Dziennik zakrapiany rumem (2011)

The Rum Diary
Reżyseria: Bruce Robinson

Paul Kemp (Depp) porzuca nowojorski hałas na rzecz błogiego spokoju rajskiej wyspy Portoryko i przyjmuje posadę dziennikarza w lokalnej gazecie, prowadzonej przez sponiewieranego przez życie redaktora Lottermana (Richard Jenkins). Umilając sobie czas pokaźnymi dawkami rumu, Paul poznaje i błyskawicznie traci głowę dla zmysłowej Chenault (Amber Heard). Problem w tym, że dziewczyna zaręczona jest z amerykańskim przedsiębiorcą (Aaron Eckhart), który planuje przemienić wyspę w swoje prywatne eldorado. Uwikłany przez rywala w perfidną intrygę Paul stanie przed trudnym wyborem: poświęcić dziennikarską niezależność dla pieniędzy, czy z pomocą ekscentrycznych kompanów od kieliszka uratować się przed (nie tylko moralnym) kacem i skompromitować pazernego biznesmena. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Przereklamowany i w sumie nudny film. Nie ratuje go nawet Depp, który jest tu jakiś nijaki, niezauważalny.

mimo ewidentnych słabych stron (historia często nie trzyma się kupy, Depp słabo gra) dosyć przyjemnie się ogląda. taka bajka dla dorosłych

To straszne. Nie pamiętam kiedy ostatnio przewidywana ocena wypadała mi tak nisko. W dodatku dochodzą mnie słuchy, że Depp słabo gra. Jeśli to prawda, to niestety będę zmuszony stwierdzić, że poziom jego ról niesystematycznie ale powoli spada. A uwielbiam oglądać go na ekranie. Z drugiej strony nie spodziewam się wiele po tym filmie.

Wg mnie Depp nie gra słabo w "Dziennikach". Po prostu na tle bardzo wyrazistych postaci drugoplanowych wypada trochę blado. To nie jest jakiś wielki film, ale akurat do aktorów nie mam specjalnych zarzutów.

Karaiby, muzyka, dziennikarstwo oraz zabawne sceny, szybkie samochody,urocza kobieta

Ze dwie gwiazdki w ocenie film zawdzięcza Giovanniemu Ribisiemu. No dobra: jedną samemu aktorowi, drugą -- jego "wejściu" w scenie seksu. Ani to komedia, ani do końca poważnie ten film brać.

sympatyczny, ciepły film z niezłym przesłaniem i atmosferą, chociaż mógłby być zabawniejszy

Nie rozumiem swojej irracjonalnej satysfakcji. Mam nadzieję, że mi przejdzie. Jeśli nie, to będzie znaczyło, że film nie jest aż tak zły, jak być miał.

Po prostu embrace the mystery. Ja też nie mogę wyjść ze zdziwienia, że mi się całkiem podobało...

I o co w tym wszystkim chodzi?

Wszystko w notce napisałam ;)

Czytałem. Ale to nie rozwiewa moich wątpliwości

Bo tam tak naprawdę o nic nie chodzi. To film o życiu :)

Życie ma więcej sensu, albo bezsensu. A to ani jedno, ani drugie :P

Świetnie się bawiłam na tym filmie. Odpowiada mi jego wydźwięk, choć nastawiałam się raczej na bezmyślną rozrywkę. Depp jak zwykle robi swoje słynne miny i dla nich warto obejrzeć ten film. Okropna jest tylko dziewczyna, która mu wpadła w oko, wygląda jak wycięta z Bravo Girl, na szczęście nie ma jej tak znowu dużo. Nic wielkiego, ale miłe dla oka.

Może i nie poziom "Las Vegas Parano", ale jak dla mnie wystarczająco dobrze. Film ciągną trzej główni gringos i błyskotliwe dialogi spod ręki Huntera S. Thompsona. Johnny Depp, prywatnie przyjaciel pisarza, godnie dzierży po nim schedę i wydaje się być w tej roli niezastąpiony.

ma wprawę w byciu na haju, tudzież rumie

duzulek
avrewska
SZYM0N
Michalwielkiznawca
MureQ
HollyGolightly79
jakilcz
hrabalka
PrzemyslawLes
qwerty123