarpetek. Zbyt ten film skupia się na temacie starości a reminescencje z przeszłości nie wypadają dobrze. Scenariusz słaby. Charakteryzacja i Meryl boskie -i tylko ona trochę ratuje ten film. ale na boga! Nie wszystko musi wisieć na 1 kobiecie!\

Świetny film. Troszkę moze przekoloryzowany ale doskonale pokazana walka starszej osoby z demencja i jej próby utrzymania się na poziomie nirmalnosci umysłowego kiedy głowa "odpływa" przy okazji ciekawe studium historyczne czasów których nie mogliśmy oglądać z perspektywy wolności słowa

Film nie wie, czy chce opowiadać o polityce (co byłoby prawdopodobnie ciekawsze), czy o samotności starych ludzi. Sęk, że w drugim przypadku nie ma sensu przywoływać znanej, historycznej postaci, sens jest wystarczająco uniwersalny, historia, która się do filmu wciska, tylko mu ciąży. Jest poszarpana, migawkowa, nawet nie próbuje analizy - już niekoniecznie krytycznej, jakiejkolwiek - działań politycznych byłej premier. Dramat jest zaś poprowadzony w oczywisty, przewidywalny sposób, więc niczego nie nadrabia. Meryl Streep gra świetnie, ale nawet największy aktor nie ukryje tak słabego, pozbawionego celu scenariusza. Do tego muzyka, tak... bezpośrednia, bez żadnej finezji. Kawa na ławę, tutaj się wzrusz, tutaj poczuj dumę. Z uwag końcowych - co to za silna kobieta (film miejscami robi się nieznośnie feministyczny), która całe życie spełniała marzenia swojego ojca? A tak to jakoś w filmie wygląda.

Widać, że film nakręcił ktoś, kto nie lubił tytułowej Żelaznej Damy. Nie chodzi mi nawet o przedstawienie jej głównie od strony starszej pani, ale przedstawianie prawie wyłącznie tych politycznych osiągnięć za które trudno kogoś lubić - Wojna o Falklandy, przyduszanie ludzi podatkami, pozwolenie na zagłodzenie się Irlandczyków.

Może to tylko moje wrażenie, ale przedstawiona została jako wręcz fanatyczka wielkości Brytanii, która koniec końców i tak zajmuje się myciem filiżanek... Co prawda nie zgadzam się z wieloma z jej poglądów, ale na podstawie tego co czytałem i widziałem w innych filmach nie wydaje mi się by był to obraz przystający do rzeczywistości.

Efunia
Guma
MRZVA
michal123
Konfucjusz70
zur887
AgaL
alanos
dag
dag
AniaVerzhbytska