Wszystko co kocham (2009)

Reżyseria: Jacek Borcuch
Scenariusz:

To historia grupy przyjaciół, którzy młodość przeżywają na początku lat osiemdziesiątych na polskim wybrzeżu. Głównym bohaterem filmu jest Janek (Kościukiewicz), wrażliwy osiemnastolatek. W tle przetacza się Wielka Historia – manifestacje, strajki, stan wojenny, a na pierwszym planie – gwałtowna pierwsza miłość, głód życia, radość młodości, muzyka, seks… wszystko, co najpiękniejsze. Młodzieńczy, idealistyczny świat zostanie zderzony z bezwzględną rzeczywistością. Bohaterowie będą musieli podjąć walkę o miłość i przyjaźń. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Piękne zdjęcia i wspaniała muzyka - minęło kilka tygodni od seansu, a cały czas sobie nucę kawałki, które się w filmie pojawiły. Gra aktorska zdecydowanie na plus, scenariusz można by jednak trochę podciągnąć.

Plus za bezpretensjonalną, uniwersalną opowieść o pierwszej szczeniackiej miłości. Minus za kompletnie nieudolne odtworzenie atmosfery i warunków tamtych czasów. Jakby były oceny cząstkowe za scenografię i kostiumy, to dałbym odpowiednio 3 i 1.

Piękny, świeży obraz plus energiczna muzyka. Bez zadęcia i bez banału o historii i o sile młodości. Urzekły mnie mordy bohaterów, prawdziwie i szczere jak rzadko. Takie polskie kino podbudowuje mnie. Pozycja obowiązkowa.

Podpisuje się pod tym wszystkimi członkami :). Z niecierpliwością wyczekuję tej pozycji na DVD, z pewnością moja kolekcja się o nią wzbogaci :)

Chętnie oberzałbym jeszcze raz. Pewnie jak wyjdzie DVD to kupię. Aby móc wspominać minione czasy oraz poznawać lepiej klimat tego, niewątpliwie bardzo dobrego filmu.

naprawdę miłe zaskoczenie,szczególnie po rewersie. chyra genialny,szczególnie w momencie śmierci babci.w ogóle aktorsko na poziomie,według mnie.w ogóle nie czułam,że oglądam polski film.świetna muzyka :D nie płakałabym, jakby usunięto miłosny wątek.

Pierwsza część filmu zdecydowanie gorsza od drugiej, dlatego obniżam ocenę. Wygląda na to, że reżyser nie miał pomysłu, jak przedstawić bohaterów i sklejał sceny przypadkowo. Bardzo przypadkowo. Za pierwszą część jakieś 3-4 (za słabe aktorstwo też).
Za to druga część zasługuje na słowa pochwały - film zaczyna interesować, zaskakiwać, wzruszać. Nareszcie można bohatera polubić i przejąć się jego losem.
No i aktorstwo od razu zyskuje b. dużo.
Bunt, rozterki dorastania - tak. Ale tylko od połowy.

Świetny, świeży, świetny.

Świetny: 2
Świeży: 1
Do przerwy.

To jest coś, na co czekają ci, którzy nadal ufają, że polskie kino da się oglądać i lubić.

'Wszystko co kocham' kochają wszyscy: pokolenie, które pamięta rok '81, za możliwość cofnięcia się w tamte czasy; młodsi za to, że film opowiada o młodzieży i nie próbuje dręczyć ich martyrologią polaną patosem - ma lekkość komedii romantycznej, strajki i stan wojenny są jedynie tłem dla rodzącego się uczucia pary liecalistów, choć rzeczywistość, jak w życiu, potrafi sprowadzić na ziemię. Niby nic, ale chwyta za serce i trudno uwierzyć, że taki film powstał w Polsce - może idzie ku lepszemu?

Jeśli Ty chwalisz polski film to musi coś w tym być. Mam nadzieję, że będą jeszcze grali na Wielkanoc.

Może ja też zobaczę. Na razie polecam koniecznie upolować królika po berlińsku - faktycznie się potwierdza, że polskie kino się podnosi i warto czasem go oglądać.

Krolika juz widzialem - jest dostepny w kilku czesciach na YouTube. Calkiem oryginalne dzielo.

@kocio No i zobaczyliśmy razem :)

No, taki męski wieczór w kinie. =} W dodatku jak się potem okazało, z moim znajomym Wikipedystą Aegis Maelstrom - a na sali było raptem ze 20 osób.

Ładny film, klimatyczny, bez problemu przeniósł mnie 30 lat wstecz. Przekonujące aktorstwo, w tym młodych, co szczególnie w polskim kinie rzadkie. Zwyczajne, ale miejscami bardzo zabawne dialogi. To co drażni to chaotyczny montaż i zbyt narzucająca się muzyka, która brzmiała zbyt głośno jak na tło. To mówiący językiem młodzieży. Dziesięć lat temu wyszedłbym z kina zachwycony, dziś nieco kręcę nosem, co nie zmienia faktu że nieźle się bawiłem na pewnie najlepszym polski filmie tego roku.

o,cieszę się Twoją recenzją,nie tylko ja go doceniłam :)

Film całkiem dobry, ale nieco mnie zmęczył. A to dlatego, że było tam poruszonych za dużo tematów: stan wojenny, dojrzewanie, pierwsza miłość, fascynacja nastolatka dorosłą kobietą, bunt przeciw rodzicom, bunt przeciw światu, ojciec wojskowy będący po stronie Solidarności, ojciec w więzieniu, kłopoty w szkole, przemoc w domu, marzenia o karierze muzycznej... Stanowczo tego zbyt wiele.
Plusy - fajnie grający młodzi aktorzy, dobra muzyka i czasami zabawne dialogi.

O to ciekawe bo mi też pewne rzeczy przeszkadzały w tym filmie i też oceniłem go na 7/10 ale akurat mnogość wątków wydała mi się całkiem naturalnym sposobem opowiadania tej historii. Dzięki temu dostaliśmy przekrój przez życie w tamtych czasach z punktu widzenia dojrzewającego chłopaka. Przecież tak samo jest w życiu - słyszysz gdzieś jakąś historię, każda z bliskich ci osób ma swoją historię do opowiedzenia, mimowolnie stajesz się częścią tych historii mimo że żadna nie jest twoją własną.
To przechodzenie między wątkami, zahaczanie o nie i nie wchodzenie głębiej wydało mi się więc naturalne i bardzo pasujące do idei filmu.
Przeszkadzały mi za to niedoróbki techniczne jak dziwny montaż (być może przez decyzje reżysera) czy nie zawsze odpowiednio nagłośnione sceny i dla odmiany zawsze zbyt głośna muzyka.

No tak, ale jak dla mnie to jednak zbyt wiele było tych różnych wątków jak na taki krótki film. Nieco mi to przeszkadzało, ale nie aż tak bardzo, by film mi się nie podobał.
Co do głośności muzyki i dźwięków, to nie byłam pewna czy to nie wina słabego nagłośnienia w kinie. No ale gdy Ty również twierdzisz, że muzyka była momentami zbyt głośna, to już wiem, że to niestety film jest źle zrobiony...

Borcuch pierwszymi dwoma scenami daje obietnicę dobrej zabawy, a następnie tejże obietnicy nie dotrzymuje.
Scenariusz momentami bardzo niedopracowany. Zdjęcia takie sobie, często jakby przypadkowe.
Mało sugestywna atmosfera. Moc pootwieranych, ale niedomkniętych lub nieudolnie poprowadzonych wątków.
Przeciętne kino, choć niepozbawione plusów jak np. postać chłopaka z grzywką blond.

Rozczarowanie. Siedząc na sali przecierałem oczy ze zdumienia, że komuś się podobało, ale cytując klasyka "każdy ma swoją wrażliwość". Dla mnie ten film to młodzieżowe romansidło i nic więcej. A jeśli chodzi o klimat lat 80-tych to taki "Skazany na bluesa" bije "WCK" na głowę. Gdzie jest pokazany kryzys, że ludzie nie mieli co jeść? Szaro, buro, syf - tak zapamiętałem te realia, a pamiętam je bardzo dobrze.I ta słodziutka muzyczka w tle. Załamka.

Jedyne momenty, dla których warto było poświęcić chwilę czasu dla 'tego czegoś' to kawałki Dezertera, których zawsze miło posłuchać. Ale w kinach tłumy...

Mam tylko nadzieję, Panowie, że nie jest to żart prima aprilisowy. Cieszę się, że "średnia" dla tego filmu po Waszych ocenach ruszy w odpowiednim kierunku :)

Ja tam na pewno nie żartowałem, a co do Pana Lapsusa, to wejrzyj na jego podobiznę - czy ktoś o takim spojrzeniu może żartować, hi hi:)))

No, spojrzenia właśnie nie widać. I dobrze , bo ta strona mogłaby zamarznąć ;)

Miałam mieszane uczucia z przewagą rozczarowania. Nie bardzo wiem, jaki był cel i target filmu. Kto wtedy żył - pamięta, jak było. Czyli co - edukowanie obecnej młodzieży? Jeśli tak, to chyba twórcy nie zadali sobie trudu, żeby porozmawiać z ówczesnymi oficerami i ich rodzinami, żeby się dowiedzieć, jak naprawdę im się wtedy żyło. Mimo to nie oglądało się źle - dzięki aktorstwu i ciekawym relacjom postaci. Muzyka tragiczna.

Która muzyka - ta w tle, czy ta grana przez zespół?

Cała - chała! ;P

Oczekiwałem czegoś znacznie lepszego. Schematyczny scenariusz powodował, iż było po prostu nudno. Klimatu początku lat 80 nie znalazłem. Ładne zdjęcia ratują obraz.

8 trochę na wyrost, ale trzeba wspierać polską kinematografię ;)

dobra kinematografię, to że film jest ładny i stara się być niegłupi nie sprawia, że mamy się nim zachwycać i dawać mu wysokie noty. Lepsze od rzeczy typu "Jutro pójdziemy do kina", zbyt słabe by mocniej zachwycić.

To nie jest zły film, jednak odbiór psuje fatalny dźwięk. Nie wszystkie dialogi da się zrozumieć, słowa piosenek są niezrozumiałe, a takiej, dajmy na to, rozmowy nad morzem słucha się z rozbawieniem, dlatego że fale co chwila są przyciszane. Kościukiewicz - odkrycie roku, aktor, nad którym media się rozpływały mruczy sobie pod nosem. WCK jest zbyt słodki, ale z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, że nie o pokazanie sytuacji historycznej tu chodzi. Borcucha chyba kontekst mało obchodzi, przenosi się w przeszłość nie po to by z nią się rozliczać, a by wziąć stamtąd opowieść inicjacyjną, która siłą rzeczy jest wyidealizowana.

Ujdzie

Trochę fajnej muzyki i jedna dobra scena, która zmieściła się w trailerze. Punkowa kultura została przez Borcucha mocno przerysowana, wszystko jest tu kiczowate i naiwne, problematyka też mało odkrywcza. Aktorstwo nierówne, jedna-dwie obiecujące role wśród młodych gniewnych, starsi pod kreską.

patryck
Efunia
duzulek
filmsterka
MRZVA
Manzelloq
Nietutejszy
Erufi
bartje
AgaL