Nostalgia anioła (2009)

The Lovely Bones
Reżyseria: Peter Jackson

Susie Salmon zostaje brutalnie zgwałcona i zamordowana przez swojego sąsiada. To, co się dzieje po jej śmierci, obserwuje z nieba. Spoglądając w dół, snuje głosem czternastolatki powieść koszmarną, ale też pełną nadziei. Przez długie tygodnie po swojej śmierci Susie obserwuje życie, które toczy się już bez niej – przysłuchuje się pogłoskom na temat swojego zniknięcia, współczuje rodzicom, którzy ciągle wierzą, że córka się odnajdzie, obserwuje, jak ten, który ją zamordował, zaciera ślady zbrodni, widzi jak małżeństwo jej rodziców rozpada się, ojciec obsesyjnie pragnie zemsty, a siostra staję się osobą zupełnie obcą.

Obsada:

Pełna obsada

Gdyby tak wyciąć całe te zaświaty z różowej waty cukrowej i gdyby dziewczyna z końcówki okazała się tajniaczką FBI, wtedy "Nostalgia anioła" byłaby bardzo dobrym filmem. Byłaby.

Co za film! Przez pierwszą godzinę przemknęło mi przez głowę - o rany, co się dzieje, byle tego nie spieprzyli. Oczywiście były momenty nierówne, ale na takie pozycje jak The Lovely Bones przydała by się możliwość dawania jednemu filmowi na 100 oceny "11". To, co rozpoczyna się jako szokujące morderstwo, przeradza się w trzymającą w napięciu, przebogatą wizualnie podróż przez więzi pamięci, miłości i nadziei, prowadząc do.... O muzyce niestety nie mogę napisać, to trzeba usłyszeć.

Bardzo nierówno. Doskonała część thrillerowa (Stanley Tucci w roli życia - aż ciarki przechodzą). Słabiutka część "spirytystyczna", która momentami poziomem kiczu dorównuje nawet "Między piekłem a niebem" Vincenta Warda. Do tego mdła Saoirse Ronan w roli głównej. Od Jacksona oczekiwałem więcej, szczególnie mając w pamięci jego "Niebieńskie stworzenia".

Niestety, zawiodłam się bardzo. Aktorstwo w porządku, za scenariusz winię książkę, bo nie tylko jest czarno biało, ale również momentami tak banalnie i kiczowato, że nie da się tego znieść. Reżyseria niestety moim zdaniem to główna kula u nogi w tym filmie. Historia jest opowiedziana nierówno, dosyć banalnie i nudno. Wizualnie piękny, ale niestety, nie ratuje to filmu.

Tak z ciekawości - czytałam u Eberta, że początek, tzn. morderstwo, jest niezły i dopiero później ten kicz i banał. Prawdę on gada?

Raczej prawdę, z nierównością samej historii też się zgodzę. Mnie akurat ten kicz & banał nie przeszkadzał, bo - nie mam pojęcia, czy to dobrze, czy źle - wykombinowałem sobie, że to taki sam sposób na pokazanie punktu widzenia czternastolatki, jak te wszystkie słodkie obrazki po tamtej stronie. Które zresztą tak mnie urzekły, że końcowa ocena też była dobra.

Powiem Ci, że dla mnie zwiastun jest jednak trochę przerażający - te nasycone barwy, te wielkie księżyce... Pewnie, że to właśnie taki typ, jaki dziewczynki wieszają sobie nad łóżkiem, ale ja po pierwsze nigdy nie wieszałam, a po drugie chyba bym nie strawiła nawet z tą (niezłą) podpórką filozoficzną, o której piszesz.

SPOILER SPOILER UWAGA UWAGA- jarou, ee, scena prawie ostatnia, gdzie Ruth zmienia się w Suzie, żeby Ray mógł ją pocałować. Uchowaj, boże

Hm, to prawie ostatnie było właśnie jak żywcem wyjęte z jakiejś pisanej do szuflady powieści czternastki i dlatego też mi idealnie pasowało do tej koncepcji, jaką sobie przyjąłem. Jak mówiłem, nie wiem na pewno, nie czytałem żadnych wywiadów z Jacksonem, w których przyznawałby się do tego, ale w dalszym ciągu wydaje mi się, że cała ta słodycz, jednorożce i buzi od nieboszczki były jednak świadomym i celowym kiczem. I gdy tak na to patrzę, to wszystko mnie przekonuje.

Jeszcze co do strony wizualnej - trailera nie widziałem przed seansem, lecz pewnie też bym miał podobne odczucia do Ciebie, Esme. Sam film oglądałem jednak mniej więcej w czasie, gdy katowałem się samą surowizną na ekranie i to czternastkowe eyecandy było naprawdę niezłą odskocznią. To, albo podświadomie jestem małą dziewczynką :)

Co zabrzmiało dopiero przerażająco, jak teraz to zapisałem. Damn.

Na początku to się nawet nieźle oglądało, ale końcówka mnie brutalnie zgwałciła, zabiła i zakopała na śmietnisku, przysypując gruzem dla pewności. Boże, obiecuję, będę dobry, będę dokarmiał sikorki, tylko nie każ mi oglądać "Między niebem a czymś tam 3"!

Że też odważyłeś się mieć nadzieję, że to będzie dobre. Ale chyba muzyka niezła przynajmniej? Cocteau Twins zdaje się.

Wiesz jak to jest. Jak film Cię wkurza to niczym nie jesteś w stanie się do końca zachwycić. Na końcu muzyka współgra z tą bajkową sieczką, więc z jednej strony chyba jest dobra (muzyka powinna współgrać), a z drugiej, no wiesz...

Ja podszedłem do tego filmu z bardzo niskimi oczekiwaniami (chciałem zobaczyć stronę plastyczną, bo o niej słyszałem dobre rzeczy), więc właściwie trudno było mnie rozczarować. A jednak się udało! :)

Ten film przypomina mi drugą połowę genialnie rokującego obrazu pt. Dziwny przypadek Angeliki. Końcówka się dosłownie sfermentowała. Naiwność i poetyckość z pierwszej godziny zastąpione zostały abstrakcją, kiczowatym s-f i nastoletnią niedojrzałością. Bolesne przeżycie. Wystrzegam się więc takich sfermentowanych owoców w kinie. Chociaż tu przynajmniej zdjęcia były cudowne!

A muzyka nostalgicznego anioła faktycznie brzmi mdląco, nawet w trailerze. Na tego typu sieczki szkoda życia. Takie naiwnie wyrozumiałe podejście do filmów może być objawem starzenia się, sabes? :)

Świetny.

asthmar
Nietutejszy
Anka2004
dvdmaniak
eelishkaaa
exxxpresja
Szklanka1979
rafix11112
MureQ
Hellu