Zack i Miri kręcą porno (2008)

Zack and Miri Make a Porno
Reżyseria: Kevin Smith

Film opowiada o dwójce przyjaciół Zack'u (Seth Rogen) i Miri (Elizabeth Banks), którzy mając poważne problemy finansowe decydują się na nietypowy biznes. By zarobić trochę pieniędzy i pozbyć się nękających ich kłopotów bohaterowie zakładają firmę produkującą amatorskie filmy pornograficzne...

Obsada:

Pełna obsada

Niezła komedia.

Przyjemny film, z dużą liczbą przekleństw, jednak nie przeszkadzających w odbiorze.
W skrócie:
O tym, jak przyjaciele nie powinni się pieprzyć na planie filmu pornograficznego... tylko zacząć to robić szybciej.

Początek w ogóle mnie nie rozbawił, ale dobrze, że nie przerwałem oglądania. Film się rozkręcił! To całkiem niezła komedia. Najbardziej śmieszą sceny kręcenia pornosa. Szkoda że film schodzi pod koniec na komedię romantyczną. Mimo to nie zaszkodzi obejrzeć dla zabicia nudy.

Hektolitry kutaśnego humoru. Tony wulgarnych dialogów. Niezrównany Jason Mews (a.k.a Jay) w formie (holenderski sternik).

Widocznie mam coś nie tak, bo ewentualnie potrafią mnie rozbawić tylko takie romantyczne komedie, które są szurnięte. Znaki charakterystyczne dla Kevina Smitha - wulgarne poczucie humoru i geekowe żarty z popularnych filmów - jak zwykle na miejscu. Niewysokich lotów, ale można. Nawet na randkę. Ale osoby wrażliwe i liryczne powinny raczej omijać.

W trakcie seansu zastanawiałem się co by było gdyby sypnąć kasą Smithowi i zapewnić że nie zależy nam na jej zwrocie, nie mówiąc o zarobku. Wtedy to by się działo ;)

Smith wraca do formy i mnie, jako fana, to bardzo cieszy...

Byłoby więcej "fuck" w filmie ;-)

Może i jestem przewrażliwiony, ale to jeden z niewielu filmów, które wyłączyłem w trakcie oglądania. Nie wiem co ma w nim rozbawić widza - czy wszechobecne wulgaryzmy czy idiotyzm bohaterów. Wiem jedno - na pewno bandy nastolatków dadzą mu zarobić podniecając się nagością, której w "Zack and Miri..." nie brakuje

Mógłby być trochę krótszy. Pierwsza część filmu rewelacyjna, potem trochę siada - mimo to polecam.

Jak Kevin Smith mógł popełnić taki film? Ja rozumiem że najlepsze dowcipy są o robieniu laski i pierdzeniu (jak sam autor twierdzi), ale musi być jakaś granica.

Nie rozumiem zarzutu. Przecież to normalny poziom żartów Kevina Smitha. Widziałeś jakieś wcześniejsze filmy? Nie widzę różnicy między poziomem tu, a poziomem w "Clerks", "Clerks 2", "Szczury z supermarketu" itp.

Dokładnie. Najdziwniejszym filmem Smitha była Dziewczyna z Jersey i w stosunku do tego filmu pasuje idealnie zapytanie "Jak Kevin Smith mógł popełnić taki film?" i to w każdym kontekście, bo film nie dośc że, nie jest komedią (no, może trochę) to jeszcze jest beznadziejnie słaby.

Jeden? JEDEN? Jak Nevanda mógł popełnić taką ocenę? Ja również jako oglądacz Kevina Smitha uznaję, że film trzyma poziom jego filmów.

No nie zgodzę się niestety. Brak Jaya i Milczącego Boba strasznie boli (i nie chodzi oczywiście o aktorów tylko o postaci, znak rozpoznawczy Smitha). Dobrych gagów w filmie niestety praktycznie brak (pamiętam tylko francuski Most i "Star Whores"). Jak dla mnie za wulgarny był (i jak często to jest dla mnie na plus to tutaj niestety nie), brak powiązań z jego innymi filmami... nie no wybacz ale ja na prawdę tego filmu nie kupuję.

Z racji wieku Jay i Bob wyglądaliby już raczej groteskowo, jako dilerzy pod sklepem ;)

A co do filmu to totalnie nie rozumiem Twojego zdania. Nie tego, że film się nie podobał, bo to dla mnie nie jest dziwne - humor Smitha jest, powiedzmy, specyficzny. Ale nijak nie jest bardziej wulgarny niż wcześniej (że przypomnę choćby pochodzenie ksywki Snowball w Clerks). Jeśli ja bym coś zarzucił filmowi, to że jest właśnie wręcz odwrotnie - jest zbyt grzeczną komedią romantyczną, która robi się coraz słodsza, im dłużej trwa.

Widzę więc tylko dwa wyjaśnienia - albo Ty się zmieniłeś, albo nie lubisz oglądać golizny ;)

A np w "W pogoni za Amy", a "Dogma"? Nie uważam Smitha za jakiegoś genialnego reżysera, ale wcześniej miał na prawdę więcej polotu, jeżeli były to dowcipy o robieniu laski i pierdzeniu to przynajmniej były schludniej podane, inaczej mówiąc były zjadliwe.

A ja, duży fan Smitha, oglądając "Zacka i Miri", miałem wrażenie, że Smith za bardzo próbuje "być starym Smithem" - że te jadące po bandzie żarty to tak w sporej części dla fanów, że faktycznie trochę trochę się chłopina już nie tak swojsko czuje (w końcu prawie cztery dychy na karku) i że tak jak kiedyś był liderem wulgarnego humoru, tak teraz musi gonić Apatowa i wychodzi mu to z różnym skutkiem. Nie mówię, że Z&M; mi się nie podobało - choć wciąż nie zebrałem się do drugiego seansu - ale brakowało świeżości, to fakt. A grzeczna komedia? No nie wiem - zresztą i Smith, i Apatow generalnie pod płaszczykiem wulgarnej jazdy bez trzymanki sprzedają dość konserwatywne prawdy.

i mnie to, że Smith próbuje być "starym, czyli młodym" Smithem przemknęło przez głowę, ale akurat film w warstwie humorystycznej jeszcze daje radę. Wg mnie najsłabszy element filmu to grzeczna komedia romantyczna w którą się ta historia zamienia w drugiej części tego widowiska.

Jak na Smitha - słabo. Toporne dowcipy, chwilami wręcz obrzydliwe i zniesmaczające, a nie śmieszne. Jakim cudem Smith wypuścił taką fuszerkę - nie mam pojęcia!

Nie powiem, całkiem zabawne i momentami zaskakujące. I te dialogi.

Można się uśmiać. Dobre na odstresowanie.

Na pewno lepsze niż tandetne Testosterony itp. polskiej produkcji.

Kontrowersyjny, zabawny, obrzydliwy i wzruszający zarazem. Śmiałem się bardziej niż na "Strasznym Filmie" i wzruszyłem bardziej niż na "Titanicu".

Jak ja ich rozumiem!

Amerykańce robią najlepsze filmy

alanos
bartje
beznazwybez
MureQ
PiotrKowalski
asia1298
targos21
jakilcz
Pedzacyzolw
jhsdsdkf