Bączek (2009)
Volchok
Reżyseria:
Vasiliy Sigarev
Scenariusz:
Vasiliy Sigarev
W miejscowości tak małej, że nawet nie posiadającej nazwy, urodziła się dziewczynka. Matka nie wiedziała, kto jest jej ojcem, ponieważ miała w życiu wiele przypadkowych przygód. Teraz matka i córka trzymają się razem. Nie mają imion. Ciągle są w biegu. Któregoś razu matka decyduje się na ucieczkę, ucieka od córki i poszukiwaniu siebie, życia i świata. Córka biegnie za matką, gdyż nie wyobraża sobie bez niej życia. Ich bieg jest nieskończonym szeregiem powracających, podobnie jak melodia katarynki, błędów. Są one jak wirowanie bączka - niepozornej zabawki, podarowanej kiedyś przez matkę. Jednak któregoś dnia ów bieg zostaje zatrzymany. (Sputnik)
Obsada:
- Andrei Dymshakov
- Veronika Lysakova
- Polina Pluchek Daughter
- Yana Troyanova Mother
Jest w tym filmie co najmniej jedna scena, której nigdy twórcom nie wybaczę. W pierwszym odruchu chciałam ocenić całą produkcję przez ten pryzmat i dać 1. Ostatecznie powstrzymała mnie Mama, która się uparła, że to "bardzo rosyjska" scena i choć potworna, nie powinna zaniżyć ogólnej noty aż tak bardzo. Muzyki nie pamiętam, zdjęcia trochę siermiężne (ale to nie zarzut), względem scenariusza i reżyserii mam mieszane uczucia. Ale pomysł doceniam. Nadto biję brawo za bardzo przekonywujące aktorstwo.
Ja też mam mieszane uczucia. Straszna tematyka filmu. Niektóre sceny - świetne, tragikomiczne. Całość przejmująca.
Nadal jestem rozbita po tym filmie. A że doszły do tego i inne czynniki, rozbicie jest tym większe.
Taaak...też mam nieco obniżony nastrój. Jutro idę na Konczałowskiego - będzie na pewno też melancholijnie, ale już nie brutalnie. Trochę inaczej, ale też rosyjsko.