Transcendencja (2014)

Transcendence
Reżyseria: Wally Pfister
Scenariusz:

Grupa amerykańskich naukowców pracuje nad stworzeniem pierwszego na świecie komputera obdarzonego ludzką inteligencją i empatią. Gdy jeden z nich - Will (Johnny Depp) - ginie z rąk terrorystycznej organizacji widzącej w eksperymencie zagrożenie dla ludzkości, jego żona Evelyn (Rebecca Hall) podejmuje decyzję o przeniesieniu umysłu mężczyzny do pamięci powstającej maszyny. Will ożywa, ale skutki operacji okazują się dalekie od pożądanych. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Lubię wiele bzdurnych filmów nakręconych bez dobrego powodu, więc nie czepiam się Pfistera, że nie ma nic do powiedzenia, a za to ma scenarzystę, który nie ogarnia (polski tłumacz gra zresztą w tej samej lidze). Od biedy toleruję też fakt, że tematykę naukową i środowisko naukowe potraktowano całkowicie pretekstowo, choć większość bohaterów to naukowcy, którzy w dodatku pracują na naszych oczach. Ale wkurwia mnie to, jak wiele doskonałych pomysłów na wspaniałe filmy umarło na moich oczach w czasie oglądania tego cholernego hollywoodzkiego międlenia. Jak ktoś chce sensownego filmu na podobny temat, niech idzie obejrzeć "Oną", a od tej abominacji trzyma się z daleka.

Ostro. Ale to są dwa zupełnie różne filmy. Że tu i tu AI? Posługując się choćby tekstem z T. - "Transcendencja" jest o transcendencji, a "Ona" o osobliwości. Ja wolę określenie "osobliwość", choć wyobrażam "to" sobie jeszcze inaczej, niż zostało to przedstawione w każdym z tych filmów. Dlatego pewnie podobały mi się podobnie, choć różni je wszystko i dlatego też pewnie mam mieszane uczucia w obydwu przypadkach.

W "Onej" zostało uchwycone to, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć wyższego poziomu, uchwycone w bardzo subtelny sposób, bo to jest tam kwestia tylko na marginesie postawiona. Jest tajemniczość i prawdziwy smutek, m.in. dlatego j.w. Samotność, zrozumiała i nie tęsknota. Tu - wywalono wszystko trochę kawę na ławę, i w dodatku tendencyjnie, jednokierunkowo.

No, są różne. Np. jeden jest dobry, a drugi nie. :P "Ttranscendencja", pomijając chwilowo fakt, że nie trzyma się kupy jako fabuła, zajmuje się głównie tym, czy Depp po załadowaniu do komputera nadal jest miłym panem w okularach, czy Skynetem. To jest nudne i płaskie, wszystkie szanse na bardziej inteligentne potraktowanie tematu są kolejno zabijanie na ołtarzu tanich emocji. "Ona" to film o emancypacji maszyny, film zrobiony z dużą dozą inteligencji, także emocjonalnej, który ma klarowną tezę i nie rezygnuje z niej tylko po to, by zrobić dobrze publiczności.

Może raczej nie chodzi o to jaki on jest, tylko kim jest. Czy jest nadal Deppem? I to teraz mi przyszło do głowy, bo jakoś do teraz uważałam to za jeden z największych mankamentów T., ten brak - nie czułam, żeby w filmie podjęto kwestię "kim jesteśmy? skąd przychodzimy? dokąd zmierzamy?", a w "Onej" to jest, dosyć mocno obecne. A w takich filmach aż się prosi, no.
(nawet w "Prometeuszu" jest tego więcej, niż tu ;)

Nie lubię tego słowa, ale generalnie się z tobą zgadzam. Film jest wtórny, momentami może i nawet nudnawy, choć dla mnie był taki chyba tylko na początku. Później cały czas byłam jednak ciekawa co będzie dalej, czy może nie tak kliszowo, może czymś zaskoczy? Oczekiwałam komercyjnego filmu z Deppem, więc może też dlatego nie jestem rozczarowana.

Największą wadą T. jest rzeczywiście brak logiki momentami, może to drażnić, mnie udało się przymknąć na to oko. Może nie być logicznie, ale wolałabym głębiej. Może być wszystko w jednym - dreszczowiec, film o miłości i filozoficzny, ale - bardziej.
Wiem, podobało mi się, a skupiłam się na wadach ;)

Może głównym problemem T. jest... Bóg, boskość. Odpowiedzialność? Emancypacja, ale człowieka?

A "Ona" nie jest dla mnie "o emancypacji maszyny", nie tylko, gdzieś ubocznie o tym, tak.
Dla mnie ten film jest cały czas o człowieku, czyli o nas. O "kim jesteśmy, skąd..." itd.
A błędów i braków logicznych uniknęli twórcy "Onej" właśnie dzięki zabiegowi z tajemnicą. Nie mówię, że to specjalnie, tzn. tak, ale nie w tym celu. Po prostu bariera do której my maluczcy dochodzimy, ta tajemnica, jest nie tylko piękna, ale również "załatwia" parę rzeczy formalnie.

Esme napisała "wkurwia". Jest źle :)

Przeniesie własnej świadomości w cyberprzestrzeń? Taki temat po prostu mnie kręci. Wszelkie uproszczenia, niedoróbki i zbytnie bujanie w obłokach wybaczam.

Sam temat może nie innowacyjny, ale ciekawy, liczyłem więc na co najmniej przyzwoite kino. Niestety film zawiódł mnie pod każdym względem. Johny Deep nie był w stanie uratować filmu. Fabuła nie trzyma się kupy, mnóstwo absurdów opakowanych w pseudo informatyczny żargon, typowo hollywoodzkie dialogi. Jednym słowem zmarnowany potencjał.

Nie jest to jakiś największy gniot, ale nisko lata ostatnio sci-fi. Świetny temat, film taki sobie. Zabrakło pomysłu, czegoś co wciągnie, pozwoli wejść w to.

Johnny Depp zmieszany z kałużą.

Jak dla mnie bardzo łagodna ocena.

A bo widzisz, byłem tak negatywnie nastawiony do tego filmu, że postanowiłem go nie oglądać. Konsekwentnie realizowałem ten plan, ale wczoraj jakoś tak nie miałem na nic siły, akurat leciało w tv i obejrzałem. Przygotowany byłem na straszliwego gniota, dzięki czemu fakt, że dało się to obejrzeć i że były w tym jakieś pomysły, okazał się pozytywnym zaskoczeniem. Ale Twoja ocena wcale mnie nie dziwi, ja podobny wkurw zaliczyłem na Lucy, a tu już się po prostu niczego mądrego nie spodziewałem :)

patrycja76
zur887
PLkonfliktus
bartje
Theima
beznazwybez
GARN
Looooola
MureQ
matadu