Laggies

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Lynn Shelton, to dość ciekawy głos amerykańskiego kina niezależnego. Reżyserka znana widzom miedzy innymi z filmu Siostra twojej siostry tworzy swoje ekranowe historie w duchu mumblecore. Gatunek ten charakteryzuje się oszczędnymi, minimalistycznymi produkcjami, w których naturalność (zarówno w aktorstwie jak i dialogach) jest kluczem do opowieści. Bohaterami są głównie zagubieni, młodzi ludzie, którzy nie potrafią odnaleźć się w otaczającym ich świecie. Laggies kontynuuje tę poetykę. Prezentuje losy kobiety dryfującej przez życie bez większego sensu. Kryzys wieku pokazany oczami Megan. Poszukuje ona swojej tożsamości i miejsca. Nazwałabym ją duchową kuzynką Frances (Frances Ha, 2012) – obie niezdecydowane, zdezorientowane, uciekają od odpowiedzialności, którą niesie dorosłość. Film ten trafi na solidny grunt, tylko u pewnej grupy ludzi. Ludzi w pewnym wieku, będących na rozstaju życiowych dróg.

Poznajemy Megan, dwudziestoośmiolatkę, która od czasów liceum spotyka się z tym samym facetem, ma tych samych przyjaciół i pracuje u swojego ojca. Niepewna swojego przyszłego ślubu udaje przed wszystkimi, że wyjeżdża na kurs związany z pracą. Zatrzymuje się jednak u niedawno poznanej licealistki Anniki i jej ojca Craiga.

Od pierwszych minut obraz wprowadza swojego rodzaju nostalgię do czasów minionych. Przy pomocy amatorskich filmów i fotografii oglądamy w kolejnych ujęciach wspomnienia z balu maturalnego i jesteśmy świadkami składanych sobie obietnic dotyczących przyszłości.

Megan ma poczucie humoru szesnastolatki. Jej przyjaciele z liceum biorą śluby, rodzą im się dzieci. Gdy oświadcza się jej chłopak, czuje przerażający oddech dorosłości na plecach. Relacja z licealistką Anniką zmusza ją do podsumowań i zastanowienia się nad tym, co chce zrobić ze swoją przyszłością. Daleka jest od zmian i pójścia naprzód, życie jednak nie zwalania. Megan pragnie jednak znaleźć hamulec, a nawet cofnąć czas, aby uniknąć pójścia naprzód. Nie zwalania dlatego, że nadal jest dzieckiem, ale dlatego, że naprawdę jest przerażona. Nie podejmuje zbyt wielu decyzji, a przynajmniej tych korzystnych dla siebie, ale szczerze szuka dobrych rozwiązań. Jej osobista podróż usłana jest licznymi wstrząsami. Laggies pokazuje nieprawdopodobną przyjaźń, która rozwija się między Megan i Annika. Młodsza widzi zwariowaną i sympatyczną dorosłą osobę, która może być rodzajem pewnego zastępstwa dla jej nieobecnej matki. Starsza dostrzega młodzieńcze życie, które niechętnie chce zostawić. Relacja ta będzie przyczynkiem do zmian, które przejdą główni bohaterowie, kiedy zaczynają się wzajemnie poznawać. Autentyzm i szczerość sprawia, że ich błędy odczuwamy jako realne, nie wykreowane na ekranie - to „prawdziwa” osoba dokonuje tych wyborów. Niestety, im bliżej finału, tym dalej od intrygujących relacji czy rozterek młodej kobiety, a bliżej do bardziej ogólnej historii miłosnej między Megan a ojcem Anniki, Craigiem. Kolejne sceny stają się przez to zbyt przewidywalne, a zakończenie nie pasuje zupełnie do ducha opowieści.

Laggies bada z empatią i życzliwością pewnego rodzaju uczucia paniki i niepewności, które towarzyszą części z nas, kiedy nieuchronnie zbliżamy się do trzydziestki. Wszyscy wokół biorą śluby, zakładają rodziny, robią kariery zawodowe. My natomiast nie możemy znaleźć swojej drogi, brakuje nam odwagi na postawienie kroku naprzód bądź, po prostu, oczekujemy czegoś zupełnie innego od życia. Choć ostatnie sceny są momentami do przesady przewidywalne, to pozostała część historii warta jest poznania. Lynn Shelton stworzyła ujmująco ciepły obraz dla dwudziestoparolatków, ale i nie tylko.

Zwiastun: