Dark Phoenix

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Moje oczekiwania wobec nowej części przygód drużyny mutantów były raczej skromne. Ostatni film cyklu - opowieść o pojedynku z potężnym starożytnym mutantem En Sabah Nurem - był miałkim pokazem efektów specjalnych, marnującym talent występujących w nim aktorów. Na szczęście z tej porażki wyciągnięto wnioski. Dark Phoenix nie prezentuje może poziomu Pierwszej klasy, ale, sięgając po bardziej kameralną historię, daje świetne pole do popisu gwiazdorskiej obsadzie.

Film rozpoczyna się sceną retrospekcji, w której poznajemy przeszłość Jean Grey - potężnej telepatki, która trafiła do szkoły Charlesa Xaviera jako ośmioletnie dziecko, tuż po spowodowanym przez siebie tragicznym wypadku. Otoczona troskliwą opieką, Jean wyrasta na zaangażowaną członkinię X-Men. Podczas jednej z niebezpiecznych misji ratuje życie przyjaciół, absorbując tajemniczy impuls energii. Incydent znacznie zwiększa jej moc, ale powoduje również powrót traumatycznych wspomnień, które wywierają na nią niszczycielski wpływ. Wkrótce staje się oczywiste, że Jean nie potrafi opanować nowo nabytej siły i staje się zagrożeniem nie tylko dla swych bliskich, ale i dla kruchego pokoju między ludźmi i mutantami.

Nie trzeba wykonać wielu zabiegów, by przełożyć ten temat na zwykły, ludzki dramat: dziecko, które nieumyślnie doprowadziło do tragedii; nie przepracowana trauma z przeszłości, która powraca po latach w najmniej odpowiednim momencie. Dlatego właśnie nie trzeba wiele, by ten film zadziałał. W interpretacji Sophie Turner Jean jest wrażliwą młodą kobietą, której udało się zbudować romantyczną relację z chłopakiem - i która nagle zmienia się nie do poznania. Zdrowie psychiczne - i choroba - jest tu niewątpliwie wątkiem centralnym. Na szczęście Kinberg zdołał nadać tej historii tyle niuansu, by nie zamieniła się ona w brukową opowieść o niebezpiecznej wariatce. Jean do końca pozostaje dla nas osobą, która mimo targających nią sprzeczności, dokonuje własnych wyborów i jest zdolna do refleksji. Z kina wychodzi się jednak przekonanym, że psychoterapia to dobra rzecz.

Cieszy mnie również nieoczywista gra z postacią Charlesa Xaviera, która dzięki aktorskiemu kunsztowi Jamesa McAvoya została zasygnalizowana już w Pierwszej klasie. Otóż X-Men w Dark Phoenix to nie tyle drużyna ratunkowa, ile projekt PR-owy, który ma zapewnić mutantom pozytywny wizerunek. Xavier najzwyczajniej w świecie żyje w ciągłym strachu, że obozy koncentracyjne dla "niezwykłych" to realna możliwość, dlatego pragnie za wszelką cenę udowodnić ich wysoką społeczną przydatność. Ten strach popycha go w kierunku coraz bardziej ryzykowanych działań (i, jak się zdaje, także w stronę kieliszka). Wypadek z udziałem Jean jest rezultatem bezpośrednich nacisków Profesora X, by zakończyć misję ze stuprocentowym, a nie osiemdziesięcioprocentowym, sukcesem. Konsekwencją jest trudny do opanowania kryzys. Nie tylko zatem Xavier ponosi porażkę jako przybrany ojciec, ale też ma spore szanse zobaczyć, jak dzieło jego życia - budowany latami społeczny pokój - wali się w gruzy. W tej sytuacji nietrudno przyznać rację Magneto, który zawsze wolał przemawiać z pozycji siły.

A propos Magneto, miło wreszcie zobaczyć Fassbendera w jakiejś roli, w której czuje się swobodnie i czerpie z niej wyraźną przyjemność, nawet jeśli jest to rola w filmie superbohaterskim. Dotyczy to zresztą i reszty obsady, która chyba zdążyła dobrze zadomowić się w dworku Xaviera - Nicholas Hoult w roli Bestii jest jak zwykle ujmujący, Tye Sheridan jako Cyclops niezmiennie słodki. Szkoda tylko pieniędzy wydanych na gażę Chastain - miała tu naprawdę niewiele sensownej roboty.

Nie jest oczywiście tak, że Dark Phoenix nie mógłby być lepszy, gdyby za kamerą (i za scenopisarskim biurkiem) usiadł ktoś zdolniejszy. Widać tu sporo nie wykorzystanego potencjału. Ta dobra, mroczna historia nie otrzymuje należnego jej emocjonalnego rozpędu, który utrzymałby ją na dłużej w pamięci. Z drugiej strony jest to film z bohaterami, którzy nas obchodzą, i który zawiera sceny akcji będące źródłem przedniej, nawet jeśli czasem niewybrednej, zabawy (mutanci korzystający ze swoich mocy to zawsze świetny widok). W bonusie dostajemy nieco materiału do refleksji i całkiem niezłą wersję 4DX. Można wymagać więcej, ale czasem tyle w zupełności wystarczy.

Zwiastun: