Violet (2014)

Reżyseria: Bas Devos
Scenariusz:

Film o dorastaniu, przeżywaniu żałoby, żegnaniu się z beztroską i życiu na dwóch kółkach BMXa. 15-letnie Jesse i jego kumple spędzają czas na włóczeniu się po życiu. Na dwóch kółkach, odrywając się z akrobatycznym wdziękiem od ziemi, przyklejeni do swoich BMX-ów, niesieni transową muzyką. Ich beztroską nudę dorastania przerywa bezsensowna śmierć jednego z nich. Jesse jest jedynym świadkiem zabójstwa, o którym nie będzie umiał później opowiedzieć. Nie będzie też umiał o nim zapomnieć, przejść w kolejny rozdział, pogodzić się z nagłym doświadczeniem skończoności, dorosłości, bólu, którego nie da się uśmierzyć. Devos używa minimum słów i maksimum obrazu, nie tłumaczy rzeczy niewytłumaczalnych, ale pokazuje ich wymiar we wspólnej ludzkiej bezradności wobec śmierci i cierpienia. Zabiera nas w oszałamiającą wizualną wycieczkę w głąb tej najbardziej tajemniczej materii, z której składa się życie. (opis dystrybutora)

Obsada:

Zwiastun:

Popatrzyłam na ludzi w kinie, posłuchałam, większość była skonsternowana, padło nawet, że przynajmniej zobaczyliśmy piękny film. Bo piękny jest, ale że przynajmniej? Bezradność?
Albo to jest trudny film, albo film dla niektórych. Tych którzy mogą widzieć testrale. Bo dla mnie to jest o śmierci. Która dzieje się nagle i od tej pory zmienia się patrzenie na rzeczywistość, widzenie jej, jakby się klisza przesuwała, obraz rozdwajał. Świetnie jest to tu wręcz fizycznie oddane, nie wiem jak to się nazywa, ale to coś, co zrobiono z światłem, z rozszczepianiem światła bialego, z "drganiem" kliszy, albo ta cisza, wydłużanie scen, które nie-dzieją się nad ranem, jakby to były duchy itd.
Więc kiedy widzi się jak ktoś umiera, nic już potem nie jest takie samo. Oczywiście nie trwa to na zawsze, to nienormalne patrzenie na świat, na zejściu wraca do normy, ale gdzieś tam już zostaje. I tyle.
Jak powiedziałam, może nie jest to film dla każdego, zresztą nie musi być, ale ledwo ledwo w to weszłam.

salander
doktorpueblo
psubrat
ayya