Kraina traw (2005)

Tideland
Reżyseria: Terry Gilliam

Główną bohaterką opowieści jest Jeliza Rose, młoda dziewczyna z Teksasu, która ucieka przed szarą rzeczywistością w świat wyobraźni. W podróżach po wyimaginowanych światach towarzyszą jej głowy czterech lalek.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

To cały Gilliam. Film kompletnie na odwrót, nie sposób odmówić mu wdzięku.

Film poetycki, długi i.... nudny straszliwie. Ale trochę uroczy. Ale tylko trochę. Gilliam nie znalazł dla niego dystrybutora w Stanach. Trafił prosto na DVD. I temu się akurat nie dziwię.

Ostro zryty.

O tak. Ledwo przeżyłem. To NIE jest mój ulubiony Gilliam. A nawet więcej: ten film dostarcza amunicji jego przeciwnikom.

A właśnie, że mój jeden z ulubionych. Piękny.

Piękny, to mogę potwierdzić. Ale dla mnie zbyt awangardowy chyba. Albo nie w tym stylu awangardowy, w którym lubię. Wolę Alonso.

Do mnie też trafił, od początku do końca. Bardziej, chyba o wiele bardziej, niż Parnassus, chociaż nie mam pojęcia dlaczego (bo siła wyobraźni?) porównanie do najnowszego Gilliama mi przyszło do głowy i czy w ogóle ma sens. Główna dziewczynka gra świetnie, Bridges to samo, i jako żywy trup, i jako martwy trup. A muzyki nie mogłem przez dobrych kilkanaście dni wyrzucić z głowy.

Ostro zryty, Sznajper? W takim razie nie czytałeś jeszcze powieści Cullina, której film jest całkiem wierną adaptacją! :D Jak będziesz chciał do niej zerknąć, to daj znać - kiedyś zakupiłam ją po bardzo okazyjnej cenie.

Książka jest niesamowita. Dałam co prawda czwórkę, ale ocenę uzasadniłam w recenzji, do której też Cię mogę odesłać. W każdym razie - naprawdę polecam tę powieść! :)

Film przepiękny i przestraszny. Gilliam - bóg Wyobraźni.

Film piękny i smutny jak świat samotnej dziewczynki.

Dzięki. :-) Gilliam bogiem Wyobraźni. Momentami trochę mi się dłużyło, ale ogółem przemalowniczy - napisałabym "rozkosz estetyczna", ale za dużo tam było przerażającego naturalizmu, żeby się tak zagalopować w zachwycie. Jakkolwiek, tytułowe trawy absolutnie rajskie!

To się cieszę! :)

Nudnawy, rozwleczony, przegadany. A jednocześnie niesamowity dowód szalonej (i miejscami chorej) wyobraźni Gilliama. Raczej nikogo nie pozostawi obojętnym.

patrycja76
SuperMarker
bartje
NarisAtaris
MureQ
mrci
jakilcz
Magda
rosaria1989
jango