The Room (2003)

Reżyseria: Tommy Wiseau
Scenariusz:

Czarna komedia, która miała być rodzinnym dramatem. Albo odwrotnie. W każdym razie jeden z najlepszych "złych filmów" jakie powstały, wyświetlany co miesiąc w wielu kultowych kinach w Anglii, Stanach i Kanadzie. Określenie "tak zły że aż dobry" wymyślono specjalnie po to, aby pisać "The Room".

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Co to k... miało być??!! Queerdelys, michuk, Esme: nienawidzę Was!!! To przez Was straciłem 2h życia.

Właśnie to to k.. .miało być co to k... było. Co, nie podobało się? :>

To przede wszystkim nie było śmieszne. I moim zdaniem nie było też kultowe. Mam wrażenie że co drugi nastolatek, który dorwie na chwilę kamerę ojca, kręci takie "kultowe" g.. z kolegami. Na co poszedł ten budżet??!!

IMHO czegoś tak złego i tak zagranego nie zrobi pierwszy nastolatek. Do tego potrzebny jest jednak wybitny antytalent.

Jest to gówno. A kultowość zależy od częstości oglądania i towarzystwa. Jeśli towarzystwo przy pierwszym seansie to np pełna sala Princes Charles Cinema albo banda Filmasterów, którzy wprowadzają niezorientowanych w temat to odbiór jest na pewno inny niż oglądanie tego samemu bądź nawet z grupą znajomych, którzy jednak nie kumają co i dlaczego im się pokazuje.

Ale tak, na pewno jest to gówno. Mnie dodatkowo strasznie śmieszy. Szczególnie przy którymś tam podejściu (to straszne ale policzyłem że The Room był filmem który najwięcej razy widziałem w kinie!)

No wiesz, to już kwestia gustu. Ciebie np. nie śmieszy "Czas surferów", a ja uważam, że to jedna z najlepszych polskich komedii ostatnich lat i też widziałem to z 5 razy. Poczucie humoru to bardzo subiektywna sprawa.

Mnie "The Room" męczył. Straszliwie męczył. Miałem ochotę wyłączyć po 15 minutach, ale tylko zapauzowałem. Dolałem sobie, sprawdziłem jeszcze raz na Filmasterze, czy to na pewno to kultowe dzieło, i włączyłem z powrotem. I tak co 15 minut. W ten sposób jakoś dotrwałem do końca. I dlatego Was właśnie nienawidzę.

Czas serferów zapewne śmieszyłby mnie po kilku seansach podobnie jak The Room. Ale rozumiem, że Ciebie śmieszy w innym kontekście.

A my Cię i tak lubimy ;)

Co to za kuriozalny pomysł, żeby oglądać samotnie "The Room". To okropny film, w którym koncertowo spieprzono dosłownie wszystko i jeszcze dodano od siebie parę niesamowitych pomysłów - należy go oglądać z porządną grupą wsparcia albo wcale. Ja taką grupę miałam i oglądało mi się ten film wspaniale, ale jak siedzisz sam i nie masz się z kim podzielić swoim cierpieniem to nie ma nic bardziej beznadziejnego.

P.S. Czy te straszliwe dialogi naprawdę nie zdołały Cię chociaż raz rozbawić?

No nie. Żeby była jasność: ja filmy bardzo złe lubię oglądać, właśnie dlatego, że można się przy nich pośmiać. Ale w tym mnie po prostu nic nie rozśmieszyło. Dla mnie to nie było tak złe, że aż dobre, tylko tak złe, że można usnąć. Nie trafiają do mnie Wasze argumenty, że to jest wyjątkowo złe i dlatego ciekawe. Dla mnie to właśnie nie było wyjątkowo złe. Było amatorsko złe. Słowo daję, że gdyby nie kultowy status, to wyłączyłbym od razu, tak jak od razu wyłączam latynoskie telenowele.

"The Room" był dla mnie czymś w rodzaju kiepskiej argentyńskiej telenoweli. Z dwoma wyjątkami (na niekorzyść "The Room").
Po pierwsze w latynoskich telenowelach są przynajmniej piękne dziewczyny, a w "The Room" mamy kogoś w rodzaju kandydatki na sobowtóra Britney Spears i to też raczej odrzuconej w eliminacjach (jakby były wątpliwości, to uroda BS do mnie wyraźnie nie trafia :))
Po drugie rozumiem mechanizm stojący za produkcją latynoskich telenoweli. Są robione dla pieniędzy, bo ludzie chcą to oglądać. Natomiast nie rozumiem, kto i po co dał temu panu pieniądze. Miałem miejscami obawy, że on może być chory, czy coś i że śmianie się z niego, to trochę jak śmianie się z kaleki, że krzywo nogi stawia.

Nie będę Cię przekonywać, że zachwyca, skoro nie zachwyca, nie jestem też odpowiednio kompetentna by rozpocząć walkę na polu argentyńskich telenowel. Mimo wszystko wydaje mi się, że nawet producenci telenowel nie zdobyli by się na kilka rzeczy, które znajdziesz u Wiseau. Chociażby wspomniane już przez Ciebie wmawianie widzowi przez cały film, że Lisa jest piękna i może mieć każdego faceta na skinienie palcem. Cały czas nie mogę też uwierzyć, że ktoś zdołał napisać tak kretyński scenariusz, i nie chodzi tylko o samą historię, ale i nagłe wprowadzanie bliżej nieznanych postaci czy wątków, których się potem nie rozwija. I ten operator, prawdopodobnie ściągnięty prosto z planu jakiegoś soft porno... To tylko kilka rzeczy, które mnie w tym filmie zauroczyły, a które potraktowałeś pogardliwie jako po prostu "amatorskie", shame on you. :)

A w ogóle to jaka jest właściwie różnica między filmem po prostu złym a amatorsko złym? Jeśli ktoś nakręcił zły film, to chyba świadczy o tym, że się na tym nie zna...

Podam Ci przykład. Film "Bitwa o Ziemię" też jest bardzo zły. Ale zarazem jest w pewnym sensie oryginalny. Twórcy mieli wielkie ambicje, z których wyszła totalna chała i właśnie dlatego jest to śmieszne. Albo "Tureckie gwiezdne wojny". Jasne że to bardzo złe, ale zarazem czy w jakimś innym filmie widziałaś bohatera, który ćwiczyłby przywiązując potężne głazy do stóp, a następnie załatwił przeciwnika przeskakując nad nim tam i z powrotem? No powiedz, widziałaś? :)

Nie przeszkadza mi nieudolność, jeśli widzę jakiś entuzjazm, jakiś oryginalny pomysł. Natomiast w "The Room" nie ma zupełnie nic. Nic co mogłoby zaciekawić. Żadnego pomysłu. Patrzenie na to mnie nie bawiło, raczej smuciło.

Ale w sumie to dyskutujemy o niczym. Dosłownie :)

To zabawne bo mnie właśnie Battlefield Earth straszliwie znużył. Chyba tylko totalnie absurdalna scena ze strzelaniem do krowy mnie rozbawiła. A w The Room śmieszy mnie prawie każda kwestia wymawiana przez Wiseau. Te wspaniałe zmiany tematu, ten smiech w najmniej odpowiednich momentach, cała masa cytatów, które przeszły do mojego codziennego języka ("oh hi mark", "hi doggy", "so, how is your sex life?", "what a story!") etc. No, nie dogadamy się :>

No to ja się dziwię, że tylko 1 dałeś, skoro taka dobra zabawa :P

Po namyśle dochodzę do wniosku, że ja lubię w kinie ekstrema. Lubię filmy bardzo dobre, poważne, ambitne, ale równocześnie lubię filmy bardzo złe o kosmitach, zombie, etc. Po prostu lubię oryginalność, lubię być zaskakiwany. Natomiast nie znoszę filmów nudnych i przewidywalnych. The Room nie dość że jest przedstawicielem kina przewidywalnego (po pierwszych 5 minutach już nic mnie właściwie nie zaskakiwało, było to dokładnie tak żenujące jak sądziłem), to jeszcze jest koszmarnie zrobiony, więc że tak powiem 2 w 1. Na domiar złego to zdaje się jest w założeniu komedia. Np. ten śmiech był wyraźnie nienaturalny, aż tak, że uznałem, że to taki celowy zabieg hmm hmm komediowy (?!). Nie ma nic gorszego niż nieudana komedia. A więc właściwie 3 w 1 :)

Otóż co do zamierzonej komediowości są liczne kontrowersje - podobno Wiseau zamierzał zrobić ten film na poważnie, na co zresztą wskazuje finał. Jaka komedia kończyłaby się takim rozlewem krwi? Żenujący poziom jest faktycznie utrzymany przez cały film. Jest tak bardzo żenujący, że nie mogłam w to uwierzyć i w napięciu obejrzałam do końca :)

Swoją drogą uważam, że filmy SF lub fantasy mają większą szansę być zabawne, jeśli są złe. Mogą sobie pozwolić na najdziksze rozwiązania fabularne, najkomiczniej spaprane efekty specjalne, najidiotyczniejsze wymysły (takie jak łatwopalna atmosfera w "Battlefield Earth"). A filmy obyczajowe od razu szufladkuje się jako telenowele, zamiast rozkoszować się fatalnym warsztatem i psychologicznym absurdem.

oh hi doktor_pueblo
Dopiero przeczytałam, co napisałeś. What a story, doktor_pueblo.
Oczywiście nie zgadzam się zupełnie z Twoją wypowiedzią. Uważam, że film jest niezwykły. Od początku do końca trzyma nas w napięciu (czy matka Lisy przeżyje raka, jakie narkotyki bierze Denny, co z konkurencyjnym biznesem komputerowym, w którym próbuje odnaleźć się Lisa i jaka relacja łączy Doggiego z Jabbą Hutem). Skoro nie spodobał Ci się The Room, to może spodoba Ci się nowy film Tommy'ego Wiseau. Nazywa się the Neighbors i zwiastun jest już w internecie.
A-hahaha
Anyway, how is your sex life?

Dalej, dalej prowokuj mnie, śmiało :)

Na świecie jest wiele niezwykłych rzeczy, których można spróbować. Niezwykła byłaby książka napisana cała niegramatycznie, w której pisarz zapomniałby dokończyć połowę wątków. Niezwykle byłoby kino, w którym co rusz rwałaby się taśma i nie działałaby połowa głośników. Niezwykła byłaby płyta, na której artysta bez przerwy by fałszował, perkusista nie trzymał rytmu, a gitarzysta nie trafiał w struny. Niezwykła byłaby restauracja, która serwowałaby wyłącznie niedogotowane i przesolone potrawy. Tommy Wiseau jest również niezwykły. W tym samym sensie. I z tych samych powodów będę go unikał.

без водки не разберёшь

nie czuję fazy, nie licząc hi doggie xD

Ja też nie czuję. Mnie ten film wręcz wkurzył.

Całkiem na poważnie uważam, że dla tego filmu powinno się zorganizować osobny semestr zajęć w każdej szkole filmowej. Jest absolutnie fatalny na każdy z możliwych sposobów, dzięki czemu daje niezmierzone ilości radochy podczas oglądania. Co ja mówię, oglądania. Tego się nie ogląda, to się przeżywa i kontempluje, ostrożnie przytrzymując sobie oczy, aby nie powypadały z orbit. Wstrząsające antyarcydzieło.

O, matko! Z tym o oczach mało się nie zaplułem, jak akurat piłem. =}}}

A mówią: nie czytać przy jedzeniu! :)

Ależ piłem bez zakanszania... =}

naprawdę nie wiem, jak ocenić ten film - w sumie oceniam wg subiektywnych wrażeń podczas oglądania, a ubawiłam się jak rzadko :P

@queerdelys dała chyba 10 za film a 1 we wszystkich ocenach cząstkowych, co jest jakimś wyjściem. Ja się trochę obawiałem dać więcej niż 1 za film, żeby mi w rekomendacjach nie zaczął się pojawiać jakiś soft-porn albo moda na sukces :)

w końcu zdecydowałam się na 1, jakiś zmontowany po latach film z Shahrukhiem Khanem ("Yeh Lamhee Chudai Ke"? coś takiego) również dostarczył mi wiele radości, a w ocenie byłam bezlitosna ;)

Ja dałem 1 we wszystkich kategoriach, oprócz innowacyjności, którą oceniłem na 10.

Oh, hi Mark!

balzac4
EmilBaniak
mkvili
Blue2012
Guma
dag
dag
KornelNocon
Okot
umbrin
NikoPL