Przyczajony tygrys, ukryty smok (2000)

Wo hu cang long
Reżyseria: Ang Lee
Scenariusz: ,

W role dwojga legendarnych wojowników, którzy dla dobra innych wyrzekli się marzeń o własnym szczęściu, wcielili się Chow Yun-Fat ("Anna i król") i Michelle Yeoh ("Jutro nie umiera nigdy"). Film opowiada o trojgu mistrzach wschodnich sztuk walki, którzy zmagają się z przeznaczeniem: dzielnym wojowniku, który nie ma odwagi wyznać miłości ukochanej kobiecie; pięknej adeptce wschodnich sztuk walki, która pod maską opanowania skrywa zadawnione emocje i młodej arystokratce, która porzuca wygodne życie i wybiera wolność u boku wyjętego spod prawa buntownika. Wybory, którym przyjdzie im dokonać w zaskakującym finale, dramatycznie zaważą na całym ich dalszym życiu.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Momenty walki przypominają Matriksa, tyle że made in China.

Z pewnych tajemniczych względów ogromnie lubię ten film, chociaż jestem świadoma, że powinien może dostać troszkę mniej. To niech od kogo innego dostanie. :)

Wolę spaghetti (westerny). Chińska kuchnia nie bardzo mi odpowiada. Ale obrazki ładne.

Film wielokrotnego użytku. Z każdym następnym powtórzeniem widzimy coś zupełnie nowego. Typowe kino akcji w nietypowym wydaniu okraszone świetnymi zdjęciami. Trochę zaskakująca jest poezja w tym filmie. Niedawno zdałem sobie sprawę, że przez wększość czasu film opowiada nie tę historię. Pozwala się skupić na Li Mu Bai i Yu Shu Len a potem rzuca z mostu razem z Czarną Chmurą. Wart obejrzenia zarówno przez miłośników "filmów karate" jak i tych, co szukają w filmie uczuć. Znowu chcę go obejrzeć =o)

No mnie niestety ten uczuciowy wątek strasznie zmęczył, a na niektórych scenach zamiast się wzruszać śmiałem się (pamiętam jak przez mgłę - dawno to było - jakiś dialog o dłoniach..). Z tej tematyki / stylistyki zdecydowanie wolę "Hero".

Ale to są zupełnie inne filmy! Hero to przede wszystkim baśń. A to nawet bajką nie jest. Hero to poezja barw i choreografii. A "Przyczajony..." to kino akcji, Trochę nietypowe ale, jak najbardziej, kino akcji. Filmy nie łączą się ani tematyką ani stylistyką. Wspólne mają tylko chińskie korzenie. Ja uwielbiam i Hero i Przyczajonego choć każdy z tych filmów z zupełnie innych powodów =o)

Tzn. nie mają ze sobą nic wspólnego?! Chyba jednak przesadzasz, oba są filmami kostiumowymi, dziejącymi się w dawnych czasach, w których bardzo duże znaczenie mają spektakularne sceny walk. Natomiast fabuła jest oczywiście inna.

Poza tym dla mnie "Przyczajony..." to rowniez zdecydowanie basn.
Po pierwsze dzieki temu latwiej przelknac latanie po bambusowym lesie (na mnie najwieksze wrazenie robia sceny, w ktorych uzywa sie najmniej efektow specjalnych - nawet jesli wiem, ze byly cwiczone przez wiele dni i nagrywane wiele razy, zanim "wyszly").
Po drugie - pojawiaja sie tu motywy charakterystyczne dla chinskich legend i opowiadan fantastycznych. Nie jestem w tej dziedzinie specjalistka, po prostu czytalam zbior takich opowiadan i w zwiazku z tym np. opowiesc o pannie z dobrego domu bedacej uczennica tajemniczej wojowniczki/zlodziejki, wydala mi sie typowa.
Po trzecie - watek romantyczny jest tak romantyczny, ze "basniowosc" i "legendarnosc" to okreslenia dla niego idealne (i, znowu, pomagajace w przyjeciu go).

@doktor_pueblo
"Robin Hood: Książe złodzieji" też jest filmem kostiumowym, prawda? Wszystkie trzy filmy dotyczą przeszłości i legend. Nacisk fabuły/reżyserii/whatever w każdym z tych filmów jest inaczej rozłożony. W jednym jest nacisk na baśń/legendę o powstaniu Chin, w drugim - walka o uczucie i z uczuciem, w trzecim ... hmm no to jest Hollywood to wiadomo, że chodzi o wydrenowanie nośnej opowieści. We wszystkich są sceny walk (choć nie we wszystkich spektakularne ;o) Nie powiesz mi że Ci się ciśnienie nie podniosło jak postawiłem w jednym rządku te 3 filmy, prawda? "Robin Hood" nie jest "filmem karate"? OK a zmieni się coś jak podstawimy w to miejsce jakiś film z Jackie Chanem? (do głowy przychodzi mi jakaś historyjka o pijanym mistrzu ale tytułu nie pomnę).
*Dla mnie* to są różne filmy i tyle =o)

"Pijany mistrz", "Legenda pijanego mistrza" (to z Jackiem Chanem) i potem saga "Dawno temu w Chinach" (z Jetem Li lub Man Cheuk Chiu). Te filmy rzeczywiscie okreslilabym raczej mianem filmow akcji niz basniami. Jest tu wiecej elementow komicznych, fantastycznych praktycznie brak (tylko w "Last Hero in China" czarny charakter lata w czyms w rodzaju papierowego lampionu/kwiatu), nie ma zbyt wiele patosu (z wyjatkiem "Dawno temu... 3 i 4", w ktorych wkraczamy w swiat wielkiej polityki i ogolno/miedzynarodowego turnieju tanca lwow).
Wong Fei- Hung wpisuje sie bardzo dobrze pomiedzy bohaterow w rodzaju Robin Hooda czy Zorra.

Zaczynam dochodzic do wniosku, ze moze jako basnie kwalifikujemy historie, ktore nam sie podobaja, ale ktore nienazwawszy basnia musielibysmy skrytykowac jako nieprawdopodobne, naiwne, patetyczne lub wrecz kiczowate (dla kazdego granica lezy troche gdzie indziej). Byloby nam trudno je przyjac. Okreslenie "bajka" ma juz dla mnie pewien odcien protekcjonalnosci, jesli nie pogardy.

@aiczka
Takich "latających" filmów jest i było przed "Przyczajonym.." całkiem sporo. Popularność zyskały pewnie tylko wśród miłośników gatunku ale to inna sprawa. Wu-Dan i latające walki to po prostu konwencja. Podobnie jak Rambo z niekończącym się magazynkiem w swoim AK-47.
Opowieść jak mówisz jest typowa ale to jeszcze nie czyni z filmu baśni (co najwyżej bajkę a dla mnie po prostu opowiadanie fantastyczne =o)

Wydaje mi sie, ze nie dyskutujemy kwestii tego, kiedy "latanie" pojawilo sie w filmach Hong Konh i chinskich, tylko czy "Hero" i "Przyczajony,,," sa zupelnie inne (zgadzam sie, ze wiele je rozni, ale tez maja wspolne cechy), wzglednie czy "Przyczajonego..." mozna nazwac basnia.
Dla mnie w tym kontekscie "basn", "bajka", "opowiesc fantastyczna" to bliskoznaczne okreslenia, ktore powoduja, ze ogladajac film nie czepiam sie nieprawdopodobienstwa wydarzen i nie robie zniecierpliwionych min, kiedy bohaterowie znow widocznie wisza na linach.
Jestem bardzo ciekawa, co wedlug Ciebie czyni film basnia? Chodzi o forme, tresc, przeslanie?

No chyba cała ta "kłótnia" wyniknęła z tego, że jakoś nie mogę włóżyć "Przyczajonego.." do kategorii baśnie. Nie twierdzę, że te firmy nie mają wspólnych cech (oczywiście, że mają). "Przyczajony.." nie jest dla mnie opowieścią fantastyczną (latanie i inne nieprawdopodobne sztuczki to, jak już pisałem, konwencja tych filmów). Formę i treść tego filmu odbieram jako kino akcji, przesłanie ma nutkę romantyczności tudzież romantyzmu.
W "Hero" sposób realizacji i sama historia sprawiają, że odbieram go jak baśń.
W obu filmach są elementy fantastyczne ale jakby "nacisk" jest inaczej rozłożony. Poruszam się w sferze czysto subiektywnych odczuć a te czasem ciężko racjonalnie poprzeć =o(

No właśnie dość mocno nawet subiektywna jest ta ocena, szczególnie, że Hero zdaje się opowiada w jakimś tam sensie o historycznych czasach, no i wątek romantyczny też tam jest. Dlaczego więc to jest opowieść fantastyczna / baśń a "Przyczajony tygrys..." nie pozostaje dla mnie zagadką. Twoja definicja "baśni" jest chyba bardzo specyficzna...

Być może =o)
Może inaczej: czy każda opowieść fantastyczna z elementami romantycznymi jest baśnią?

Nie upieram się, że te filmy nie mają wspólnych cech. Nie pasuje mi tylko wrzucanie ich do jednego worka (bo romans, bo niemożliwe do wykonania ewolucje, bo ...)

ech.. gonię w piętkę? ;o)

No, bez przesady z ta pietka. ^_^ Wydaje mi sie, ze osiagamy proozumienie. Generalnie chyba wszyscy widzimy, ze sa miedzy tymi filmami podobienstwa i roznice (i nawet zgadzamy sie co do tego, jakie to), tylko kazdy ma troche inny odbior tych filmow i lubi je inaczej nazywac.

Tak, i na pewno jest też tak, że czym bardziej się czymś interesujesz, tym większe mają dla Ciebie znaczenie (subtelne dla laika) różnice. Dla mnie na przykład muzyka house jest do siebie bardzo podobna, ale nie wątpię, że znawcy urwali by mi za to głowę...

O muzyce house bym się nie odważył dyskutować, ale o "chińskim kinie baśni i niebaśni" czemu nie :) W takim razie pytanie do NLJ: czy "Dom latających sztyletów" jest baśnią? I czy bliżej mu do Hero, czy do "Przyczajonego tygrysa..." czy też to jeszcze inny podgatunek? ;)

@aiczka
=o))) Celne ujęcie tematu. Pewnie identycznie jest z innymi filmami (vide Truman Show na przykład)

@doktor_pueblo
Wstyd przyznać ale choć film leży na półce chyba od momentu premiery DVD to Sztyletów nie obejrzałem =o( Sądząc po Twoim pytaniu pewnie będzie ciężko ustalić ;o)) Obiecuję nadrobić to oczywiste niedopatrzenie =o)

Przyszło mi jeszcze do głowy, że być może z obu filmów my, ludzie Zachodu, tracimy jakąś istotną część i gubimy część przekazu. Nasza percepcja świata jest przecież tak różna od tego co reprezentują Chińczycy (czy ogólnie Daleki Wschód). Ciekawe jak klasyfikują oba te filmy ludzie właśnie stamtąd. Macie jakiegoś znajomego Chińczyka? =o)

Wietnamczyka. Ale on jest mistrzem WuShu i oglada takie filmy z zawodowym zainteresowaniem (tzn. szuka inspiracji do organizowanych przez siebie pokazow). ^_^

Zgodnie z obietnicą obejrzałem "Dom Latających Sztyletów". Zdecydowanie bliżej mu do "Przyczajonego tygrysa" niż do "Hero". Zdecydowanie nie jest baśnią =o))

Co nie zmienia faktu, że dalej nie rozumiem definicji baśni ;) Ale dzięki za próby wyjaśnienia!

Jest w tym filmie coś, co sprawiło, że moja awersja do wschodniego kina została pokonana.

Poważnie? No to tez muszę spróbować w takim razie, najwyższa pora.

Ag Lee to jednak bardziej zachodni niż wschodni reżyser. Umiejętnie łączy te dwa światy filmu, nie tylko tu ale też (przede wszystkim) w świetnym "Ostrożnie, pożądanie".

Najlepiej obejrzeć "Hero" aby pokonać awersję. Moim zdaniem o dwie klasy lepszy od "Przyczajonego...".

http://www.youtube.com/watch?v=hv3u8-Mq08Q

Nie jestem kompetentny, by się wypowiadać o wuxia w ogóle, ale obejrzenie kilku filmów należących do tego gatunku pomaga w odbiorze "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka". Widać wtedy, że Ang Lee bawi się modelem mistycznego kina walki wypracowanym przez Kinga Hu w "Dotyku zen" i rozbija niektóre gatunkowe schematy. Nie jest to tak dalece idąca dekonstrukcja, jak w wypadku "Zabójczyni" i całe szczęście, przez to mniej się ziewa.

jakubkonrad
hrabalka
NarisAtaris
Efunia
MRZVA
Guma
Ontologyucu
Obloviate
Ajdaho
avrewska