Drzewo życia (2011)

The Tree of Life
Reżyseria: Terrence Malick
Scenariusz:

Jack żyje wraz z dwójką braci oraz rodzicami w szczęśliwym domu. Rodzice otaczają go opieką i troską, a świat wydaje się być dla niego wspaniałym miejscem. Do tego z pozoru idealnego świata zaczynają jednak docierać mroczne aspekty życia takie jak choroba, cierpienie i śmierć. Chłopak zaczyna swoją drogę wiodącą ku dorosłości i przekonuje się, że w miejsce sielanki i beztroski przychodzi mu zmierzyć się z labiryntem dorosłego życia. Jack staje się zagubioną duszą w nowoczesnym świecie. Jedynym sposobem na wydostanie się z pułapki będzie znalezienie odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytania o sens wiary i powód naszej egzystencji. Będzie to wymagało podróży do najodleglejszych miejsc w czasie i przestrzeni - miejsc, w których nie był jeszcze nikt. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Za długi. Fabuła nie zaskakuje. Połączenie filmu przyrodniczego z kazaniem. Ładna forma, ale nuda.

6 to tak do końca nie wiadomo: wydać te 14pln czy nie?

Ja zaryzykuję... pewnie nawet więcej. ;-)

Jak ktoś lubi monologi wewnętrzne i rozwlekłe dłużyzny przyrodniczo-kosmiczne (przepiękna robota zdjęciowa) to może się spodobać. Oczywistość i banalność fabuły mi przeszkadzała. To, że trzeba szanować każdy listek i być dobrym dla bliźniego to chyba każdy wie. Więcej "wyższego bytu" znalazłem w odyseji Kubricka, gdzie było to subtelniej podane.

problem rozwiązał się na fb - wydziedziczyłaś mnie i nie mam za co iść :-p

na otarcie łez, przeczytasz sobie moją recenzję. :>

Zapragnąłem tego już po kwadransie, ale obiecałem sobie, że wyjdę jako czwarty widz. A że na sali nie było akurat Richarda Dawkinsa, to przyszło mi czekać do połowy filmu. Poziom bełkotliwości porównywalny chyba tylko z "Waking Life" Linklatera, choć przyznaję, Malickowi trochę zabrakło do wygranej. Nie kupuję takiej rozmemłanej duchowości przeplatanej fragmentami programów National Geographic. Daję 2 za momentami piękne zdjęcia.

Zgadzam się w całej rozciągłości! Takiego bełkotu to nie widziałam już dawno.

Przekonaliście mnie, nie idę do kina.

Przekonaliście mnie - idę.

Film kontemplacyjny, trochę jak "Niebo nad Berlinem" Wendersa, ale nie ma aż takiej mocy. Najbardziej przeszkadza mi w filmie Malicka ten kompleks Odysei kosmicznej, na który cierpi wielu reżyserów nachalnie nawiązujących do filmu wszech czasów. Ale mimo wszystko, jest to pierwszy film po 2010 roku, który załapał się na moją listę najlepszych filmów. Niezbyt wysoko, ale się załapał. Warto obejrzeć, jeśli ktoś lubi po seansie porozmyslać trochę nad tym co widział.

Moim zdaniem film niestety mocno ociera się o kicz. Monumentalny, patetyczny, pretensjonalny. Plus za ciekawe ujęcia (ale nie te kosmosu, fauny i flory) i za trzymającą w napięciu historię rodzinną. Minus za całą resztę.

Wniosek z tego taki, że w tym roku w Cannes kicz był motywem przewodnim ;-D

Nie do końca mogę się zgodzić, bo wkrótce po Malicku, obejrzałam Gamin au vélo (Chłopca na rowerze) braci Dardenne...

Pitt zagrał wybornie. Szkoda, że reżyser nie skupił się tylko na nim i jego synach, bo powstałoby coś ciekawego, a tak zrobił ciężkostrawną mieszaninę trzech filmów w jednym.

bardzo ciekawy film. mimo lekkiej dluzyzny wyszed?em oczarowany.

2,5 godzinny wygaszacz ekranu z mądrościami o sensie życia , Bogu i utracie niewinności. Naprawdę chciałem się poddać epickiej medytacji Malicka , ale serio - dawno nie wyszedłem z kina tak zażenowany stężeniem kiczu i pretensjonalności. Punkty stawiam tylko za zdjęcia oraz za kapitalnego Huntera McCrackena w roli młodego Jacka.

Chyba były dobre chęci, ale całość podana w tak grafomańskim sosie, że kilka perełek zupełnie w nim tonie.

Nudny, nadety, koszmarnie amerykański. Aż się sobie dziwie ze dotrwalam do końca.

kicz, nuda, pretensjonalność. w filmie są nawet dinozaury (prawdziwe!). ciężko było wysiedzieć

Ani nie taki głupi, ani grafomański jako rzeką fani Dawkinsa, którzy reagują na ten film jak diabeł na święconą wodę. Piękne zdjęcia przypominają o Koyanisquatsi. w wymiarze "kosmicznym" i o Trierze w wymiarze ludzkim. Taka medytacja może zbyt dosłowna, ale słowa modlitwy z zasady są patetyczne. Pewnie nie dla tych, co nie akceptują tradycyjnego ujęcia religii, ale film może się podobać. Mnie nawet bardzo się podobał. I czuć w tym wszystkim bardzo osobistą nutę.

w sumie całkiem nieźle się oglądało.

zgadzam się z opinią, że film jest niestandardowy, niektóre sceny jak z filmu "Baraka", choć samo podejście ciekawe, inne, tylko trochę za długi

Ocena wymagająca komentarza. Film dziwny. Z jednej strony fajny, z drugiej nudny. Cieszę sie ze go obejrzałem, ale drugi raz nie chce go ogladac. Zdjęcia w filmie zasługują na Oscara, mistrzostwo. Każda klatka Nadaje sie na tapetę na biurko. Ale ogólnie film nudzi. Zdaje mi sie ze wszystkich metafor w filmie nie zrozumiałem.

Ku własnemu zaskoczeniu, trochę będę jednak bronił tego filmu. Nie moja to modlitwa, ale doceniam jej szczerość. Początek filmu wręcz świetny (dinozaury mi nie przeszkadzały, bo pasowały do panteistycznej koncepcji Malicka), a środek co najmniej niezły (choć niestety nieco przydługi). I dałbym może nawet 7, ale ten marsz po plaży na koniec... no nie, to już jednak trochę za dużo jak dla mnie.

Przestylizowane kino, zgrabnie maskujące bylejakość opowiadanej historii, czy też wybitne dzieło nastawione na wyrobionego widza, prezentującego szczelną wrażliwość?

balzac4
Guma
MRZVA
Iceman
Konfucjusz70
Farary
emerenc
AniaVerzhbytska
Szklanka1979
Michalwielkiznawca