Tom, młody copywriter, wyrusza w podróż na pogrzeb kochanka. Na miejscu odkrywa, że nikt nie wie nic ani o nim, ani o tym, co go łączyło ze zmarłym, którego brat wkrótce ustala zasady dziwnej gry i wciąga w nią Toma. By uchronić dobre imię rodziny i pogrążoną w żałobie matkę, Tom przyjmuje rolę rozjemcy w domu, którego niejasna przeszłość rzuca jeszcze większy cień na jego "przygodę" na farmie.
(kultura.poznan.pl)
Kocham Dolana, zawsze go kochałam, ale ten film mu po prostu nie wyszedł. Oglądanie go w krótkim czasie po "Nieznajomym nad jeziorem" jeszcze pogarsza sprawę. Film Guiraudie tchnie erotyzmem i niebezpieczeństwem, Dolana - nieudolnie budowanym suspensem. Fascynacja Toma Francisem jest najprawdopodobniej sposobem przeżywania żałoby po zmarłym kochanku, trzeba się jednak tego domyślić samemu. Dolan sprawia wrażenie, jakby miał kłopot ze znalezieniem rdzenia fabuły, w rezultacie "Tom" wraz ze swoim bohaterem cierpi na coś w rodzaju rozdwojenia jaźni. Jak można przypuszczać po recenzjach nasŧępnej "Mommy", "Tom" nie jest załamaniem w karierze, a tylko potknięciem, i to potknięciem kogoś, kto nie tylko wygląda jak młody bóg, ale też jest niezwykle zdolny. Nie załamuję rąk i czekam na następne, z pewnością dużo lepsze, filmy.
Kilka lat temu Dolan w wywiadach mówił, że po raz pierwszy odkrył Hitchcocka. Przez kilka dni obejrzał kilkadziesiąt jego filmów i był pod wrażeniem prowadzenia historii przez mistrza suspensu. I właśnie owego suspensu się chyba Dolanowi zachciało - budowanego muzyką, przygaszonymi i zamkniętymi kadrami. Tylko zapomniał o tym, że zabieg ten musi do czegoś prowadzić, bo niestety już od pierwszych scen "Toma" możemy się domyślić, że nie doprowadzi nas do absolutnie niczego.
nie widziałem, ale ocena słuszna