Tokyo Tribe (2014)

Reżyseria: Sion Sono
Scenariusz: ,

Gangsterski rap-musical. Odbywający się podczas jednej nocy w Tokio pojedynek gangów, w którym większość dialogów jest rapowana, a bohaterowie są ekspertami sztuk walki. (15. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty)

Obsada:

Pełna obsada

Tym razem pod filmem rozrywkowym Sono nie ukrył żadnej poważniejszej myśli. "Tokyo Tribe" jest za to pokazem reżyserskiej mocy, reżyser "Love exposure" bawi się tą absurdalną historią, ubiera ją w formę filmu muzycznego (powinienem chyba za Anglosasami napisać "rap opery"), zaludnia swój film mnóstwem dziwacznych bohaterów. Chociaż z nikim utożsamić się nie da, to nie sposób nie podążać za rytmem opowieści. Sion Sono raczej jest didżejem niż scenarzystą przestrzegającym podręcznikowych zasad pisania. Ten obraz trochę przypomina "Pawia królowej" Doroty Masłowskiej, też został wyrapowany na jednym wydechu. Opad szczęki i muzyczny film roku (widzę tylko jednego potencjalnego konkurenta, Johnniego To), ale sygnalizuję, że tym razem ważniejsze niż "co" jest "jak".

Oryginalny, szalony, pomysłowy i konsekwentny... ale równocześnie nużący. Uwielbiam Sono, a to była dla mnie pierwsza okazja zobaczenia jego filmu na dużym ekranie. Podziwiam reżyserską wirtuozerię, ale szkoda, że trafiło akurat na ten film (najsłabszy Sono, jaki widziałem), bo nieustanne rapowanie na dłuższą metę było zwyczajnie męczące. Mam nadzieję, że Sono nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a tymczasem trochę naciągnięta ocena, bardziej doceniająca oryginalność przedstawionej wizji, niż wyrażająca prawdziwą frajdę z seansu (co nie znaczy, że dobrych momentów nie było).

otonashi
nevamarja
Esme
doktorpueblo
Negrin
ayya
inheracil