Żywot Mateusza (1968)

Zywot Mateusza
Reżyseria: Witold Leszczyński

Mateusz jest dorosłym mężczyzną o duszy dziesięcioletniego chłopca. Wraz z siostrą, Olgą, mieszka w małym domku nad brzegiem ogromnego jeziora. W pobliskiej wsi traktowany jest jak przysłowiowy "wioskowy głupek". Mateusz nie zauważa tego; jego uwaga skupiona jest na sprawach, które inni, najbliżsi Mateusza, traktują z lekceważeniem. Matis kocha przyrodę, delektuje się jej pieknem i bogactwem życia. Pewnego dnia zaprasza do domu mężczyznę, któremu pomógł przeprawić się przez jezioro. Gość szybko zyskuje sobie sympatię Olgi, co staje się początkiem dramatycznych wydarzeń. (filmweb)

Obsada:

Pełna obsada

Takiego filmu się nie zapomina. Mądre, poetyckie kino, ze wspaniałą rolą Pieczki.

Jakkolwiek uniwersalizm pokazany na wsi jest świetną rzeczą, czego dowiódł Kolski czy późniejsza "Konopielka" tego samego Leszczyńskiego, to tu wdał się jakiś surrealizm zachowania bohaterów. Pieczka grał jak zwykle (czyli bardzo dobrze), ale dialogi były nieoczekiwane, niespójne, dziwne, myśli Mateusza nie układały się w historię. Przypadek za przypadkiem. Ale zdjęcia i same umiejętności Pieczki ratują ten film przed obłędem - w tym jest artystyczny.

Mogę napisać tylko tyle - absolutnie się z Tobą nie zgadzam. A polemika chyba w tym wypadku jest bez sensu.

Polemika w sensie "nie masz racji" pewnie nie, ale w sensie "mylisz się tu, bo..." albo "a ja to widzę tak, że..." - czyli nawiązania i wyjaśnienia ze swojego punktu widzenia to czemu nie? Jestem ciekawy. Może źle odebrałem z jakichś powodów, np. umknął mi ważny element, który wszystko tłumaczy.

Z mojego punktu widzenia wszystko jest odwrotnie niż napisałeś. Mateusz ma prezentować naiwność i niewinność wobec świata. To zdziwienie poznawcze jest podstawową cechą postaci głównego bohatera. Tobie wydało się to dziwne, a mnie filozoficzne. Można np. wyśmiać słowa "dlaczego jest tak jak jest" i uznać je za bełkotliwy banał, ale to właśnie tworzy spójność postaci. Świat odbija się w Mateuszu, w jego dziecięcej dobroci. Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego tak zjechałeś ten film. Tak myślę - to co Ciebie odrzuciło, mnie zauroczyło. Dlatego dyskutowanie z tak skrajnych pozycji wydaje mi się bez sensu.

Nic bardziej mylnego - dowyobraziłeś sobie chyba moje zdanie na podstawie szczątkowych uwag. =} Wspomniane pytanie akurat bardzo mi się podobało i w tym (a także obserwacji przyrody i prostocie) jest on krewnym np. mojego ulubionego Jancia Wodnika, więc chodzi mi raczej o realizację, a niekoniecznie o cechy postaci. Dla mnie koszmarnie brzmiał dialog z dziewczynami (właśnie - dialogi, interakcje postaci), aż zgrzytało, cała historia rozwija się przypadkowo (do tego się nie odnosiłeś), bez widocznego zamysłu, wreszcie motoryka, gesty, mimika Mateusza są nieokreślone, nawet nie dziecięce ani nie jak u wioskowego wariata. To na tym poziomie się czepiam, te rzeczy są dla mnie strasznie obce, niezrozumiałe, a nie zasadniczy portret psychologiczny bohatera, o którym piszesz.

Ja tak zrozumiałem to, co napisałeś. I tę podstawową wartość filmu, którą dostrzegłeś i doceniłeś, uważasz za tak mało istotną, że całościowo uważasz "Żywot Mateusza" za słaby? Dialogi mnie nie raziły. Przypominam je sobie i nie wiem, co mogło wywołać Twoją alergiczną reakcję. Postać Mateusza uważam za kompletną i pełną wyrazu. Fragmentaryczność akcji sprawia, że film staje się interaktywny. To odbiorca wypełnia pozostawione przez autora luki. To też atut.

Nie za słaby, tylko za niepodobający mi się. Słabe zaczynają się od 3 w dół.

To może moja skala ocen:

1-3 - syf, nuda i inne, wedle stopnia natężenia, generalnie nieprzychylne emocje i merytorycznie też niedobrze
4 - poniżej oczekiwań, rozczarowanie, czegoś zabrakło, coś dużego mi się nie podoba, ale film może być w ogóle
5 - rzadko stawiam: film jest mi obojętny, nie porusza mnie, ani na plus, ani na minus, letni
6 - przyjemność oglądania, ale nic wybitnego - ot, ciekawostka filmowa
7 - o, dobry film, dobrze obejrzeć i nie wstyd polecić
8 - porządny film, wzrusza i porusza, a przede wszystkim pamiętam o nim długo po obejrzeniu, nasuwa mi jakieś skojarzenia
9 - wyznacza mi standard odbioru dla innych filmów, oczywiście także wzrusza i porusza
10 - wybitny dla mnie i obiektywnie też mający cechy geniuszu, wyznacza mi standardy odbioru sztuki, nie tylko filmowej

Obiecuję na przyszłość, że będę pamiętał.

Nie musisz pamiętać mojej subiektywnej skali. =} Niepotrzebnie tylko sugerowałeś, że jesteśmy jakoś spolaryzowani, podczas gdy różnimy się w odbiorze tylko części i poczuciu, czy całość się podoba, czy nie bardzo.

Mam nadzieję, że mi wybaczysz tę polaryzację;) W moim systemie ocen 4 to raczej syf, nuda , inne tylko trzy półki wyżej niż 1.

U mnie to bardziej subiektywne - np. "Plan 9 z kosmosu" mimo, że jest klasyką arcysyfu, ubawił mnie i dostał chyba 6 (jako "ciekawostka filmowa", czyli dziwne, ale wzbudza raczej sympatię), a "Crash" Cronenberga, choć oddaje poważnie jakieś dekadenckie klimaty, odrzuca mnie i denerwuje maksymalnie, więc dostał 1.

Mógłbym oceniać obiektywnie, ale po co - tabakiera dla nosa, nie nos dla tabakiery, nie jestem jurorem na konkursie ani krytykiem filmowym, z którego zdaniem się liczą inni. A i tak jeśli coś mi się nie podoba, ale jest w tym coś obiektywnie dobrego (np. aktor i zdjęcia w "Żywocie Mateusza"), to staram się wspomnieć. Czasem jest trudno pogodzić moje wrażenia z poczuciem, że obiektywnie jest to dużo lepsze, ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko. =}

To o czym piszesz jest , myślę, przede wszystkim kwestią indywidualnej wrażliwości i szukania w dziele sztuki określonych doznań. Też jestem jak najdalszy od obiektywizmu. Moja dewiza to - film nie musi być dobry, żeby mi się spodobał i nie musi być zły, abym go znienawidził ( moje 1 to czysta nienawiść, 10 czysta, kryształowa miłość). Nie widzę natomiast przeszkód, żeby nawet skrajne sądy koegzystowały obok siebie. To właśnie super, że te same rzeczy można postrzegać w skrajnie różny sposób . Powiem więcej - taki sposób odbioru rzeczywistości dyktuje współczesna kultura, gdzie wg mnie najbardziej interesujący jest subiektywny, osobisty, autorski przekaz; nawet jeśli nie jest doskonały. Tak mam w przypadku filmu Leszczyńskiego - nie zastanawiam się nad detalami, przyjmuję świat ukazany w filmie takim, jakim go otrzymałem od autora i nie zamierzam go poprawiać, tylko się nim zachwycam.

Co ja co ale "Żywot..." to kawał dobrego kina. Za chociażby same zdjęcia i rolę Pieczki (ciekawe czy Hanks widział go przygotowując się do roli Gumpa) należy mu się co najmniej 7.

Heh - nie wiem, czy to widać (chyba nie, tylko w notatkach), ale u mnie właśnie w tych dwóch kategoriach dostał po 7. =}}}

Widać, w sidebarze przy krótkiej recenzji masz przecież wszystkie oceny autora.

Tia, czasem ciężko przewinąć na górę strony i sprawdzić zanim się coś napisze. =}

Chodziło mi o 7 za całokształt, a nie o pojedyncze oceny poszczególnych elementów . Za nie wystawiłbym kolejno po 9. Czwórkę to wystawiam kiepskim filmom. Co do ocen to zwracam na nie uwagę.

asthmar
NarisAtaris
Nietutejszy
bartje
Iceman
deliberado
jakilcz
dcd
dcd
psubrat
Samarytanin