Cienie zapomnianych przodków (1964)
Legenda oparta na motywach folkloru huculskiego. Od lat nie ustaje wrogość między rodziną Polijczuków i Gutienków. Przyjaźnią się tylko dzieci: Iwan i Mariczka. Dziecięca przyjaźń zamienia się w miłość. Iwan opuszcza wieś, by zarobić pieniądze i zabrać ukochaną. W czasie jego nieobecności Mariczka ginie. Iwan rozpacza, ale po jakimś czasie ulega Pałagni, przez którą ginie.
Obsada:
- Ivan Mykolaichuk Ivan
- Larisa Kadochnikova Marichka
- Tatyana Bestayeva Palagna
- Spartak Bagashvili Yurko
- Nikolai Grinko Batag
- Leonid Yengibarov Miko
- Nina Alisova Paliychuk
- Aleksandr Gaj Paliychuk
- Neonila Gnepovskaya Gutenyuk
- A. Raydanov Gutenyuk
- I. Dzyura Ivan as a Child
- V. Glyanko Marichka as a Child
- O. Ryazanov
Wyróżniona recenzja:
Cienie zapomnianych przodków
Cienie zapomnianych przodków zaprezentowano w 1964 roku, w setną rocznicę urodzin ukraińskiego prozaika Mychajło Kociubyńskiego na podstawie jego prozy pod tym samym tytułem. Film opowiada historię życia Iwana Mikołajczuka, młodego ukraińskiego górala pochodzącego z grupy Huculi, zamieszkującego Wschodnie Karpaty. Istotą dramatu i rozterek Iwana jest fakt, że kocha się w córce mężczyzny, który zabił jego ojca, czemu szczególnie przeciwna jest ...
Piękny film o życiu i obyczajach karpackich Huculi.
Dziękuje za dodanie ;)
Relatywnie łatwy (jak na Paradżanowa) w odbiorze film. Historia miłosna zatopiona w huculskim folklorze.
"Cienie" kierują się mniej logiką poezji a bardziej logiką ludowych opowieści (czyt. normalna fabuła). Kontekst kulturowy też nieco bliższy niż w "Barwach granatu". Do tego szalona kamera, fatalne aktorstwo (na szczęście nie jest go wiele), wspaniałe kadry, piękna ludowa muzyka, oryginalna aranżacja - w sumie składa się to na widowisko, z którego wychodzi się w nastroju euforycznym lub histerycznym. Doskonałe autorskie kino.
Najpiękniejszy film jaki widziałem, obok "Snów" Kurosawy. W filmie jest wiele kadrów, które same w sobie stanowią arcydzieła malarskie. Świat przedstawiony w filmie jest niewiarygodny, a przecież zrozumiały dla każdego, kto zna obyczajowość wiejską. Tematyka miłości, rywalizacji, honoru i śmierci jest uniwersalna. Arcydzieło
Historia miłosna mało ciekawa, zdecydowanie mniej w kazdym razie niż całe tło tego filmu czyli sfilmowane obyczaje, obrzędy, cała kultura huculska. Bardzo innowacyjna praca kamery, bardzo denerwujący montaż (ujęcia obcięte jakby zawsze sekundę przed tym właściwym momentem).
Kolejny dzień we Wro i magnes KNH działa. Znowu darmocha na jednym z najbarwniejszych filmów , jakie widziałem. Zazdroszczę, bo wracam.