W filmie Marie Kreutzer znana m.in. z "Nici Widmo" czy "Wyspy Bergmana" Vicky Krieps wciela się w rolę słynnej, austriackiej monarchini, Elżbiety Bawarskiej, ale do biografii popularnej Sisi autorki podchodzą w zgoła nowatorski sposób.
Losy cesarzowej mają wiele odniesień do współczesności.
"W gorsecie" nie chce być tylko filmem o kobiecym skrępowaniu w patrialchalnym świecie, ani nawet atrakcyjną, femistyczną przypowiastką ubraną w elegancki i z wyczuciem sfotografowanym, historyczny sztafaż. Kobieca perspektywa ma tu znaczenie. Film to przecież dzieło szczególnie kobiet, przenikliwych i piekielnie zdolnych - reżyserki Marie Kreutzer, aktorki Vicky Krieps i operatorki Judith Kaufmann. Ów kryzys wieku średniego, o jaki łatwo posądzić Elżbietę, i te wszystkie dziwactwa, które jeszcze łatwiej odczytywać w kategoriach szaleństwa, ta cała melancholia, na pierwszy rzut oka powodowana poczuciem bezsensu i bezradnością, są jedynie objawami. Uniwersalnymi i łatwymi do przeniesienia na wszelakie czasoprzestrzenne konteksty, w tym też te najbardziej współczesne.