Esme

napisała o Atlas chmur

Wachowscy mają wszystko, co trzeba, żeby nakręcić arcydzieło na miarę "Łowcy Androidów". I gdyby "Cloud atlas" był ekranizacją którejś książki Dukaja, Lema albo czegoś z Nowej Fali SF, miłośnicy fantastyki dostaliby wreszcie to, czego nie zapewnił im "Prometeusz". Niestety. Film jest przepiękny, genialnie zmontowany (6 przeplatających się wątków!), dość wciągający a tu i ówdzie również godny zapamiętania (moje ulubione epizody to opowieść o starym wydawcy i historia młodego kompozytora). Ale jak pojedzie swoją hiperpodniosłą ideologią, to już bolą wszystkie zęby. Chociaż nie ukrywam, że podoba mi się konsekwencja, z jaką ex-bracia tę ideologię wcielają w życie, przydzielając swym aktorom wiele ról, czasem niezgodnych z ich płcią i rasą. Najbardziej martwi mnie to, że "Atlas" robi finansową klapę, i nawet gdyby Wachowscy zdecydowali się zainwestować swoje wybitne umiejętności w coś bardziej interesującego, pewnie już nigdy nie dostaną tyle kasy, żeby móc je wykorzystać w pełni.

Obejrzałem. I w sumie mimo, że ciężko powiedzieć o czym jest ten film a raczej sześć filmów (wtedy łatwiej) to jakoś mi się tak dziwnie podobało. Dla mnie trochę za bardzo rozwleczony, aczkolwiek tylko raz pojawiła mi się myśl "skończ się wreszcie'.

Myślę, że ten film niesłusznie dostał taki łomot. Może i jest odrobinkę za długi, ale technicznie jest ekstra, poza tym widać, że to był projekt autorski i pewnym sensie ambitny, a to w holiłud nieczęste.

Lepiej się nie zastanawiać o czym był "Atlas chmur", bo to się źle kończy i można sobie tylko przyjemne wspomnienia zepsuć :)