Włóczęga | Rover (2014)
Niedaleka postapokaliptyczna przyszłość. Australijskie bezdroża przemierzają dwa samochody, cały czas znajdując się w takiej samej odległości od siebie. Gdy jeden próbuje zrównać się z drugim, za szybą pojawia się lufa pistoletu, która zmusza do zachowania dystansu. Kierowca pojazdu pozostającego w tyle to Eric (jak zwykle świetny Guy Pearce), małomówny samotnik, zdeterminowany, by odzyskać swój samochód. Dlaczego zależy mu na nim tak bardzo – nie wiadomo. Równie niewyjaśnione pozostają wydarzenia sprzed początku filmowej historii, które zamieniły gościnną Australię w miejsce, gdzie nieznajomych zamiast chlebem i solą wita się karabinem, a kurz zmieszany z krwią znaczy miejsca pobytu postaci... Jedno jest pewne – Eric nie cofnie się przed niczym, żeby złapać złodziei swojego auta, nawet jeśli oznacza to uprowadzenie opóźnionego w rozwoju brata jednego z nich (w tej wymagającej roli Robert Pattinson). Po znakomitym „Królestwie zwierząt” David Michôd znów hipnotyzuje i dławi publikę duszną od gorąca i niepokoju fabułą. Jego najnowszy film miał premierę na tegorocznym festiwalu w Cannes. (BBFF)
Obsada:
- Guy Pearce Eric
- Robert Pattinson Rey
- Scoot McNairy Henry
- David Field Archie
- Anthony Hayes Sgt Rickofferson
- Gillian Jones Grandma
- Susan Prior Dot
- Richard Green Storekeeper
- Tawanda Manyimo Caleb
- Jamie Fallon Colin
- Samuel F. Lee Chinese Acrobat
- Nash Edgerton Town Soldier
- Scott Perry Dying Soldier
- T. Stinga Soldier
- Matt Connelly Soldier
Zwiastun:
Wyróżniona recenzja:
Rover
Nowy film Davida Michoda, reżysera znakomitego „Animal Kingdom” sprzed pięciu lat, zaczyna się zagadkowo. Widz zostaje rzucony w sam środek akcji, a raczej już po zakończeniu tejże. Wszystko zaczyna się we wnętrzu samochodu, którym z miejsca rabunku ucieka troje pokiereszowanych mężczyzn. Wdają się oni w krótką pyskówkę, która kończy się szamotaniną i rozbiciem samochodu gdzieś na peryferiach Australii. Długo nie ...
Pewnie gdyby był to krótki lub średni metraż wychwalałbym "The Rover" pod niebiosa. Przede wszystkim dlatego, że Michod nakręcił kilka naprawdę dobrych scen, a całość ma bardzo sugestywny klimat, którego "Droga" czy "Piekło" mogą jedynie pozazdrościć. Szkoda, że ostatecznie autor "Królestwa zwierząt" zrobił film o niczym. Warto podkreślić, że dobrze grający Robert Pattinson nie zdarza się codziennie, więc doceńmy to, co dostaliśmy.
Szkoda, że Michod dowodzi swojego wielkiego talentu reżyserskiego na tak banalnych historyjkach. Życzę mu lepszego scenarzysty i naprawdę wielkiego filmu, bo na pewno go na to stać. A Pattison rzeczywiście świetny.